21 XII - Robimy pierniczki

31 6 0
                                    

W domu rodziny Murad unosił się zapach cynamonu i goździków. Z kuchni dobiegały śmiech i świąteczna muzyka. Dzwoneczki i cichy dźwięk pianina były jak mleko i miód dla uszu Benjamina, stojącego przed Aishą w jej otwartych drzwiach.

- Benjamin. Co ty tutaj...?

Chłopak uśmiechnął się delikatnie, zadowolony, że ją zaskoczył. Uwielbiał jej zdziwiony wyraz twarzy. Wtedy jej usta się lekko otwierały i czarne oczy powiększały się, błyszcząc jak gwiazdy na niebie.

- Hej, Aisha. Mogę wejść?

- J-jasne. Wejdź.

Jej mieszkanie było o wiele mniejsze niż sobie wyobrażał. W kuchni stał jej tata i mała siostra, pochyleni przy stole kuchennym robiąc coś, ale mężczyzna zasłaniał widok Benjaminowi. Nagle ojciec podniósł głowę, po czym powiedział:

- Cześć. Aisha, kto to jest? Przedstaw nam swojego kolegę.

Tata uśmiechnął się miło w stronę blondyna i przeniósł wzrok na swoją córkę, która zarumieniła się na policzkach ze onieśmielenia.

- Tato, to jest Benjamin. Benjamin, to mój tata. I moja siostra, Samira. - Aisha wskazała ją dłonią. - Bennie, tutaj możesz zostawić buty i kurtkę.

- Dzięki.

- No, Benjamin. Może przyłączysz się do nas? Robimy pierniczki - oznajmił tata i odsłonił swoje dzieło. Rzeczywiście, na stole leżało uwałkowane ciasto na pierniczki, a obok niego kilka foremek.

- Pewnie. Świetnie - odrzekł wesoło Benjamin i podszedł do stołu, zerknąwszy szybko na Aishę, która przystępowała z nogi na nogę w holu z głową spuszczoną w dół. Benjaminowi zrzedła mina. Czy zrobił coś źle? Miał nie przychodzić? Gdyby tylko wiedziała...

* * *

Ciasto na pierniczki okazało się najpyszniejszym, jakim dotąd jadł Benjamin. Był to przepis mamy ojca Aishy, który zarządzał całym wypiekiem. Wspólnie wraz z Samirą i Aishą, która później do nich dołączyła, wycinali choinki, gwiazdki i serduszka z ciasta i kładli je na blachę. Następnie pierniczki się piekły i po tym następowała dekoracja. Dzięki kolorowemu lukrowi i różnorodnym cukrowym kuleczkom, ciastka wyglądały jak z cukierni Świętego Mikołaja.

Czas szybko płynie, gdy jest się w dobrym towarzystwie. Nim się spostrzegli dochodziła już dwudziesta pierwsza i wspólnie zaczęli oglądać telewizję.

- Benjamin, nie powinieneś już wracać do domu? Jest już późno - zapytał ojciec, zmartwiony tym, że chłopak nie przebywa ze swoją rodziną.

- Rodziców nie ma w domu. Wyjechali.

Aisha przeniosła wzrok z telewizora na Benjamina. Miał kamienną twarz. Ona za to współczuła blondynowi. Był sam na święta. Tak nie... Tak nie mogło być. To był Benjamin, złoty chłopak, nie mógł zostać sam. Nie Benjamin.

- Możesz zostać u nas Benjamin. Jeśli chcesz, oczywiście. Mamy dla ciebie miejsce - Tatę również zmartwiła nieobecność rodziców chłopaka. Bardzo nie chciał, żeby musiał być sam w poranek świąteczny. Jedynym problemem była teraz obecność jego żony, Salmy, która miała wrócić lada chwila. No cóż, raz się żyje.

Benjamin miał dwie opcje. Zostać i być z Aishą dzisiaj i jutro. Lub odejść teraz i zobaczyć ją jutro po południu lub wcale. Tylko jedną opcja wydawała mu się prawidłowa.

- Zostaję. Jeśli mogę.

* * *

wesołych świąt wszystkim!

° ice rink ° | christmas story |Kde žijí příběhy. Začni objevovat