Dosłownie zalazłeś mi za skórę, cz.2 (+16)

51 2 0
                                    

 - Ma charakterek - zauważył z uśmiechem.

 - Za dużo genów Penny - stwierdziłam opierając się o framugę drzwi. - Tak  na serio, co tutaj robisz?

 - Potrzebujesz jakieś pomocy, by namówić dziewczyny do praktykowania magii? - spytał poważnie.

Zachichotałam.

 - Klaus, ty nie znasz się na magii, więc mi nie pomożesz. Dam radę sama. Dziewczyny i tak ci nie uwierzą, bo powiedziałam im prawdą o tobie. Nienawidzą cię za to, co mi zrobiłeś.

 - To prawda - krzyknęła z góry Phoebe, na co się uśmiechnęłam pod nosem.

 - Ou - tylko tyle zdołał powiedzieć. Był zdziwiony i wściekły. - Widziały twoją mroczną stronę?

 - Nie, ale dzisiaj im pokażę. Teraz przepraszam, ale idę uczyć jej magii.

Chciałam zamknąć drzwi, ale je przytrzymał.

 - Ven, wiem, że ciebie mocno skrzywdziłem, ale możemy się spróbować z powrotem zaprzyjaźnić? Chociaż tyle?- spytał patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

Bez słowa zamknęłam mu drzwi przed nosem i oparłam o nie głowę.

 - Już za późno, Klaus - szepnęłam w stronę drzwi.

Wiedziałam, że to usłyszy. Ma przecież super słuch. Westchnęłam cicho i poszłam do jej pokoju.

Po południu byłam w mieście, bo musiałam zrobić zakupy do mojego skromnego domku. Koło Kościoła widziałam jak Piper się do niego skrada. Cicho westchnęłam i podeszłam do niej.

 - Piper, co robisz? - spytałam ze śmiechem - Przecież Kościół nie gryzie.

 - Skąd możesz o tym wiedzieć? - spytała niepewnie patrząc na mnie - Pastor powiedział, że czarownice i wampiry to wytwór demonów i ....

 - Pastor, na serio?  - spytałam z chichotem odkładając zakupy na schody - Demony i czarownice to inna bajka. Wampiry są dobre do momenty, kiedy nie stracą człowieczeństwa. Byłam w 10 Kościołach na ślubach twoich przodków i , jak widzisz, żyję. 

 - Ale... te książki i płyty.. - wyjąkała.

Westchnęłam zła.

 - Dobra, spróbujemy inaczej - wzięłam ją za dłoń i podeszłam do drzwi - Jak widzisz, to są drzwi do Kościoła. Patrz, dotykam i nic się nie dzieje - pogłaskałam drzwi i kontynuowałam - A teraz je otworzę i NORMALNIE wejdę - otworzyłam je i weszłam do środka - Jaki przyjemny chłodek. Widzisz, żadnych błyskawic, spalenia, nada, nic, nul, zero. Teraz ty.

Wyszłam jej i pokazałam jej gestem, by weszła do środka. Chwilę się wahała, więc pchnęłam ją biodrem do środka. Cicho pisnęła, ale potem się ucieszyła.

 - Jesteśmy dobre - krzyknęła radośnie przytulając się do mnie.

 - Na serio? Nie zauważyłam - sarknęłam ze śmiechem odwzajemniając uścisk.  - Na przyszłość, nie ufaj księdzom i pastorom. Oni wiedzą tylko to, co przeczytają w książkach i co wyuczą ich na seminarium. Mają bardzo małą wiedzę na te tematy.

 - Zapamiętam to sobie... Wujek Elijah? - spytała zaskoczona.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że bierze moje zakupy. Ale to nie Elijah, tylko Kol, któr jest do niego podobny.

 - Nie, to Kol - powiedziałam wściekła - Oddawaj zakupy, Koczowniku.

 - Nie, suko - odparł z uśmiechem - Oddam w odpowiednim momencie, ale nie teraz.

Po tych słowach poszedł. Piper próbowała go zamrozić, ale nie dała rady.

