01

13 3 0
                                    


Valehanderok 1975. Piękne państwo,ale skrywa mroczną tajemnice zbyt krwawąby przedstawić ją w całej okazałości. Dwa lata temu rządy wkraju przejął Wiliam Thomas Reider zapoczątkowując terror,okrucieństwo i strach w całym kraju. Kontroluje wszystko: programytelewizyjne dając dwa programy,na których wyświetlane są jegocoraz to nowsze rozkazy, wystawy handlowe i co najgorsze ludzipozbawiając ich własnego zdania i godności. Wszystko po to, byzaszczepić w sercach obywateli obojętność na cierpienienajbiedniejszych zamieniając ich w bezduszne potwory, którzyprzechodzą obojętnie obok krwi i śmierci. Niektórzy próbowalisię przeciwstawiać, ale ich opór na nic się nie zdawał. Kiedynieposłuszeństwo zaczęto karać śmiercią ludzie z obawy o własneżycie wycofywali się, wykonując narzucone im rozkazy, ale w ichsercach rodził się ogień rebelii. Kolejne co spędzało nam sen zpowiek były podatki. Nikt nie zwracał uwagi na biedę czy warunkiżycia, nawet na zarabiane dochody. Kiedy do drzwi pukała milicjamusiałeś oddać wszystko co masz, żeby pokryć koszty. Tylkonieliczni sobie z tym radzili, pozostała większość zaludniałachodniki tracąc cały swój majątek. Najgorszą sytuacje miałapłeć piękna. Kobiety w przedziale od 18 do 35 roku życia siłązmuszane były do niewolniczej pracy. Traktowane były jak zabawki dospełniania erotycznych zapędów Konsula. Ulice przypominać zaczęłycmentarz. Ginęło na nich codziennie kilkadziesiąt kobiet, mężczyzni dzieci z trywialnych powodów, a mianowicie z głodu, zaniedbania ibraku opieki medycznej. Nie muszę wspominać, że za każdydobroczynny gest karano stryczkiem. Tak właśnie powstaliśmy my,rebelianci, buntownicy, ale przede wszystkim ludzie, którzy sągotowi oddać życie za wolne losy naszej ojczyzny, naszej kolebki.Jesteśmy zdani na własne siły, dlatego musimy się ukrywaćmożliwie jak najdalej od ludzi na usługach Konsula. Naszeschronienia nazywamy azylami, gdzie każdy może znaleźć swój małykąt. Najczęściej są to lasy, opuszczone perony, gruzowiska domów,wszędzie tam, gdzie czujemy się w miarę wolni. Na imię miLeonardo, mam 17 lat i wychowywałem się na tych ulicach, wraz zniespokrewnionymi ze mną Diaval'em, Raphael'em i Kristoff'em. Mamytylko siebie, dlatego traktujemy się jak bracia. Pewnej nocypotajemnie zebrałem wszystkich tych, którzy gotowi są zrobićwszystko by zmienić panujący w kraju porządek. Na swojej drodzespotykaliśmy wiele osób takich jak my: uciekinierów żyjących namarginesie społeczeństwa i łącząc siły wspólnie krzyżowaliśmyplany William'a R. Jestem dobrym strategiem i wojownikiem nieprzechwalając się. Nie jestem próżny, po prostu wiem na co mniestać i gdzie są moje granice, które ciągle staram się poszerzać.Nie minęło sporo czasu kiedy obwołali mnie swoim liderem. Dowódcąrebeliantów.

RebelianciWhere stories live. Discover now