Astralna małpa

26 2 0
                                    

Minął już tydzień od tego cholernego dnia. Dokładnie miesiąc, od kiedy Starsi siłą zabrali mi wampiryzm i moje przeznaczenie. Na początku myślałam, że poradzę sobie z byciem zwykłym człowiekiem, lecz nie. Jest trudniej, niż myślałam. Każdy wolniejszy ruch, oddech, szybsze bicie serca w ekstremalnych warunkach przypomina mi o tym, co straciła. Straciłam cząstkę siebie. I to najprawdopodobniej bezpowrotnie. Po tym wszystkim przejrzałam na oczy i widzę, co zrobiłam. Zabiłam w sumie 30 niewinnych mężczyzn. Tylko dlatego, że zdradzali swoje żony lub nie płacili alimentów na dzieci. Zasłużyli na karę, ale nie na śmierć. Co noc śnią mi się ich twarze, ich krzyki, smak ich krwi. Budzę się przez to w nocy zlana potem. Dziewczyny kupiły nam dom na przeciwko nich, byśmy się już nie kryli i wyszli do ludzi. Dużo nam pomagają i pomagają mi się przyzwyczaić do tej sytuacji. Tak samo jak Kol i Elijah. Chociaż czasami zauważam, że mój partner się przy mnie spina. Czuje moją krew i nie chce mnie skrzywdzić. Chociaż Jeleń zachowuje zimną krew i mi pomaga, kiedy się na przykład kiedy się skaleczę lub przewrócę. Też Gideon mi pomaga i to dość sporo. Chce, bym dalej pracowała w Szkole, ale moim zdaniem to nie w porządku. Jestem tylko śmiertelnikiem z dużą wiedzą magiczną i tylko tyle. 

Siedziałam teraz na werandzie i patrzyłam na ulicę z kubkiem gorącej kawy w ręku. Nic innego nie robię, tylko całymi dniami siedzę i obserwuję ludzi i samochody. To dziwne. Ludzie się tak spieszą, a nie dostrzegają tego, co im umyka. Radość z życia. To o tym zapominają, gdy spieszą się na spotkania, do pracy, do szkoły. Z tych rozmyśleń wyrwał mnie Kol.

  - Chyba nie zamierzasz znowu patrzeć się przez okno? - spytał siadając obok mnie i biorąc moje nogi na swoje.

 - Chyba tak. A co innego mam do roboty? Obiad zrobiony, posprzątałam cały dom, posegregowałam ciuchy, zrobiłam pranie....

 - A dla siebie coś cokolwiek zrobiłaś? - przerwał mi poważnie - Co z twoimi planami? Pamiętam, jak zawsze mówiłaś o tym, że jak będziesz człowiekiem, to pójdziesz na studia, przeczytasz dokładnie historię twoich przodków, pójdziesz do pracy...

 - Te marzenia zniknęły tak, jak Starsi odebrali mi przeznaczenie. Też siłą - teraz mu przerwałam poważnie - Na początku myślałam, że sobie z tym poradzę, że będę szczęśliwa z myślą o byciu człowiekiem po ponad 600 latach męczarni. A teraz? Czuję się wyjęta z życia, nic mi się nie chce. Starsi dostali to czego pragnęli. Moje poddanie się.

 - Veni - odparł biorąc z wahaniem moje dłonie - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie i na dziewczyny liczyć.

Zauważyłam, że minimalnie za mocno ścisnął mi dłonie.

 - Nie tylko ja męczę się z byciem człowiekiem - powiedziałam parząc na niego smutno - Kol, przyznaj się. Też się męczysz z tym, że czujesz moją krew, mój przyspieszony puls...Chcesz mnie ugryźć. I to w tej chwili.

Stężała mu mina i zobaczyłam, że krew zbliża się do jego białek. Wzięłam delikatnie moje dłonie z jego uścisku, wstałam z sofy i poszłam do kuchni, gdzie była moja torba i klucze od domu.

 - Idę na miasto pomyśleć nad tą sytuacją. Nie wiem, kiedy wrócę - powiedziałam nawet na niego nie patrząc.

Wyszłam z domu, nałożyłam słuchawki na uszy i poszłam w stronę miasta. W uszach śpiewała mi Madonna, a w oczach czułam łzy. Tak, on chce mnie ugryźć lub zmienić w wampira. Coś z tych dwóch rzeczy. Nie wiem, co jest gorsze. Na serio, nie wiem, co robić z tą sytuacją... Wszyscy mi radzą żyć tak jak zawsze chciałam. Nawet nie wiedziałam, że w ten sposób stanę się człowiekiem. Przecież dziewczyny miały mi pomóc, a nie Oni. Usiadłam na ławce w parku i zaczynałam się zastanowić nad tą całą sytuacją. Zamknęłam oczy i zaczęłam to sobie wszystko wyobrażać. Mnie jako studentkę. Mnie jako pracownicę. Mnie jako...człowieka, który w końcu spełnia swoje wielkie marzenia i tworzy nową przyszłość. Robi coś, co zawsze chciała robić. Wdrążyć swoje najgłębsze marzenia w życie. Kiedy nad tym myślałam, nawet nie zauważyłam, że muzyka w słuchawkach przestała grać i nie czułam przyjemnego wiatru na twarzy. Otworzyłam zaskoczona oczy i zobaczyłam, że wszystko jest zamrożone. Rozglądałam się myśląc, że to sprawka Piper, ale zobaczyłam po drugiej stronie  parku Gideona. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego.

Venica CrownWhere stories live. Discover now