Nowina

19 3 0
                                    

 - Słucham? - wydukałam.

 - Venico, jestem twoim ojcem - powtórzył podchodząc do mnie, na co się cofnęłam - Posłuchaj, wiem, że ta wiadomość jest dla ciebie....trudna do zrozumienia, zwłaszcza, że....

 - Trudna? Trudna! - powtórzyłam głośniej - Dobrze wiedziałeś, jak mnie traktowano w tamtym okresie, a ty nic nie zrobiłeś w tym kierunku. W ogóle się mną nie interesowałeś, tylko Ich durnymi zasadami. Nie chcę cie znać. Wybacz, ale mam ważniejsze rzeczy do roboty niż rozmowa z tobą.

Wzięłam kurtkę, torebkę i omijając go wyszłam z domu. Weszłam do naszego mieszkania i poszłam prosto do sypialni, gdzie schowałam się pod kołdrę. Rozpłakałam się jak nigdy. Czemu mi tego wcześniej nie powiedział? Znamy się od zawsze. To on mi się pokazał, kiedy umarła Melinda. Pojawił się tuż po jej spaleniu na stosie. Powiedział, że chętnie mnie nauczy wszystkiego i przedstawi mnie odpowiednim osobom. Od tamtego momentu staliśmy się przyjaciółmi, a po prawie 100  latach stałam się nauczycielką i wicedyrektorką. Ciekawe, czy wtedy wiedział. Na pewno i chciał mnie lepiej poznać i zbliżyć do mnie jako przyjaciel. Poczułam jak łóżko ugina się po mojej prawej stronie, a później poczułam silne ramiona. Odwróciłam się i przytuliłam do jego klaty. Z tyłu dziewczyny się do mnie przytuliły.

 - Jest jeszcze? - wychrypiałam.

- Nie. Poszedł, kiedy ty wyszłaś. Rzekł jeszcze, że jak będziesz chciała porozmawiać, to będzie w Szkole Magii cały czas - wyjaśniła Phoebe - To wiadomo, od kogo masz te moce.

 - Teraz nie będę chciała ich nigdy użyć. Będą mi przypominać o kłamstwie. - odparłam beznamiętnie.  - I chyba zrezygnuję z tamtej pracy i będę pracować jako kelnerka w klubie...

 - Nie - przerwał mi poważnie Kol - To nie wpłynie najlepiej na dziecko. Ucz tam dalej, a odezwij się do niego tylko w służbowych sprawach.

 - Nie wierzę, że to mówię, ale Kol ma rację - poparła go Prue - Musisz pracować w wyciszonym miejscu i tam, gdzie czujesz się lepiej. Gideonem się nie przejmuj.

 - Łatwo powiedzieć a trudniej zrobić. On jest dyrektorem, a ja wicedyrektorką. Zrobił to, by być bliżej mnie. Szczwany lis - prychnęłam zła.

Zapanowała na chwilę cisza przerywana tykaniem zegara i przejeżdżającymi samochodami.

 - Ciociu, mówiłaś coś ostatnio, że dajesz komuś informację, jak idzie nam praca jako Czarodziejki - powiedziała zainteresowana Prue.

 - Daję wiadomość do Wielkiego Planu. Chcą wiedzieć, jakie macie misje lub jak opanowujecie moce. Siedzę tam może z 10 minut, ale czuję się tam dziwnie.

 - Czemu? - spytała Phoebe opierając podbródek o mój bok.

 - Ten Wielki Plan składa się z dwóch Starszych i dwóch demonów. Uczestniczą też tam Anioł Przeznaczenia i inne ważne osoby w świecie magii. Czasami jest tam....Gideon. Tam Starsi zawsze patrzyli na mnie z góry. Teraz wiem czemu. Pierwsza niechciana hybryda na świecie. Hybryda śmiertelniczki i Starszego.

 - Cóż, jesteś małą Starszą...

 - Nie - poprawiłam Kol'a- Jestem praktykującą czarownicą. Gdybym była...w tym przypadku Duchem Światłości.... to miałabym tylko moce takie jak Leo. A tak mam moce....

W tej chwili zamarłam i powoli usiadłam. Kołdra powoli zsunęła mi się z ramion.

 - Ciociu, co się stało? - spytała spokojnie Prue.

 - W tej chwili coś do mnie dotarło. Mam przecież moce wizji, telekinezy i projekcji dotyku. Plus moce Starszego. A oni mogą się tylko przemieszczać  z miejsca na miejsce. A tak....

 - Czyli, jeżeli dobrze rozumiemy, to twoja mama lub ktoś z jej strony był czarodziejem lub czarownicą - powiedział powoli Kol.

Kiwnęłam głową, że tak. Cholera jasna, to życie było jednak prostsze, kiedy byłam zwykłą wampirzycą z wielkim przeznaczeniem. Oparłam głowę o bark Kol'a i starałam się wszystko poukładać w głowie.

 - Skoro ja jestem magiczną osobą, to moje dziecko również.

 - Niekoniecznie.

Podniosłam głowę i zobaczyłam jak pojawia się Anioł Przeznaczenia. To była kobieta średniego wzrostu z brązowymi włosami i mocno niebieskimi oczami jak niebo. Reszta też na nią patrzyła z ciekawości.

 - Kto to jest?  -spytała Phoebe.

 - Anioł Przeznaczenia. Jeden z wielu. Zapewne jesteś Aniołem mojego dziecka? - spytałam powoli wstając z łóżka.

 - Zgadza się, Primrose. Przepraszam, Venico - poprawiła się widząc mój delikatny grymas na twarzy - Twoje dziecko będzie zwykłym śmiertelnikiem, ponieważ zostałaś zapłodniona wbrew swojej woli. Będzie zdrowe, kochane i bezpieczne z tobą i Kol'em. Twoja babcia, Venica, miała dar wizji. Była wiedźmą, ale skrzętnie to ukrywała, by nie zostać spaloną na stosie. Wiedziała, że będziesz wiedźmą i wampirem. Przewidziała to.

 - Znałaś moją babcię? - spytałam zaciekawiona.

 - Tak, znałam ją. Poprosiła mnie, bym się tobą zaopiekowała tak jak i twoim dzieckiem. Znała twojego prawdziwego ojca. Wiedziała, że będziesz zła, kiedy dowiesz się prawdy. Nie odtrącaj go...Porozmawiaj z nim. Zaufaj odpowiednim osobom i przekaż im twój sekret. Zrozumieją.

Po tym zniknęła. No to się porobiło. Odwróciłam się do nich powoli.

 - Czyli...twoja mama nie była wiedźmą, ale jej mama tak. 

 - Tak. Zawsze lubiłam spędzać z nią czas. Opowiadała mi różne ciekawe historie, zawsze mówiła, że zdobędę świat, ale będę mocno skrzywdzona. Nie wiedziałam, co miała na myśli. Teraz już wiem.

 - A te osoby, którym chcesz powiedzieć prawdę, to...

 - Neal i Philip. Coś czuję, że Philip mi uwierzy, ale boję się, że jego narzeczony tego nie zrozumie. Coś czuję, że on też ma swój malutki sekret. - przyznałam siadając na łóżku - Z Gideonem porozmawiam później. Kiedy ochłonie między nami atmosfera.

Venica CrownWhere stories live. Discover now