P3 H2O

30 2 0
                                    

Dzisiaj mija rocznica śmierci Patty, mojej najlepszej i najbardziej posłusznej podopiecznej. Minęło dokładnie 20 lat od jej zabójstwa, a demon, który to zrobił, dalej zamieszkuje te wody. Zapaliłam świeczkę obok jej zdjęcia, pomodliłam się po wiccańsku i opuściłam czarną zasłonę na ten mały ołtarzyk. Usiadłam przy stole i dokończyłam pić kawę. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć i stał tam Elijah.

 - Witaj. Nie tylko ty chcesz się za nią pomodlić - rzekł z uśmiechem wyciągając malutką świeczkę zza garnituru.

Uśmiechnęłam się i go wpuściłam. Zrobił to samo, co ja i usiadł przy stole, kiedy robiłam mu kawę.

 - Gdzie jest mój nieokrzesany braciszek? - spytał zaciekawiony.

 - Poszedł na polowanie. Zaczynam mu ufać. Kiedyś musiałam specjalnie z nim iść, by nie zabijał małych dzieci lub rodziców z dziećmi. Tak zrobił na Bahamach. Wtedy postawiłam mu ultimatum: albo niebezpieczne polowania albo ja. Zastanawiał się nad tym 20 minut, przeprosił i jesteśmy razem. - powiedziałam dumnie - Piszesz z nią? - spytałam bezgłośnie.

Kiwnął głową, że tak. Uśmiechnęłam się pod nosem.

 - Też do niej piszę - odparłam bezgłośnie - Prue znowu pojechała do tego miejsca, gdzie umarła ich matka. Próbowałam z nią pogadać, ale ma słuch prawdziwej Halliwell.

 - I twój także, Venico - powiedział pijąc kawę.

Zgromiłam go wzrokiem i dokończyłam kawę. Wtedy zadzwonił telefon.

- Przepraszam. Halo?

 - Ciociu,  to ja - powiedziała Prue - Byłam dzisiaj na tym miejscu, gdzie umarła mama.

 - Prue, ile razy mam ci mówić, byś się tak nie obwiniała - powiedziałam spokojnie.

 - Wiem o tym - powiedziała - Ale tam ktoś jest. Ktoś, kto ciebie i Elijah zna.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

 - Na serio? - spytałam niedowierzając.

 - Tak. Cały czas powtarzał wasze imiona. I to "Oni znają mój sekret. NASZ sekret. Opiekują się nim". Wiesz, co to może znaczyć.

Pobladłam i spojrzałam na niego. Też był bardzo zdziwiony.

 - Ciociu? Jesteś tam?

 - Tak, jestem. Przepraszam, ale przypomniałam sobie, że muszę coś załatwić na mieście. Do usłyszenia - powiedziałam szybko i się rozłączyłam.

 - Dobra, pora porozmawiać z Samuelem - powiedział poważnie Elijah wstając.

Wzięłam kluczyki i wyszłam z nim z domu. Wsiedliśmy do auta i od razu ruszyliśmy.

 - Mam pewne podejrzenia co do niego - powiedziałam zamyślona - Zwariował i nie chce, by ktokolwiek zbliżył się do tego miejsca. Albo czuje się winny za to, co się stało. Chociaż chciałabym, by ta pierwsza wersja była słuszna.

 - Ja tak samo. Też bym zwariował, gdyby ktoś, kogo kocham nad życie umarłby z mojego powodu.

 - Straciłbyś człowieczeństwo. Jemu związano skrzydła i kazano zostać tam, gdzie to się wydarzyło. Popadł w depresję i widzisz, co się stało. Kogo najbardziej posłucha: ciebie czy mnie? - spytałam patrząc na niego kątem oka.

 - Nas - powiedział - Będziemy spokojnie do niego mówić, dowiemy się, czemu to robi i wysłuchamy go. Zrozumieliście z tyłu? Zakaz odzywania się bez potrzeby.

Z tyłu siedzieli Kol i Rebekha. Wsiedli do auta, kiedy odjeżdżaliśmy. Słuchali tego wszystkiego w ciszy.

 - Kim on był dla was. Lub dla Czarodziejek? - spytała Bekha.

Venica CrownWhere stories live. Discover now