CXLIII

475 57 50
                                    

Elaiam wstał i podał rękę pokonanemu, ale ten go zignorował, nie kryjąc urazy. Blondyn wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę tłumu. Po chwili poczuł, jak leci na wilgotną trawę.
Tłum ze wstrzymanym oddechem śledził bieg wydarzeń.   
Nie mogący ścierpieć porażki Ben, podciął mu nogi, odwrócił go na plecy i wymierzył cios w szczękę. Trochę go to zaskoczyło, ale przypomniał sobie, że w akademii było dokładnie tak samo — Ben nigdy nie potrafił przegrywać. Udało mu się odsunąć i czarnowłosy uderzył pięścią w ziemię.

— Buuuuuu..... — tłum dał wyraz dezaprobaty tego niesportowego zachowania.

— Co tu się dzieje?! — Na scenę wydarzeń wkroczyła generał Organa. Pod pachą ściskała kurczowo notatki z posiedzeń senatu. Jej wzrok spoczął na walczących mężczyznach i twarz ściągnęła się w przypływie gniewu.

Ben wyprostował się, nadal siedząc na przeciwniku okrakiem.

— Bójki w mojej bazie! O nie! — powiedziała księżniczka. — To, że zgodziłam się, żebyście zostali z nami, nie oznacza, że możecie tutaj robić, co wam się żywnie podoba! Panują zasady! Wstawać! — Jej głos był chrapliwy i piskliwy jednocześnie. Ben zamrugał zbity z pantałyku. Odzwyczaił się od przyjmowania rozkazów.

— Natychmiast!!! — Leia fuknęła i mężczyźni wstali posłusznie.

Rey postanowiła, że musi się do niej zgłosić na lekcje asertywności. Milo z całych sił zaciskał usta, próbując nie parsknąć śmiechem. Zupełnie jakby cofnął się w czasie i widział mistrza Luke'a dającego im reprymendę.

— Macie za dużo energii? Z samego rana zgłosicie się do pomocy przy zakopywaniu latryn.

Milo nie wytrzymał i wybuchł szczerym śmiechem. Ingo, Emik i Bero chichotali trochę dyskretniej.

— Ale... Nie mamy piętnastu lat... — zaczął dyskutować Ben. Elaiam skłonił głowę, bez dyskusji przyjmując dyspozycje generał.

— Naprawdę? — zapytała księżniczka, unosząc brwi. — Wasze zachowanie wskazuje na co innego.

Rey poczuła jak Illey chwyta ją za ramię i trzyma się za brzuch. Przez chwilę myślała, że złapała ją kolka, ale gdy ujrzała śmiejącą się twarz blondynki, nie mogła się powstrzymać i również zaczęła chichotać nerwowo w szal.

— A nie możemy, chociaż...? — zaczął Ben, ale srogi wzrok matki dał mu do zrozumienia, że dyskusja jest skończona. — Tak jest.

Jego pokora sprawiła, że Rey zachciało się wyć ze śmiechu. Oto Najwyższy Dowódca przyjmował karę za złe zachowanie od mamy. Najwyższy Dowódca będzie zajmował się sprawą latryn z samego rana.

— Rozejść się! Koniec przedstawienia! — powiedziała księżniczka, machając notatkami, tak jakby odganiała owady. — Rey, pozwól ze mną.

Młoda Jedi przestała chichotać i zesztywniała wywołana po imieniu. Skinęła pani generał i podążyła za nią do zielonego namiotu. W środku czekało na nich pięcioro ludzi i Wookie.  

-----------

Mam łzy w oczach :D


















Gwiezdne Wojny Część  IX - Równowaga mocyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora