Rozdział 8

24 4 0
                                    

,,Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewo, to zawsze będzie, że jest głupia.

Alicja

Budzę się wcześniej niż zwykle, ponieważ samolot mamy o szóstej piętnaście, czyli za jakąś godzinę i kilka minut. A jeszcze droga na lotnisko i odprawa. Leniwie schodzę z łóżka, kierując się do łazienki i zabierać przy okazji ubrania z komody. Obmywam twarz zimną wodą, aby na chwilę się obudzić, dopóki nie zacznę dobrze funkcjonować. Przebieram się w bordowy dres, żeby było mi wygodnie podczas lotu. Po wyjściu z pomieszczenia czystości, odłączam słuchawki i telefon od ładowarek, chowając jedną do worka. Na szybko ścielę łóżko i zamykam szafę, która zostawiłam otwartą. Zakładam słuchawki na szyję i wychodzę z pokoju, w którym nie będzie mnie przez kilka dni.

Schodząc po schodach i prawie się wywracam, kiedy dociera do mnie co zaraz będzie.

Samolot, a co za tym idzie, lot.

Do cholery, na co ja się zgodziłam? Nawet testamentu nie spisałam. Ciekawe czy Andrzej zaczął? O ile, zdaje sobie z tego sprawę. Powolnym krokiem zmierzam do kuchni. Biorę z górnej szafki miskę, a z dolnej łyżkę i płatki. Stawiam je na blacie, obok telefonu i wyjmuje z lodówki mleko, które wlewam do naczynia. W moim przypadku, podgrzanie go grozi pożarem, a zimne jest tak samo dobre. A nawet i lepsze.

***

Po dokonaniu odprawy i zajęciu swoich miejsc, czekamy na wystartowanie samolotu. Do tej pory nie potrafię sobie przypomnieć, jak się tu znalazłam. W dodatku bez środków nasennych lub innych leków na uspokojenie. Nie wiem, czy to dobrze czy źle, bo jeszcze tego ze sobą do końca nie ustaliłam, że cieszę się z tego, iż nie jestem w tym sama. Przecież Andrzej jest w takiej samej sytuacji jak ja. Zestresowany i przerażony obecną sytuacją, wybijający paznokcie w ramiona fotelu. Ciekawe czy wyglądam podobnie? Jedyną osobą, która jest z naszego paczki spokojna, jest Patrycja. Nic dziwnego, skoro kiedyś mówiła, że zawsze chciała przelecieć się samolotem.

Po pięciu minutach, słychać dźwięk odpalanego silnika, a ja zmawiam w panice modlitwę do Boga. Następne minuty są dla mnie wiecznością, a chwila oderwania kół od podłoża, horrorem. Momentalnie wbija mnie w fotel i zaczynam głośno wciągać powietrze, które zostaje zatrzymane w moich płucach. Kątem oka widzę, że Pat ubrała słuchawki, więc biorę z niej przykład. Może muzyka mnie trochę rozluźni, bo powtarzanie w głowie wdech i wydech, już przestało pomagać. Po przesłuchaniu jednej piosenki, a dokładniej Enej- ,,Może będzie lepiej”, udaje mi się wyluzować. Nie mam pojęcia, w którym momencie oczy zaczynają mi się do siebie kleić, ale jestem im za to wdzięczna, ponieważ udaje mi się usnąć.

***

-Alan? Alan do cholery, obudź się! Spadamy!- słyszę, że ktoś do mnie mówi, więc postanawiam otworzyć oczy. Jednak szybko zakrywam je ręką, ponieważ światło mnie oślepia.

-Jezu, Alan nareszcie się obudziłeś.- rozpoznaje głos Syriusza.

-Co się dzieje? Czy ja umarłam?- pytam, lekko nieprzytomna.

-Zaraz będziemy lądować.

-Yhym, dobra daj mi jeszcze pięć minut.- mruczę, układając się z powrotem do snu. Po chwili czuję pieczenie na policzku.

-Ała... Za co to?- jęczę, łapiąc się za bolące miejsce.

-Za to, że nie współpracujesz ze mną.- warczy, patrząc na mnie z wyrzutem.

-Syriusz, policzkowanie jej nam w niczym nie pomoże.- zabiera głos Andrzej.

-Ale mi sprawi przyjemność.- tłumaczy się Patrycja, a ja patrzę na nią ze zdziwieniem w oczach.- Nie bierz tego do siebie.- szybko dodaje.

