Rozdział 1

13.9K 386 4
                                    

Nowy York

2 lata później

Emily

Cały czas byłam zabiegana, od ukończenia studiów pracuje jako sekretarka w małej firmie  B.T.I. Lubiłam tą pacę, choć czasami bardzo mnie męczyła. Musiałam brać udział w wielu spotkaniach, rzadko się zdarzało, że kończyłam pracę o wyznaczonej godzinie.
Do mojego gabinetu weszła Kate, była niską brunetką o zielonych oczach, od początku przypadła mi do gustu, pracuje tu od miesiąca, czasami wychodzimy razem do kluby czy restauracji.

-Hej Em, przyniosłam dokumenty dla prezesa, mogłabyś mu je przekazać? -

-Jasne, zostaw na biurku-

-Miałabyś ochotę wieczorem iść ze mną do kina? Będą grali film, który od dawna chciałam zobaczyć, a Jordan nie może że mną iść-

Nie lubiłam Jordana, był jej chłopakiem, poznałam go jakiś czas temu, gdy po nią przyjechał po pracy, wyglądał mi na podejrzanego typa. Nawet ostatnio słyszałam, że nie pracuje i Kate musi go utrzymywać.

-Przykro mi Kate, ale nie dam rady, obiecałam Joss, pamiętasz poznałaś ją ostatnio, że zostane z jej dziećmi-

-Pamiętam, bardzo ją polubiłam. To może dasz się wyciągnąć innym razem?-

-Jasne, możemy tam iść nawet jutro-

Przez interkom leżący na moim biurku odezwał się Bruno, mój szef.

-Emily kochana mogłabyś zamówić mi lunch? Miałem iść sam, ale mam dużo dokumentów do wypełnienia, a później muszę wykonać kilka ważnych telefonów-

-Jasne, to co zawsze? -

-Tak-

Bruno był lekko łysiejącym facetem po pięćdziesiątce, zawsze miał na sobie garnitur, od pierwszego dnia pracy go polubiłam, często odwiedzała go jedno żona Patricia, kilka razy zaprosili mnie na kolacje do siebie.
-To ja już pójdę, zdzwonimy się jutro-powiedziała Kate i wyszła.

Po trzydziestu minutach młody chłopak przyniósł lunch.

-Dzien dobry, poproszę dwadzieścia pięć  dolarów-dałam mu
pięćdziesiątke.
-Reszty nie trzeba- podziękował mi kilka razy i opuścił biuro.

Zapukałam do gabinetu Bruno i podałam mu lunch, podziękował mi i wrócił do rozmowy przez telefon, a ja poszłam dalej wykonywać swoje obowiązki, ale wcześniej miałam ochotę napić się kawy.

*****

Byłam w drodze do Josslin i Shade'a. Od momentu w którym się zeszli są nierozłączni. Shade każdego dnia się o nią stara, a teraz mają trójkę wspaniałych dzieci. Mała Morgan ma już trzy lata, a bliźniacy Caleb i Ian dwa.
Zapukałam do nich. Shade otworzył mi drzwi, na biodrze trzymał Caleba, a obok niego stał Ian. Byli bardzo podobni do ojca.

-Ciocia Emily przyszła-krzyczała Morgan i biegła w naszą stronę. Miała na sobie uroczą czerwoną sukienkę i długie blond włosy po Joss.
-Cześć kochanie- wzięłam ją na ręce i pocałowałam w policzek.

Poszliśmy do kuchni. Joss już tam była.

-Jak dobrze, że jesteś, na stole macie przygotowaną kolacje-

-Spokojnie, nie pierwszy raz z nimi zostaje-

-Wiem, ale zawsze bardzo to przeżywam, pamiętaj, że najpóźniej o dwudziestej pierwszej mają być w łóżkach- uśmiechnęła się do mnie.

-Skarbie idź się szykuj, albo się spóźnimy-krzyknął Shade.

Dzisiaj pierwszy raz od dawna zdecydowali się gdzieś wyjść.
Po dwudziestu minutach już ich nie było, musiałam wymyślic jakiś plan na spędzenie czasu z dziećmi. Na szczęście są bardzo spokojne.

Nieznajomi✔️[Two Souls II]Where stories live. Discover now