Rozdział 18

9.7K 285 1
                                    

2/3

Emily

Cały dzień spędziłam w mieszkaniu razem z Kate, wstała dopiero koło 15.
Zadzwoniłam do firmy i powiedziałam Bruno o całej sytuacji, był zaskoczony, bo poznał Jordana i wydawał mu się być dobrym mężczyzną, ale ja od razu się na nim poznałam.
-On ciągle do mnie dzwoni-powiedziała Kate, jej oczy były opuchniete od ciągłego płaczu.
-Wyłącz ten telefon i nie przejmuj się nim-
-A jak on dowie się gdzie jestem i tu przyjdzie? -
-Niech przyjdzie, już ja mu pokaże co o nim myślę-
W ciągnęłam z zamrażarki lody czekoladowo śmietankowe, wzięłam dwie łyżki i zaczęliśmy jeść z pudełka. Były pyszne.
Andrew pisał do mnie dzisiaj czy może wpaść, ale splawiłam go, musiałam być z Kate. Nie chcę żeby się załamała.
-Kate wiesz, że nie można tak tego zostawić, on musi zapłacić za to co zrobił-
-Boję się Em, nie znasz go, on jest nieobliczalny-
-Od kiedy to się dzieje? - chciałam wiedzieć.
-Od jakiegoś czasu, na początku tylko krzyczał, kilka razy mocniej ściągnął mnie za rękę, ale nic więcej, a później dopiero zaczął mnie bić, był bardzo zazdrosny, wściekał się na mnie nawet jak na ulicy popatrzył na mnie jakiś facet-zaczęła płakać, podałam jej chusteczki.
-Zawsze przepraszał i obiecywał, że to ostatni raz, a ja mu wierzyłam-
-Musisz się od niego odciąć-
-Wiem, muszę zabrać z mieszkania swoje rzeczy, może wrócę do rodziców do Chicago. Tu nie mam się gdzie podziać-
-Jutro poproszę Shade'a żeby pojechał że mną po twoje rzeczy, a narazie możesz zostać u mnie, a później coś się wymyśli-
Kate zaczęła płakać jeszcze bardziej.
-Dziękuję, nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty-
Złapałam ją za rękę.
-Nie ma za co, wiem że ty postąpiłabyś tak samo gdybyś była na moim miejscu-
-Masz rację-
Wyszłam przed dom żeby zadzwonić do Shade'a, przedstawiłam sytuacje Kate, od razu zgodził się pojechać że mną jutro po jej rzeczy do mieszkania Jordana.
Wróciłam do środka, Kate musiała się położyć bo nie było jej w salonie i w kuchni.
Nie szłam do niej, niech sobie odpocznie, potrzebuje tego teraz.

***************

Andrew

Skończyłem właśnie spotkanie i szedłem z sali konferencyjnej do mojego gabinetu.
Podeszła do mnie sekretarka Claudia, poprzednią musiałem wylać po tym jak podając mi kawę zalała mój garnitur.
-Panie Rivera ktoś chce się z Panem widzieć, mówiłam że trzeba się wcześniej umówić, ale do niej to nie dociera-
Miałem cichą nadzieję, że to Em, chciałem ją zobaczyć, może zmieniła zdanie i przyjechała.
Wszedłem do środka i moje marzenia legły w gruzach.
Przy oknie stała Pipa.
Zamknąłem drzwi, dopiero wtedy na mnie spojrzała.
-Co ty tu robisz? Nie przypominam sobie żebym cię zapraszał, wynoś się stąd, albo będę zmuszony wezwać ochronę-dla potwierdzenia moich słów wyciągnąłem telefon.
-Daj mi tylko chwilę, musisz mi pomóc, zrobię dla ciebie wszystko-
-Nic ode mnie nie dostaniesz Pipa-
-Jak możesz tak mnie traktować po tym wszystkim co przeszliśmy? Było nam tak dobrze-
-Przypominam Ci, że łączył nas tylko seks, i to w dodatku kiepski-
Od razu znalazła się przy mnie i chciała mnie spoliczkować, ale nie zdążyła bo złapałem jej rękę i przycisnąłem ją do ściany.
-Wynoś się stąd Pipa!! -
-Ty draniu jak możesz kłamać, nasz seks nie był kiepski, wiem że kłamiesz, a teraz musisz mi pomóc-
Ponownie wyciągnąłem telefon i wybrałem numer sekretarki.
-Claudio przyślij ochronę do mojego gabinetu, mam tu nieproszonego gościa-
-Andrew potrzebuje pieniędzy, nie mam gdzie się podać-kontynuowała Pipa.
-To nie mój problem, miało cię prawie każdy facet w Nowym Jorku, może któryś z nich zechce ci pomóc-
Do gabinetu wpadła ochrona.
-Zabierzcie ją i nigdy jej tu nie wpuszczajcie-powiedziałem do jednego z ochroniarzy.
-Oczywiście Panie Rivera, to się więcej nie powtórzy-
Złapali ją u próbowali wynieść, ale ona ciągle się szarpała i odgrażała, że ich pozwie.
-Zostawcie mnie idioci, jeszcze mnie popamietacie-
Słyszałem ją jeszcze, gdy byli już na korytarzu.
Na 16 miałem zaplanowane jeszcze jedno spotkanie. Zostało mi jeszcze trzydzieści minut.
Z szuflady biurka wyciągnąłem paczkę cygaro i zapaliłem jedno. Wyszedłem na balkon i patrzyłem na Nowy Jork z góry zaciągając się cygarem. Rzadko palę, ale dzisiaj jakoś naszła mnie ochota.
****

Nieznajomi✔️[Two Souls II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz