XCII

616 70 107
                                    

Shenah co jakiś czas kontrolował czoło dziewczyny i z ulgą uznał, że temperatura jej ciała wraca do normy. Podrzucił drewien do ogniska i obudził Margue Rena, który miał jako drugi wziąć czuwanie. Sam położył się obok dziewczyny, żeby być w pobliżu, gdyby coś się działo. Z uwagą słuchał jej spowolnionego oddechu i patrzył, jak lekko marszczy brwi przez sen. Ciekawe co jej się śniło?

Tak krótko ją znał, a już łapał się na tym, że poświęca jej dużo więcej uwagi niż pozostałym rycerzom. Uratowała mu życie i miał wobec niej dług wdzięczności, który miał nadzieję, że właśnie spłacił. Była sprytna, silna, uparta i musiał to przyznać, że byłaby doskonałym rycerzem Ren. Był ciekaw, jak dalej potoczy się historia Rey, czy Myre ją zaakceptuje i zgodzi się przystać na warunki Kylo.? Czy może jednak były Dowódca i jego charakterna padawanka znikną z ich życia na długi czas... Zamknął oczy i pozwolił sobie odpłynąć w objęcia Braci Nocy.

Nad ranem obudził się jako pierwszy, wiedziony dziwnym przeczuciem, a może nawet  fizycznym impulsem. Otworzył oczy, mrugając powoli. W palenisku pozostał jedynie czarny popiół nad którym unosił się smętny dymek. Yokade najwyraźniej zasnął podczas swojej wachty. Chrapał w najlepsze skulony przy wejściu do szałasu. „ Wspaniale", pomyślał z goryczą dowódca.

Pierwsze promienie słońca przebijały się przez pęknięcia w sędziwym pniu. Leśne ptactwo budziło się powoli ze snu, skrzecząc i piszcząc. Shenah skrzywił się rozdrażniony, nie lubił ich wesołego śpiewu. Jego nozdrza połechtał słodki owocowy zapach. Czując dziwny ciężar na swojej klatce piersiowej, spojrzał w dół i zacisnął szczękę. Rey najwyraźniej odkopała się spod śpiwora i przez sen postanowiła wyssać z niego całe ciepło. Jej głowa spoczywała jak gdyby nigdy nic na jego odkrytym częściowo torsie, delikatna dłoń zaciskała się na materiale w okolicy ramienia. Po chwili dziewczyna zgięła nogę w kolanie i umieściła ją na jego udzie.

Poruszył się lekko, mając nadzieję, że Rey się odsunie, ale niestety wtuliła się w niego jeszcze mocniej, muskając chłodnym noskiem rozpaloną już teraz skórę gorsu mężczyzny. Dlaczego nie mógł znaleźć w sobie odwagi, by ją po prostu odepchnąć? Czy było jej znowu zimno ?

Drżącą ręką lekko dotknął wierzchu jej nadgarstka — był ciepły. Nachylił się bardziej w kierunku jej głowy i wciągnął kuszący owocowy zapach włosów. Zamknął oczy, zastanawiając się nad swoim następnym posunięciem. Jakaś wewnętrzna część jego świadomości odnajdywała w tej sytuacji hipnotyzującą przyjemność. Inni rycerze nadal spali obok, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Wahał się przez milisekundę, a potem zgiął rękę w łokciu i delikatnie dotknął jej pofalowanych włosów. Krew momentalnie zawrzała w jego krwioobiegu, na myśl, że robi coś zakazanego. 

Jego opuszki powędrowały na kruche ramię dziewczyny, dotyk był tak subtelny, że nie wiedział, czy Rey w ogóle to czuje. Ale bał się pozwolić sobie na coś więcej. Nie wolno mu było pozwolić sobie na więcej. Czuł się jak złodziej, który kradnie kilka ulotnych chwil szczęścia. Nie powinien tego robić, ale nie mógł się powstrzymać. Służba w zakonie Ren dawała niemalże nieograniczone możliwości, jeśli chodzi o potęgę. W sześciu byli w zasadzie niepokonani. Jednakże wymagała od nich nie lada wyrzeczeń. Co prawda nie składali żadnych ślubów, ale wiedział, że przywiązanie do kobiety nie wchodzi w grę. Ciekawe skąd Rey wytrzasnęła tę teorię? Mimo wszystko miał ochotę tego spróbować i zaczął rozważać, czy udałoby mu się przekonać do siebie dziewczynę i utrzymać taką relację w sekrecie. Jego dotyk na chwilę zrobił odważniejszy i wplótł swoje palce w jej delikatną dłoń.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zamruczała, zadowolona. Z jej ust padło, krótkie westchnienie: "Ach, Ben...", które sprawiło, że Shenah momentalnie zastygł w miejscu i lodowa dłoń samotności zacisnęła się mocniej na jego sercu.

-------------

Przykro mi Shenah... :( nie, wcale nie? :D







Gwiezdne Wojny Część  IX - Równowaga mocyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora