CXXXIX

600 66 140
                                    

— Wspaniale — mruknął pod nosem Milo, kiedy wszyscy musieli się jeszcze bardziej zsunąć. Ben i blondynka usiedli na samym końcu pnia przy Ingo.

— Brakuje kijów, został tylko jeden — zauważyła dziewczyna ze smutkiem. Rey wstała i podała im swój lewą ręką.

— Proszę. Trochę się spiekło...

Blondynka popatrzyła na przypalone jedzenie i skrzywiła się.

— Nie dzięki Rey. Nie będziemy tego jeść. Zaraz przygotuję dla nas świeże.

Rey musiała zamknąć oczy i przypomnieć sobie wersety kodeksu Jedi. Inaczej jak stała przywaliłaby kijem w ten blond łeb. Popatrzyła na Bena, który nie miał pojęcia jak się zachować. Illey wzięła ostatni kij i zaczęła nadziewać na niego surowe produkty.

— Właściwie to ja lubię spieczone... — powiedział i wyciągnął rękę w kierunku kija Rey. Blondynka go wyprzedziła i zabrała szaszłyk i zsunęła przypalone kawałki prosto do ogniska.

— To bardzo niezdrowe.

Rycerze zaprotestowali, ale było już za późno. Rey miała w tym momencie szczerą ochotę wrócić na ciemną stronę mocy i wepchnąć i ją w ogień. Ale powiedziała sobie: "To dziecinne, spokojnie. Nie ma pasji, jest pogoda ducha". Wróciła na miejsce obok Elaiama, który rzucił jej uspokajające spojrzenie. Po chwili pogrążyli się w neutralnych rozmowach. Rey opowiadała im swoich przyjaciołach z ruchu oporu i pojedynkach, które stoczyła podczas Arkad. Rycerze byli zaskoczeni na wieść, że z Mandallianem poznali się na arenie. Opisała również dokładnie wszystkich Sithów. Ominęła tylko fragmenty, kiedy Graam się do niej przystawiał.

— Miałaś taki strój serio? Przecież się w ogóle nie nadaje do walki... — zapytał Milo.

— Nic, a nic. Zero broni, zero tarczy... — powiedziała Rey — ale zapewnił mi przychylność widowni. Nie wsypali mnie, kiedy nabrałam Duga. Jedyny plus...

— Aż dziwne, że ci synowie Sitha zdołali utrzymać ręce przy sobie. Podziwiam, ja bym chyba nie umiał, gdybym zobaczył Rey...— powiedział Ingo żartobliwym tonem.

Rey zaniemówiła, zbladła i zajęła się przypalonym kawałkiem mięsa. Zapanowała niezręczna cisza.

— Ja tylko żartowałem... — usprawiedliwił się Ingo. Elaiam pokręcił głową ostrzegawczo, żeby nie ruszać tego tematu.

— Miałaś tam kochanka... — odezwała się Illey, czując wodę na młyn. Oto nadarzyła się kolejna okazja, żeby ustawić tę smarkatą Jedi.

Rey wypuściła powietrze i spojrzała na Bena smutno.

— To nie tak...

— Wszystko wiem, nie musisz się tłumaczyć... — powiedział łagodnie. Czytał myśli Graama i widział, jak Rey mu odmawia. Co nie zmieniało faktu, że i tak miał ochotę go zgładzić w boleściach.

— No nic! — powiedział Milo. — Zdarza się. Nie dziwie się chłopakowi, że się zabujał. Rey to w końcu najpiękniejsza kobieta, którą do tej pory widziałem.

Wszyscy rycerze pokiwali, a Rey posłała im wdzięczne uśmiechy. Blondynka zagotowała się ze złości i nie mogła się powstrzymać, żeby nie wtrącić swoich trzech kredytów.

— Ona? Panowie, chyba nie byliście do tej pory na Bakurze...

Wszyscy zaniemówili z niedowierzaniem. Twarze rycerzy wyrażały niesmak, a najbardziej potępiającą minę miał sam Ben. Rey popatrzyła na nią zagadkowo.

— Moi rycerze na pewno nie chcieli cię urazić Illey. Jesteś piękną kobietą... — powiedziała pogodnie, akcentując słowo "moi".

Blondynka zazgrzytała zębami i postanowiła wyciągnąć ciężkie działa.

---------------  

---------------

Co za irytująca kobieta

































Gwiezdne Wojny Część  IX - Równowaga mocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz