Kolejny początek

28 1 1
                                    

Pustka. To jest to zapomniane uczucie, kiedy kogoś się traci. Kogoś, kogo się kocha, wychowywało, traktowało jak córkę. Cholerna pustka, która wlewa truciznę do ciała i odbiera ci siłę, chęci do życia. .... Nawet odbiera ci chęci płaczu. Dusisz to w sobie nie śpiąc i chodząc po całym domu jak cień i nic nie robisz.

Tak się właśnie czuję. Cholerną pustkę. Myślałam, że już tak się nie zachowam po innych pogrzebach czarownic Warren, ale się myliłam. Jest gorzej. Wcześniej płakałam przez tydzień, a teraz.... Nic, zero..... Nic nie mówię i sunę się z kąta w kąt. Jak cień depresji, która pojawi się w odpowiednim momencie. Właśnie w tym. Depresja znalazła idealny moment, by zaatakować. Perfekcyjny moment.

Pogrzeb Prue jest właśnie dzisiaj. Dokładnie ze godzinę. Siedziałam w pokoju i nakładałam czarną spódnicę. Kol wszedł cicho do pokoju i patrzył się na mnie zmartwiony.

- Dziewczyny już pojechały. Elijah i Darryl czekają na nas - powiedział spokojnie.

Kiwnęłam delikatnie głową ciągle nic nie mówiąc. Usiadł koło mnie i delikatnie przytulił.

- Wiem, że cierpisz. To normalne. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Wiesz, że jest jeszcze ktoś inny - powiedział całując mnie w policzek.

Milczałam nawet nie trawiąc jego słów.

- Kol, zostaw nas na chwilę samych.

To był Jeleń. Nawet nie podniosłam głowy. Pewnie będzie mnie namawiał, bym coś powiedziała lub zapłakała. Czuję łzy, ale nie mam ochoty płakać. Mąż wstał i wyszedł. Elijah zamknął drzwi i zaczął chodzić po pokoju.

- Też samo to czuję. Zabiłem przez to 5 osób. Spokojnie, przestępców. Nie pomyślałem, że będę tak przeżywać śmierć któreś z dziewczyn. Ale jednak.... - głos mu zadrżał - Też czuję pustkę, ale czuję także coś innego. Kogoś innego. Wiem, że to czujesz. Poczuliśmy to w nocy.

Wiem, o czym mówi. Poczułam przyjemne dreszcze i obraz przed oczami. Widziałam Paige. Najpierw jej młodszą wersję, a później dorosłą.

- Podejrzewam, że pojawi się na pogrzebie. Poczuła więź z rodziną. Pozna swoje przeznaczenie..... Wiem, że ci ciężko, ale musisz to przetrwać.

Po tych słowach stanął przede mną i wyciągnął dłoń. Spojrzałam na nią beznamiętnie, a później na niego.

- Musimy to przetrwać. Musimy je wspierać. Tak jak ty obiecałaś Melindzie Warren i jej czarownicom. I tak jak ja obiecałem to ich mamie i babci. MUSIMY to zrobić. Razem.

Te słowa podniosły mnie minimalnie na duchu i zdziwiły. Też było dziwne to, że mój były chłopak dodaje mi otuchy i przeżywa to co ja, a nie mój żywy mąż. Ale ma rację. Musimy być silni dla dziewczyn, a już zwłaszcza dla Paige. Cicho westchnęłam i ujęłam jego dłoń. Pomógł mi wstać i pojechaliśmy na pogrzeb.

W Kościele było bardzo dużo osób. Przyjaciele, pracownicy, była klasa. I my. Rodzina. Wszyscy ubrani na czarno oprócz Wieszczki, której odwiecznym zadaniem jest chowanie czarownic. W rodzie Warren ja byłam tą Wieszczką. Udzielałam ślubów, chrzciny wicca i pogrzeby. Odpoczęłam, kiedy to właśnie Penny została nową Wieszczką po swojej śmieci.

Gdy weszliśmy do Kościoła od razu w oczy rzuciła mi się trumna. Biała z mnóstwem kwiatów. Kolejny cel prosto w serce. Kol poprowadził mnie do drugiej ławki. Obok usiadł Elijah, który był bledszy niż zwykle. To była jego druga ulubienica tuż po Piper.... Następny strzał w serce to był wtedy, kiedy zobaczyłam, że siostry nie siedzą obok siebie. Piper siedziała w pierwszej ławce obok męża, a Phoebe w drugiej ławce koło swojego wujka. Był również Cole. Widziałam jak Wieszczka szła odprawiać ceremonię. Kiedy napotkała mój wzrok, pokręciłam delikatnie głową, że nie. Nie chcę tego robić. Nie tak to sobie wyobrażałam.

Venica CrownWhere stories live. Discover now