Kolejne Spotkanie

18 2 2
                                    

Leżałam już w tym szpitalu jakieś 2 dni. Nie mogłam zasnąć w nocy, ponieważ strasznie mi się odbijało i pielęgniarki przychodziły do mnie co jakąś godzinę sprawdzając mój stan zdrowia. Chyba było coś złego z moim stanem zdrowia, bo coś Neal się nie pojawiał. Boję się, co może stać się z moim dzieckiem. Z tych czarnych myśli wyrwały mnie otwierane drzwi. Myślałam, że to dziewczyny przyszły mnie odwiedzić, a tu, niespodzianka. Przyszły dziewczyny ze starej pracy i 3 ochroniarzy. Mieli prezenty i trzymali pięknego torta.
- O rany. Cześć - powiedziałam uradowana siadając.
- Hej, Veni. Postanowiliśmy ci zrobić niespodziankę i zrobiliśmy ci wczesne Baby Shower. - powiedziała z uśmiechem Daisy przytulając się do mnie.
- Dziękuję -  odparłam - Jaki piękny tort. Czekoladowy z truskawkami? - spytałam z nadzieją.
- Tak. I do tego dużo jagód i bitej śmietany. Informacje od dziewczyn i Kol'a - rzekł Jack stawiając go na stoliku.
- Jej. Dobrze, opowiadajcie, co u was słychać?
- U mnie wiesz co się kroi. Magisterka i dużo wkuwania. Daisy urodziła zdrową córeczkę i zostawiła ja z nianią.
- To prawda. - przyznała Daisy- Wychowuje sama córkę. Jest ciężko, ale daje sobie radę. Nazwałam ja na cześć byłej szefowej i najlepszej przyjaciółki. Venica. I ma tak samo ciemne włoski co ty.
- Na serio nazwałaś swoją córkę moim imieniem. - rzekłam robiąc duże oczy ze zdziwienia--Matko, to dla mnie zaszczyt.
- Proszę, Veni.
- U mnie nic się nie zmieniło. Dalej jestem samotną dziewczyną, która mieszka z kotem i psem. I ta okropna praca. -wtrąciła Vanessa.
Jack chrząknął znacząco. Od razu się uciszyła.
- Wiem, jakie są tam warunki. Meg mi powiedziała. Nie rozmawiamy o tym teraz, proszę. Nick, co u ciebie słychać. Coś ostatnio się do mnie nie odzywałeś. Obraziłeś się na mnie?
- Nie, nie obraziłaś. Po prostu... Jakby to powiedzieć.... - jąkał się szukając pomocy u reszty. - Jestem zmęczony i nie miałem siły i czasu zadzwonić.
Coś mi tu nie pasowało. Coś ukrywają przede mną.
- To będzie chłopiec czy dziewczynka? - przełamał ciszę Ryan, którego wcześniej zatrudniłam.
- Chłopiec. Będzie miał na imię David. Kol już remontuje pokój na przeciwko naszego, maluje i powoli mebluje. Możemy pokroić tort? Wygląda apetycznie.
Uśmiechnęła się pod nosem i Vanessa zaczęła kroić tort. Dostałam największy kawałek i zaczęłam od razu jeść. Mniam, jaki pyszny. Zauważyłam, że zerakają na siebie jakby ktoś miał powiedzieć coś, co szykowali na mnie. W końcu Meg nie wytrzymała i powiedziała.
- Chcemy, byś wróciła do pracy jako kierowniczka.
Spojrzałam na nią zaskoczona, a Daisy westchnęła załamana, a reszta mroziła ją wzrokiem.
- Subtelnie to zrobiłaś - sarknął Ryan.
- Słucham? Czemu? - spytałam odkładając tort.
- Bo ten idiota przesadza we wszystkim. I to dosłownie. Nick miał już 5 nocek pod rząd. Jest wyczerpany, a studiuje i nie ma czasu się uczyć tylko prawie cały czas śpi. Ja tak samo. Raz się zbutnowałam i go opierniczyłam. Miałam przez to 6 nocek i kupe papierów do wypełnienia. Ledwo już wyrabiam na studia. Daisy też ma dużo roboty. Powiedział, że jak chciała bachora, to niech na niego zarabia, a nie płacze po kątach. Tak robi ze wszystkimi. Traktuje nas z góry i się wymądrza. Na wszystkim skąpi. Klienci są niezadowoleni i szybko odjeżdżają. Nie wytrzymujemy już z nim. Proszę, zrób coś.
Ta wypowiedź mnie bardzo zaskoczyła. Nie sądziłam, że jest tak masakrycznie źle. To jest wręcz nienormalne, by tak traktować klientów i współpracowników. Co mam zrobić?
- Dziękuję za informację, Meghan.
Odwrócili się i zobaczyli byłego szefa z bukietem pięknych czerwonych róż i jakimś prezentem dla dziecka. Spuściła zawstydzona wzrok tak samo jak reszta, a ja... Nie wiedziałam, hak zareagować. Wszedł bardziej do środka patrząc uważnie na byłych pracowników.
- Dobrze cię widzieć, Venico- powiedział przytulajac się do mnie delikatnie i dając prezent wraz z kwiatami.
- Pana też - odparłam z uśmiechem.
- Te informacje są bardzo mi potrzebne, by porozmawiać z synem. Obiecuję, że nie powiem, kto to powiedział. Nie jest wam wstyd? Zamiast się martwić o stan zdrowia waszej przyjaciółki i byłej szefowej, to marudzicie, co się dzieje w moim hotelu. - opieprzył ich na koniec.
- Przepraszamy - odparł za wszystkich Jack. - Jak się czujesz?
- Dobrze się czuję. Ale martwię się o dziecko. Coś lekarz nie przychodzi z wynikami badań.
- Wszystko będzie dobrze, Venico. Kol na pewno się postara, byś się dobrze czuła. - pocieszyła mnie Vanessa.
- Masz może ochotę przejrzeć prezenty? - zaproponowal Nick.
- Pewnie.
W momencie, kiedy miałam rozpakować pierwszy prezent, weszła pielęgniarka z jedzeniem
- Widzę, że pani jest słodko - zauważyła wskazując na tort.
- Zgadza się. Kiedy przyjdzie mój lekarz prowadzący? Miał przyjść dzisiaj rano.
- Za chwilę powinien przyjść. Miał nockę. Ale mam pani też przekazać, że maluszek jest zdrowy, tylko pani musi dużo odpoczywać i leżeć.
- To do mnie nie pasuje - zachichotałam.
- Zauważyliśmy. Za jakąś godzinę powinien przyjść doktor Goldberg.
Po tym wyszła, a w między czasie Ryan ukroił tort byłemu szefowi.
- Bardzo pyszne. Sami upiekliście?
- Ja upiekłam- pochwaliła się Vanessa.
Po tej wypowiedzi Daisy dostała wiadomość. Kiedy ją przeczytała, zbladła. Szepnęła i pokazała to Meg, która zacisnęła szczęki wkurzona.
- Przed gośćmi nie ukrywa się żadnych tajemnic- upomniał ich były szef.
- Przepraszamy. To... z pracy nowy grafik. - odparła zmieszana Daisy.
- Tylko do ciebie wysłał? - spytałam zaskoczona zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Kiwnęła głową, że tak.
- Czasami nie wysyła w ogóle tylko dzwoni i nas pyta, czemu nie przyszliśmy do roboty. - dodał delikatnie ziewając Nick.
- Proszę mi to pokazać. Chcę zobaczyć. A ty, synu idź do domu, bo zaraz padniesz ze zmęczenia - poprosił go.
- Dobrze. Do zobaczenia. Chcę być chrzestnnym, Ven.
- Pomyślę. Cześć.
Po tym wyszedł, a szef przeglądał grafik. Widać, że jest zły i zawiedziony.
- Porozmawiam z nim, kiedy odwiedzę hotel. Zobacz, Venico i powiedz, co o tym sądzisz.
Podał mi telefon i zmarłam. To jest wręcz nienormalne. Po tym grafiku widzę, że jest tylko 5 ochroniarzy na cały hotel, 10 recepcjonistek. Tak nie może być.
- Więc na miejscu szefa zatrudniłabym więcej ochroniarzy i recepcjonistek zważając na to, że pracuje tu dużo studentów i praktykantów oraz matek. Studentom dałabym mniej godzin pracy i obniżyłabym im płacę o 10%, a matkom podwyższyła płacę też o 10%. A praktykanci to przychodziliby tylko raz w tygodniu na cały dzień i byli przy szefie lub szefowej recepcjonistek. Zatrudniłabym dodatkowo 5 ochroniarzy i tyle samo recepcjonistek.
Szef kiwnął z uznaniem głową, a reszta patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Po waszym grafiku sądzę, że musicie już iść do swoich domów i pójść spać, by być jutro i dzisiaj przyszykowanym. Przekażcie to waszemu koledze.
Przytulili się do mnie na pożegnanie, pożegnali się z nim również i wyszli. Westchnął ciężko i pokręcił załamany głową.
- Mój syn, Trevor, zawsze miał wszystko czego chciał. Był rozpiesczany przeze mnie i swoją matkę. Przed to traktował wszystkich z góry i myślał, że może mieć wszystko i wszystko rządzić. Kiedy usłyszał, że odchodzę na emeryturę, to się ucieszył. Myślał, że on teraz będzie rządził ludźmi. Bardzo się wściekł, kiedy się dowiedział, że to właśnie ciebie wybrałem na mojego zastępcę. Chciał pojechać do Nowego Jorku i zrobić Ci awanturę, ale w porę go powstrzymałem. Teraz robi wszystko, by być jak najlepszym szefem, ale nie widzi, że krzywdzi swoich pracowników i moje dzieło. Prawda jest taka, że mój rodzony syn jest prawdziwym tyranem i kretynem. Staraliśmy się dać mu wszystko, a już zwłaszcza miłość, ale już za późno. To mój błąd i żony, która ubolewa nad tym wszystkim. Boję się o nią, że ją wykończy. Boję się także o niego, jak każdy ojciec.
Słuchałam jego wyznań bardzo zaskoczona. Nie sądziłam, że obcy człowiek wygada mi się. Był bardzo dobrym człowiekiem i pracodawcą.
- Proszę pana...
- Mów mi po imieniu, proszę. Gregory.
- Dobrze... Gregory. To nie twoja wina, że twój syn jest tym, kim jest. Każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Boi się o jego przyszłość, kim może być. Robimy wszelkich starań, by był jak najlepszym człowiekiem. To nie ty ani twoja żona zrobiliście ten błąd. To ON wybrał te drogę, nie wy. Nie zadręczajcie się tym, proszę. - pocieszyłam go chwytając go za dłoń.
Uśmiechnął się blado do mnie.
- Zawsze potrafiłaś pocieszać. To była twoja zaleta. Zawsze umiałaś pocieszać, wspierać i dobrze zarządzać. Przy tobie się czułem, jakbym szedł do drugiego domu, a nie do pracy. Mówię Ci to nie jako były szef, tylko jako twój przyjaciel, który traktuje cię jak córkę, o której zawsze marzył... Ten hotel jest dla mnie jak dziecko. Chciałem, by moje dziecko zarządzało nim, ale się pomyliłem w połowie. Wiem, że to szaleństwo prosić cię o to, ale... Chciałbym, żebyś kierowała hotelem z domu. Wiem, że to dla ciebie za dużo, ale... Ty byłaś i jesteś najlepszym kierownikiem. Lepszym ode mnie. Przemyśl to.
Po tym pocałował mnie w czubek głowy i wychodził z pomieszczenia. W drzwiach się do mnie odwrócił i zapytał.
- Jak nadasz dziecku na imię?
- David.
Kiwnął głową i wyszedł. Odparłam załamana głowę o poduszkę. Co mam teraz zrobić? Nigdy Gregory.... Łał, jednak będę mieć dwa powody, by nadać tak mojemu synowi na imię. On nigdy tak się przy mnie nie rozgadał. Pamiętam, że jak miałam przerwę w pracy, to przychodził do mnie z kawą i rozmawialiśmy o różnych sprawach nie związanych z pracą. Przy nim zamiast być spieta, tak jak przy innych szefach, to przy nim się rozluźniałam i rozmawiałam normalnie. Ale ten kretyn... Jak można tak traktować matki z dzieckiem??? Westchnęłam i dotknęłam kartki od Neal a i dostałam wizję. Widziałam, jak Elijah zabija go w swoim biurze. Otworzyłam rzerazpna oczy, wyrwałam z rąk te rurki i pobiegłam szybko do jego biura. W między czasie zawołałam Philip'a i Leo. Otworzyłam jego biuro i się przeraziłam. Wysyłał z niego krew, więc go odepchęłam go za pomocą telekinezy. Odleciał na przeciwległą ścianę niszcząc meble. Pojawili się wtedy Duchy Światłości. Kiedy  zobaczył, w jakim stanie jest jego chłopak, to prawie się rozpłakał.
- Weźcie go w bezpieczne miejsce i uzdówcie. - zakomenderowałam.
- Ciebie też weźmiemy. Chcę cię zabić - rzekł poważnie Leo- Myśl o dziecku.
Kiwnęłam głową. Cvsycilam ich za ramiona i orbowali. Wtedy poczułam, że ktoś chwyta mnie za nogi i ciągnie. Spadłam na dół, zniszczyłam jego biurko i straciłam przytomność.

Venica CrownWhere stories live. Discover now