 - Na pierwotnych to nie działa - powiedziałam poważnie. - To są najstarsze wampiry na Ziemi. Znam ich i to bardzo dobre. Mają ponad 1000 lat.

 - A ty? Ile masz? - spytała zaciekawiona, kiedy schodziłyśmy na dół.

 - Na razie nie powiem, ale się przyznam, że na zawsze będę mieć 17 lat - przyznałam - Dzisiaj wam pokażę swoją wampirzą stronę. Byście się.... Brittany? - spytałam zaskoczona.

Przed nami stała staruszka, która miała taki sam tatuaż, co ona. Spojrzałam na Piper znacząco i pojechałyśmy do domu sióstr. W pewnym momencie poczułam pragnienie. To jakiś sąsiad się zranił na dworze. Wstrzymałam oddech i schowałam głowę.

 - Muszę na chwilę iść. Przyjdę za 10 minut - powiedziałam słabo i wyszłam z auta. 

Za ich domem pobiegłam ile sił w nogach do lasu i złapałam pierwszego lepszego lisa i wypiłam mu krew z organizmu. I to całą. Tak jak obiecałam wróciłam po 10 minutach. Weszłam tylnymi drzwiami i zobaczyłam, że Brittany patrzy na jakąś kartkę na lodówce. Później upadła, ale w porę ją złapałam.

 - Brittany, słyszysz mnie? Spójrz na mnie - prosiłam spokojnie cucąc ją.

Otworzyła oczy i powiedziała.

 - Javna.

Kiwnęłam głową, że rozumiem. Zeszły dziewczyny i też to usłyszały.

 - Mamy zaklęcie - powiedziała Prue pokazując kartkę - To może teraz pokażesz nam te swoją wampirzą powłokę. To dam nam siły do walki.

 - Dobra, jak chcecie. - zerknęłam i Brittany zemdlała.

Odchrząknęłam i spojrzałam na nie sycząc. Wzdrygnęły się, kiedy zobaczyły moje czarne oczy i zęby.

 - Powodzenia, dziewczyny. Moc Trzech ocali cię wnet! - powiedziałam do nich z wampirzym uśmiechem.

Odwzajemniły uśmiech i poszły. Ja za to pojechałam do domu. To był ciężki dzień dla nich i dla mnie. Zajechałam pod dom. Siedział Kol na ławce z moimi zakupami. Patrzył na mnie z tajemniczym uśmiechem. Wysiadłam z auta i spytałam konkretnie.

 - Czego chcesz?

 - Przyszedłem oddać ci zakupy. Ale chcę coś w zamian. - odparł wstając.

 - Aż się boję co? - spytałam niepewnie nie ruszając się z miejsca.

Podbiegł do mnie i szepnął do ucha.

 - Postaw mi laskę.

Odsunęłam się od niego przerażona.

 - Co powiedziałeś?! Nigdy ci tego nie zrobię!

 - Skoro twoja matka była dziwką, no to ty też jesteś - stwierdził z uśmiechem głaszcząc mnie po policzku. 

Momentalnie zbladłam  i się cofnęłam.

 - Skąd to wiesz? - spytałam przerażona.

 - Klaus źle zataił o tobie informację. Na kolana i to już.

 - Wal się! - warknęłam przerażona i go odepchnęłam.

Pobiegłam do drzwi. Chciałam już chwycić klamkę, ale złapał mnie za włosy i przygwoździł do ściany.

  - Lubimy się buntować, co? Ale to nic. Lubię, kiedy ktoś mi się wyrywa - powiedział z psychopatycznym uśmiechem.

Rozerwał mi koszulę ukazując mój niebieski koronkowy stanik. Próbowałam się wyrwać, ale był za silny. Nagle coś go odepchnęło. I to nie był wampir ani ktoś inny. To poszło z nieba. Spojrzałam o góry i zobaczyłam twarz Penny.

 - Dziękuję, Penny - powiedziałam z uśmiechem.

 - Proszę, Venico.

Wzięłam zakupy i weszłam do środka i tam dopiero zaczęłam się trząść ze strachu. On się nie podda, wiem o tym. Ale ja też się nie poddam.

Venica CrownWhere stories live. Discover now