Szykowanie i Halloween

23 2 0
                                    

 - Nosz psia krew!!!!! - krzyknęłam wściekła szukając odpowiedniego przebrania.

Ta bluzka za ciasna, ta za duża. Sukienka z lat 20 za ciasna na piersi. Cisnęłam ciuchy na podłogę i usiadłam załamana na łóżku. Schowałam twarz w dłonie i starałam się bardziej nie wkurzyć. Poczułam zapach naleśników z czekoladą i kawę zbożową.  Zerknęłam w stronę drzwi i zobaczyłam Kol'a ubranego w garnitur z 1920 roku i trzymał ten deser.

 - Może to ci poprawi humor. - powiedział kładąc te pyszności na stole. - Wiesz, że dzisiaj jest połowa 4 miesiąca? Jeszcze chwila i poczujesz ruchy malucha.

 - Wiem....A jeszcze wszystkiego nie przygotowaliśmy. I jeszcze dzisiaj są urodziny Melindy Warren. Kto by pomyślał, że już ponad 300 lat opiekuję się jej wiedźmami i zarazem moimi najlepszymi przyjaciółkami. - powiedziałam grzebiąc widelcem w naleśnikach.

 -  Kto był lub jest twoją najlepszą przyjaciółką z tego rodu? - spytał zaciekawiony.

  - Miałam dużo przyjaciółek, ale miałam w sumie dwie prawdziwe . Melinda i Patricia. Zawsze z mamą Czarodziejek rozmawiałam na różne tematy, śmiałyśmy się. Pocieszałam ją, kiedy Penny przysadzała, a zawsze tak robiła, to przychodziła i się wygadała, a ja zawsze dogadywałam jej matce. Strasznie cierpiałam, kiedy umarła. Ale dzięki temu mam.... - spojrzałam na niego poważnie i zrozumiał, o co chodzi. - A Melinda.....Zawdzięczam jej wszystko. To, że dała mi to przeznaczenie, że dała mi rodzinę. I to ona ocaliła mnie od tego, że....że chciałam w pewnym momencie ściągnąć pierścień na Słońcu. Miałam zrobić właśnie w ten dzień. 31 października 1690 roku. Jestem jej bardzo wdzięczna. To moja najlepsza przyjaciółka, siostra... - dokończyłam z uśmiechem i ze łzami w oczach.

 - Na serio chciałaś popełnić samobójstwo? - spytał spokojnie Kol przytulając mnie.

 - Tak. Był taki moment w moim życiu, że miałam wszystkiego dosyć. Tej nieśmiertelności, ciągłego wędrowania i życia w ukryciu. Wtedy myślałam, że nikt mnie nie potrzebuje...Czułam się beznadziejnie. Kiedy byłam na targu i kupowałam dla siebie jedzenie, pojawiła się za mną i powiedziała, że wiem, kim jestem. Po tym incydencie zmieniła mi życie na lepsze. Kiedy o tym mówią, myślę, że miała o mnie wizję i że wiedziała o dziecku. Obie sobie pomogłyśmy. Ja pomogłam jej z czarownicami i Czarodziejkami, a ona pomogła mi w końcu uwierzyć w siebie. Gdyby nie ona, to nie byłoby mnie tutaj.

W końcu powiedziałam to, co leżało mi na sercu prawie 300 lat. Czuję się taka lekka. W pewnym momencie wstał i poszedł do łazienki. Spojrzałam na to zaskoczona i dokończyłam jeść ten pyszny posiłek. Kiedy zjadłam, wyszedł przebrany w normalne  ciuchy.

 - Kol, czemu się przebrałeś? - spytałam zaskoczona - Myślałam, że pójdziemy do dziewczyn...

 - Nie, nie pójdziemy. Dzisiaj skupimy się na TOBIE i dziecku. Nie robiłaś tego przez ponad 300 lat, więc pora nad tym pomyśleć. Zrobimy to, na co masz ochotę. - powiedział poważnie - Dziewczyny zrozumieją.

Bez słowa wstałam i pocałowałam go namiętnie w usta.

 - Mówiłam, że cię kocham? - spytałam patrząc na niego z miłością.

 - Jakieś 2 lub 3 tysiące - rzekł trącając mnie nosem.

 - Więc to jest 3001 raz.  Wezmę tylko torebkę i idziemy do księgarni,a potem....Jeszcze pomyślę - rzekłam radośnie.

Poszłam szybko do naszej garderoby, nałożyłam długi sweterek, i torebkę z pieniędzmi . To dzisiaj sobie trochę poszaleję. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy. Kol prowadził. Jak powiedział, będzie dzisiaj moim szoferem i będzie nosił zakupy. Skupię się dzisiaj na sobie 50%, a następne 50% na dziecku. Jechaliśmy w ciszy, ponieważ myślałam, jak urządzić pomieszczenie dla malucha. I nad tym snem, co miałam 2 tygodnie temu...

Venica CrownWhere stories live. Discover now