LVI

854 67 29
                                    

Szturmowcy naparli na drzwi i zrzucili z biurka szafę serwerową. Bez szacunku depcząc po obudowach maszyn, wdarli się do środka. Dowódca oddziału pokazał dłonią, aby przeszukać pomieszczenie.

Zaczęli się wysypywać przez drzwi jak mrówki z mrowiska, w które ktoś wsadził kij. Na ugiętych kolanach z bronią gotową do wystrzału, przemierzali po chichu podziemną salę. Mieli strzelać bez rozkazu. Przysłali zdecydowanie więcej niż jeden oddział.

Jeden ze szturmowców pokazał bronią na leżącego pod biurkiem inżyniera. Lekko je kopnął. Mężczyzna był nieprzytomny, ale Najwyższy Porządek był przygotowany na takie okazje. Dowódca oddziału zbliżył się do leżącego człowieka, trzymając w ręku długie urządzenie z metalową końcówką. Nachylił się nad ciałem i przyłożył paralizator do szyi. Kilka prądów przetoczyło się przez mięśnie, po chwili mężczyzna obudził się z rykiem. Usiadł skołowany na podłodze i rozejrzał się nieprzytomnie po zebranych. Gdy jego oczy napotkały kask szturmowca, od razu jęknął i wycofał się lekko. Ślina ściekała mu z kącika ust na kołnierzyk.

Dowódca spojrzał na jego mundur i plakietkę.

– Raport! – nakazał.

Mężczyzna patrzył na wszystkich zagubiony. Gdy zorientował się, że rozmawia z prawdziwymi szturmowcami, odetchnął z ulgą. Otworzył usta, żeby przemówić, ale wydobył z siebie tylko dziwne bulgotanie. Dotknął ręką tyłu głowy i poczuł okropnego guza. Skrzywił się niemiłosiernie. Na szyi wyczuł pulsującego bolesnego świeżego siniaka.

– Myy sztuuuu euaakuaaassjeeee..... – Znowu próbował coś powiedzieć, ale okazało się, że najprawdopodobniej metoda, dzięki której go wybudzono, spowodowała częściowy paraliż żuchwy. Drżącymi dłońmi dotknął warg. Nie był w stanie zamknąć ust, bezwładny język zatrzymywał mu się na brodzie. Próbował go schować do ust i zamknąć szczękę ręką, ale znowu się otwierała i język wypływał na zewnątrz. Wyglądało to tragikomicznie.

Trzech strażników postawiło go na nogi, jeden z nich przyłożył mu blaster do żeber.

– Uaaaaneeee – mówił dalej inżynier, opryskując śliną wszystkich wokół. Szturmowiec stojący najbliżej musiał przejechać dłonią po ciemnych szybkach kasku, żeby oczyścić pole widzenia.

– Zabrać go. Przesłucha go Najwyższy Wódz! Odpowie za ten bałagan! – rozkazał dowódca. – Odeskortować do hangaru i wysłać pierwszym statkiem na Naboo!

–NAeee!!! – wrzasnął inżynier i wycofał w stronę biurka. Gdy szturmowcy złapali go pod ramiona, zaczął się wyrywać i jęczeć. Potrzebnych było aż trzech, żeby go wyprowadzić.

– Neee!!! Neee!!! Neee!!! – Jego jęki ucichły, dopiero gdy zdołali go wpakować do windy i drzwi się za nimi zamknęły.

Szturmowiec włączył przycisk z piętrem lądowiska i ruszyli.

–NAeee, buaaagaaa, mmaaa roozine!!! – łkał inżynier, po jego policzkach spływały łzy.

– Co on tam jęczy? – zapytał szturmowiec trzymający blaster przy jego skroni.

– Chyba mówi, że ma rodzinę – odpowiedział mu drugi.

– Najwyższy dowódca, o to nie dba, więc lepiej, żebyś zaczął gadać, bo inaczej zostaniesz oskarżony o zdradę i stracony – warknął trzeci.

Pozostali dwaj rzucili mu zdziwione spojrzenia, ale nie skomentowali tej wypowiedzi.

Inżynier opuścił głowę zrezygnowany i pozwolił im się zaprowadzić na statek, bez słowa. Miał jedynie nadzieję, że nim dolecą na Naboo, to odzyska, choć częściową władzę w twarzy i odrobinę godności.  

-----------------------

Z góry dzięki za wszystkie komentarze i gwiazdki.

Uprzejmie informuję, że Międzygalaktyczny Przysłownik – Praca zbiorowa , jest już dostępny na moim profilu. 

Jeżeli , ktoś ma ochotę coś dodać od siebie poproszę o wiadomość priv.

Przy okazji przypominam o głosowaniu na plastry kultury  – kto już zagłosował  <3?

Gwiezdne Wojny Część  IX - Równowaga mocyWhere stories live. Discover now