-Ciężko nie brać. I czy ty wcześniej powiedziałaś, że spadamy?

-No co? Na Andrzeja podziałało. Po części.- dodaje po szybkim spojrzeniu w jej stronę, z powątpiewającym wzrokiem.

-Prosimy o zajęcie miejsc i zapięcie pasów.- odzywa się głos z głośnika- Niedługo będziemy lądować w Barcelonie.

Jak torpedy rzucamy się na pasy, które są wprawdzie zapięte, ale ostrożności nigdy za wiele.

***

Po wyjściu z lotniska łapiemy taksówkę, a dokładniej dziewczyny, ponieważ ja nie znam języka. Po kilku minutach, w końcu jedna się zatrzymuje, a my zaczynamy pakować walizki do bagażnika. Anita mówi coś na szybko do mężczyzny i wciska swój bagaż do środka. Po zamknięciu go, razem z Patka wsiadamy na tył samochodu, a Ania na przód, przekazując kierowcy adres jej babci. Po uzgodnieniu wszystkiego, a dokładniej mam taką nadzieję, bo za grosz niczego nie rozumiem, ruszamy z miejsca. Droga zajmuje nam z pół godziny, ponieważ są korki, których niestety nie można w żaden sposób obejść. Na szczęście w końcu docieramy do celu. Kiedy Andrzej płaci kierowcy odpowiednią sumę, to my przez ten czas wyjmujemy nasze rzeczy z bagażnika. Posiadając cały nasz asortyment, idziemy za Anią w kierunku bloku jej babci. Będąc pod drzwiami pukamy i czekamy, aż ktoś nam otworzy.

-Dzień dobry!- mówię z Patką, kiedy drzwi się otwierają, a Anita przytula się ze starszą kobietą.

-Dzień dobry dziewczynki.- odpowiada nam- Ania mi wspominała jak rozmawiałyśmy, że przyprowadzi gości. Ale wejdźcie, nie będziemy przecież rozmawiać w przejściu.- śmieje się wesoło, robiąc nam wejście, abyśmy mogły wejść z walizkami do pomieszczenia, a nie stać na korytarzu.- Czujcie się jak u siebie- informuje nas, zamykając za nami drzwi.

Po rozpakowaniu walizek, udajemy się na jedzenie, a atmosfera przy posiłku jest bardzo przyjemna. Po zjedzeniu przygotowanej własnoręcznie zapiekanki, babcia Ani proponuje nam wieczór filmowy, na który z chęcią się zgadzamy.

Po kilku godzinach dobrej zabawy, trzeba zacząć układać się do spania. W czasie, kiedy czekam na wolną łazienkę, postanawiam napisać do Filipa, w głębi duszy modląc się, żeby nie spał. Jedyną rzeczą, której nie ogarniam z geografii, są różnice czasowe.

Na szczęście, jeszcze jest dostępny, dlatego wymieniam z nim kilka wiadomości, odnośnie pierwszego tygodnia w nowej szkole i innych ciekawych rzeczy, które się wydarzyły dzisiejszego dnia. Co dziwne, mimo mojego początkowego uprzedzenia, które wyraźnie zakomunikowałam, nie wydaje się tym zrażony. Co więcej, już następnego dnia dodał mnie do znajomych na Facebooku, co było dla mnie nie małym zaskoczeniem, bo nie podawałam mu dokładnych danych.

Jedyne co mnie trochę zaniepokoiło, to kiedy wysłał mi SMS-a, z uśmiechnięta emotką i swoim imieniem, a numer nie zgadzał się z poprzednim. Jednak postanowiłam to zignorować, bo po co, ktoś miałby mi grozić?

Po trzydziestu minutach dostaję łazienkę dla siebie. Wykonuję wieczorna rutynę i układam się na kanapie. Anita śpi w swoim łóżku, ponieważ w przeszłości mieszkał tu jej tata, więc ona przejęła sypialnie, co jest dość logiczne. Syriusz, na początku miał spać w śpiworze na ziemi, ale postanowiłyśmy wspólnymi siłami rozłożyć kanapę, co nam się udało i razem ułożyłyśmy się na meblu. Podczas układania się do spania, dostaję wiadomość.

Filip: Dobranoc

Przewracam oczami z uśmiechem na ustach, odpisują mu to samo, po czym próbuje zasnąć.
*
*
*
*
~EssiLora~

Życie Niesie Wiele Niespodzianek [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now