Rozdział 11

10.5K 290 0
                                    

Andrew

Była dopiero 8 a ja byłem w drodze do firmy, tradycyjnie miałem na sobie czarny garnitur, zadzwoniłem do moich braci i powiedziałem im jak Pipa chciała mnie oszukać, oboje mówili, że spodziewali się takiego czegoś z jej strony. Ulżyło im, mi z resztą też. Nie byłem jeszcze gotowy na ojcostwo. Teraz miałem tylko jeden cel.
Miałem już zaplanowany przebieg spotkania z Emily, musi się tylko na nie zgodzić.

****

Emily

Rano obudził mnie dzwoniący budzik, po chwili przypomniałam sobie, że obiecałam Indi i Lucjoszowi, że pojadę z nimi na zakupy do miasta.
Wstałam z łóżka, była dopiero 8:30, nie lubiłam tak wcześnie wstawać, ale było za późno bo wczoraj się zgodziłam.
Z szafy wyciągnęłam żółtą sukienkę, do tego włożyłam jeszcze bieliznę, która dostałam od Andrew, wyglądałam w niej gorąco.
Wyszłam na zewnątrz. Lucjusz stał przy samochodzie, jak na swój wiek wyglądał nieźle m, był tak samo wysoki jak Andrew.
-Dzień dobry Emily. Jak spałaś? -
-Całkiem dobrze, mimo że musiałam tak wcześniej wstać, a gdzie podziewa się India? -
-Wiesz jak to jest w końcu jesteś kobietą, gdy wychodziłem z pokoju zastanawiała się jeszcze co ma włożyć-
-Każda kobieta chce dobrze wyglądać-
-Oczywiście, ale czy musi na to poświęcać tyle czasu? - za jego plecami pojawiła się India.
-A ty jak zawsze lubisz narzekać, a sam jesteś nie lepszy, po prostu dzisiaj uwinaleś się szybciej-oboje zaczęli się śmiać. Miło się na nich patrzy.
-Ruszamy się bo nie ma za wiele czasu-
Byliśmy już w samochodzie.
-W następny tydzień wyjeżdżamy na weekend do Miami, nasza wnuczka ma urodziny, może masz ochotę wybrać się tam z nami? - nie spodziewałam się takiego pytania.
-To bardzo miło z waszej strony, ale zostanę tutaj, to przecież spotkanie rodzinne-
-Jak chcesz, ale pamiętaj, że zaproszenie jest wciąż aktualne, więc przemysl to jeszcze, będziesz mogła poznać resztę naszej zwariowanej rodziny, Andrew też chyba tam będzie-
To napewno tam nie pojadę, nie chce na niego wpaść, ale nie mówię im tego.
-Dziękuję bardzo, ale nie-
Już więcej nie poruszali tego tematu.
Po 30 minutach zatrzymaliśmy się pod wielkim marketem. Wolałam chodzić po sklepach z ubraniami, ale na to już za późno.
****

Do motelu wróciliśmy późnym popołudniem, gdy wysiedliśmy z samochodu Max zaczął biec w naszą stronę. Zaczął wskakiwać na mnie.
-Max też się cieszę, że cię widzę-
-Widać, że cię lubi, rzadko reaguje tak na naszych gości- powiedział Lucjusz.
-Bo oni nie zabierali go na spacery-
-Może coś w tym jest, możesz już iść odpocząć, poradzimy sobie sami z torbami, na pewno jesteś zmęczona zakupami w naszym towarzystwie-
Zakupy z nimi to niezła zabawa, dobrze się bawiłam, później poszliśmy do uroczej knajpy na obiad, z okna był widok na duży park, będę musiała tam wrócić.
-Na pewno? Mogę wam pomóc-tej samej chwili zaczął dzwonić mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki.
-Idź odbierz Emily, może to coś ważnego-
To drew.

-Cześć Emily, w końcu odbierasz, dzwoniłem do ciebie już kilka razy-
Spojrzałam na telefon, miał rację.
3 nieodebrane połączenia od Drew.
-Wybacz kochany, nie słyszałam, co tam u ciebie? Opowiadaj, dawno się nie widzieliśmy-
-Jakoś leci, właśnie szukamy z Johnny'm nowego mieszkania, te jest dla nas za małe. Dzisiaj idziemy na kolacje z jego rodzicami. A ty dalej jesteś na tym odludziu? Jak ty tam wytrzymujesz? -
-Wiesz Drew bardzo mi się tu podoba, jest tak cicho o spokojnie-
-A jak się czujesz? Już trochę lepiej?-
-Chyba tak, zaczęłam się powoli oswajać z myślą, że już ich nie ma-
-Przykro mi Emily, że to cie spotkało-
-Tak mi też, ale muszę żyć dalej, może niedługo wrócę do Nowego Jorku -
-Koniecznie daj znać jak wrócisz, zorganizujemy ci jakąś impreze, muszę już kończyć bo Johnny wrócił do domu, do zobaczenia-
Weszłam do motelu, zatrzymała mnie Lori, jest tutaj pomocą kuchenna, była uroczą kobietą po czterdziestce, miała blond włosy i niebieskie oczy, jej mąż Greg jest tu ogrodnikiem.
-Emily mam dla ciebie paczkę, przyniósł ją jakiś mężczyzna, gdy cię nie było, daj mi chwile to po nią pójdę-
Wróciła trzymając niewielkie pudełko, ciekawe co tym razem.
-Dziekuje bardzo-
Poszłam od razu do mojego pokoju, byłam ciekawa co tym razem wymyślił Andrew, bo to pewnie od niego. Nikt inny nie wysyła mi paczek.

Otworzyłam pudełko, w środku znajdowała się koperta, a obok był liścik.

Otworzyłam pudełko, w środku znajdowała się koperta, a obok był liścik

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Co on tym razem wymyślił.
Otwieram kopertę i zamieram.
W środku znajduje się bilet lotniczy do Honolulu.
O cholera, on jest na jutro na godzinę 13.
Wylot jest z lotniska niedaleko Shokan.
Czy on naprawdę myśli, że rzucę wszystko i zgodzę się na ten wyjazd? Jak on to sobie wyobraża?
Co prawda zawsze chciałam zobaczyć Honolulu, podobno jest tam pięknie, ale wolałbym to zrobić sama.
Muszę to przemyśleć.
Chciałam odłożyć kopertę, ale wypadła z niej jeszcze mała karteczka

Weź bieliznę, którą Ci podarowałem.

A.

Co za dupek, wzięłam telefon i chciałam do niego napisać, ale ciągle kasowałam tekst. To i tak nic nie da. On jest zbyt uparty.
*****

Andrew

Emily musiała już dostać bilety, ciekawe czy się zgodzi. Mam nadzieję, że tak. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to już za 24 godziny będę ją miał w swoim łóżku. Nie mogę się doczekać.
Widziałem ją dopiero trzy razy, ale ciągle jej pragnę.
Już niedługo będzie żałowała tego że tak długo musiałem na nią czekać.
Mój telefon zasygnalizował, że dostałem nowa wiadomość.

LORENZO: Pamiętaj bracie, że miałeś przyjechać do nas w następny weekend, rodzice też tu będą.

Już o tym zapomniałem.

JA: Postaram się :)

Nalałem sobie szklaneczka whiskey.

LORENZO: Bez dyskusji!

Muszę przełożyć kilka spotkań, i powinienem dać radę.

W moich myślach znów pojawiła się Emily, niedługo położę na niej swoje ręce.

Ciekawe czy Pipa wyniosła się już z mieszkania, będę musiał to sprawdzić.

##
#

Nieznajomi✔️[Two Souls II]Where stories live. Discover now