Rozdział 4

11K 348 4
                                    

Emily

Byłam już na miejscu, po drodze miałam mała awarię samochodu, ale w miejscowości w której się to wydarzyło był mały warsztat i szybko sobie z tym poradzili.
Shokan było uroczą miejscowością, będę poglądy tu spacerować, na około było dużo zieleni.
Zatrzymałam się przed motelem Italiano.
Dziwna nazwa, ale nie wynikałam w to.
Na podjeździe stało kilka samochodów, pewnie należały do innych gości.
Wysiadam w mojego samochodu i trochę się zachwiałam bo miałam na sobie obcasy, na szczęście miałam spakowane jakieś adidasy, wzięłam z bagażnika moją torbę i weszłam do środka.

***

Byłam już w moim pokoju, był przepiękny, z balkonu miałam widok na las, nie jestem przyzwyczajona do takich widoków bo całe życie mieszkałam w mieście, ale podoba mi się to.
Wcześniej poznałam właściciele motelu Indie, była uroczą starszą kobietą, coś czuję że ja polubie. Po moim wejściu od razu mnie poznała, mówiła że widziała mnie na kilku zdjęciach, które dostaje od Josslin.
Usiadłam na brązowej ławce, która stała przy ścianie i zaczęłam rozmyślać o ostatnich wydarzeniach. Brakuje mi rodziców, nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z ich utratą. Siedziałam tam przez jakiś czas, ale wróciłam do środka  bo zrobiło się chłodno. Pokój nie był duży, ale bardzo mi się podobał. Ściany były w kolorze beżowym. Przy oknie stało duże dwuosobowe łóżko, na którym było kilka poduszek, na środku stał stolik z kilkoma gazetami i wazonem z żółtymu tulipanami. Uwielbiałem te kwiaty, podeszłam tam żeby je powracać, pamiętam jak zawsze dostawałam je od taty na urodziny. W moim brzuchu zaburcczało, musiałam coś zjeść, będę musiała zejść do jadalni. Po drodze natknąłem się na Indie, obok niej stał jakiś mężczyzna, który był w nią wpatrzony, to musi być jej mąż.
-Emily poznaj mojego męża Lucjusza-
Mężczyzna popatrzył na mnie, po chwili wziął mnie w ramiona, byłam w lekkim szoku, przecież pierwszy raz go widzę, na szczęście zaraz mnie póścił.
-Lycjusz zachowuj się, wystraszysz Emily-powiedziała z uśmiechem India.
-Spokojnie, nic się nie stało, miło mi poznać-porozmawiałam z nimi jeszcze chwilę oboje byli bardzo sympatyczni, polecili mi kilka miejsc, które będę mogła odwiedzić. Na pewno wybiorę się tak jutro, muszę oderwać od czegoś moje myśli.
Oby to mi pomogło, Josslin bardzo zachwalała to miejsce, a ja jej ufałam.
Przypomniało mi się jeszcze, że miałam się do niej odezwać jak będę na miejscu, pewnie się o mnie martwi.

****

Andrew

Obudziłem się w mojej sypialni, byłem nagi, a obok mnie leżała jakaś kobieta, po chwili przypomniałem sobie wczorajszą noc.
Klub, drinki i co chwilę przystawiajace się panienki, ale nie miałem tego dość. Oblewaliśmy z moimi przyjaciółmi nowy kontrakt, pozwoli on zarobić mojej firmie kilka dodatkowych milionów.
Uwielbiałem takie życie, nie jeden facet mi zazdrości, a kobiety zrobią wszystko żebym zabrał je do swojego łóżka.
Popatrzyłem jeszcze raz na blondynkę leżąca obok.
Cholera..
Nawet nie pamiętam jej imienia.
Sandy, Menddy w sumie mam to gdzieś.
Blondyna otworzyła oczy i zaczęła się do mnie zbliżać. Już miałem powiedzieć jej, że może sobie iść, ale ona miała inne plany, usiadła na mnie okrakiem i zaczęła się o mnie ocierać, była naga. Na zebrach miała wytatuowany jakiś napis, jego autor się nie postarał, był okropny.
-W nocy było wspaniale, dawno żaden facet nie sprawił mi takiej przyjemności, marzę o powtórce-
Widocznie nigdy nie była z prawdziwym facetem, tylko z jakimiś laleczkami.
Jak chce powtórkę to jej ją dam.

***

Wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekał już na mnie kierowca.
-Witam Panie Riviera, dokąd Pan sobie życzy jechać?-
-Dzień dobry Jose, zabierz mnie do firmy, tylko pośpiesz się bo za 30 minut mam ważną videokonferencje-
Wróciłem do przeglądania meili w moim telefonie i zacząłem na nie odpisywać. Akurat odpisałam na ostatniego, gdy zatrzymaliśmy się pod firmą, która mieściła się na East River.
Bydynek miał 32 piętra, moje biuro było na ostatnim piętrze, byłem dumny z siebie, że sam tak daleko doszedłem.
Mój telefon zaczął dzwonić, ruszyłem w stronę wejścia i odebrałem nie patrząc kto to.
-W końcu odbierasz braciszku-
To mój brat Lorenzo, dawno go nie widziałem.
-Akurat mam chwilę, coś się stało że dzwonisz-
-Czy musi się coś stać żebym chciał porozmawiać z moim bratem? -
Przemilczałem to.
-Więc co u ciebie Andrew? -
-Wszystko w jak najlepszym porzadku, mam pełno nowych kontraktów w firmie-
-A ty jak zwykle tylko praca i praca, nie samą pracą człowiek żyje-
Już się zaczyna..
-Jeżeli to wszystko to muszę kończyć-
-Poczekaj, rozmawiałem wczoraj z rodzicami, mówili że po raz kolejny odkładasz przyjazd do nich, zrozum w końcu, że brakuje im ciebie-
-Wiem, a teraz muszę kończyć, mam spotkanie-
Wjechałem na ostatnie piętro. Byłem wściekły przez to co zobaczyłem.
Moja sekretarka siedziała przy biurku i malowała sobie paznokcie.
Co za bezczelność, nie pozwolę sobie na takie zachowanie w mojej firmie.
Poszedłem do niej i uderzyłem pięścią w biurko, spojrzałem w jej komputer i zobaczyłem, że ma tam otwarty jakiś film, który musiała teraz oglądać.
-Co to ma do cholerny znaczyć? Wylatujesz-krzyknąłem i udałem się do swojego gabinetu trzaskajac drzwiami. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Harrego, on zajmuje się rekrutacją nowych pracowników. Gdy odebrał od razu powiedziałem
-Potrzebuje nowej sekretarki na już-
- Ale dlaczego? Przecież niedawno ją zatrudnieś-
-Nie chcę teraz o tym mówić, załatw kogoś-
-Postaram się-
-Nie postaram się, tylko masz to zrobić, inaczej wyciągnę wobec ciebie konsekwencje-
Żuciłem telefon na biurko i zacząłem przygotowywać się do konferencji.
***

Byłem już po videokonferencji, nie przyniosła ona takiego efektu jakiego oczekiwałem, ale trudno.
Wyszedłem żeby zrobić sobie kawę, a za biurkiem siedziała jakąś kobieta, gdy mnie zobaczyła od razu się podniosła, wyglądała na zestresowaną.
-Dzień dobry, jestem Hellen Burton, otrzymałam niedawno telefon od Pana Harrego, że mogę zacząć od dziś-
Nieźle, szybko działa.
-Świetnie, przynieś mi czarną kawę bez cukru-wróciłem do siebie.
Po chwili usłyszałem jakieś krzyki. Wyszedłem sprawdzić co się dzieje.
Nie mogłem uwierzyć w to co widzę, jeszcze jej mi tu brakowało.
Usłyszałam zamykanie drzwi i przestała wrzeszczeć na sekretarkę i po patrzyła na mnie.
-Szukałam cię, a ta wywłoka nie chciała mi powiedzieć gdzie jesteś-
Chciałem wezwać ochronę żeby ją zabrała, ale ona ominęła mnie i weszła do mojego gabinetu.
Co ona może chcieć..

***

Josslin

Martwię się o Em. Od kilku dni jest w Shokan. Rozmawiałam ją kilka razy, mówi że już jej lepiej, ale słyszę w jej goście, że ciągle jest przygnębiona. Poprosiłam Indie żeby miała na nią oko, obiecała że się nią zaopiekuje, byłam jej za to wdzięczna.
Do sypialni wszedł Shade.
-W końcu śpią, już myślałem że nie będziemy mieć chwili dla siebie-
Zbliżał się do łóżka, najpierw pozbył się koszulki, a później spodni.
Nie mogłam uwierzyć, że mam tak wspaniałego męża.
Po chwili pozbył się moich ciuchów.
-W końcu mogę się tobą nacieszyć-wyszeptał i zaczął składać pocałunki na moim ciele.

###
Postaram się niedługo dodać kolejny rozdział😀
##

Nieznajomi✔️[Two Souls II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz