Razia

Obudziłam się po raz pierwszy od niepamiętnie długiego czasu szczęśliwa i pełna energii. Nikt nigdy nie dał mi tyle ciepła, czułości i zrozumienia, jak on wczorajszej nocy... Ten ciepły głos, ten żar w jego zazwyczaj chłodnych oczach dały mi do zrozumienia, że wciąż kocham. Przynajmniej tak mi się wydaje... Znam to uczucie tylko z podręcznikowych definicji, które dokładnie określają zachodzące we mnie zmiany... Szybsze bicie serce, myśli, które ciągle wirowały wokół niego... Nadal czułam na skórze żar jego pocałunków, silne dłonie, poznające każdy centymetr mojego ciała, niemal z czcią, ciepły oddech, wywołujący ciarki... Jeszcze nigdy nie czułam się tak cudownie... Oplatały mnie silne ramiona, a uczucie bezpieczeństwa i spokoju zalały moje serce, niczym delikatna bryza... Patrzyłam na jego uśpioną, spokojną twarz. Na silnie zarysowaną szczękę, odznaczające się kości policzkowe i cudownie potargane włosy z szerokim uśmiechem na ustach... Błądziłam delikatnie dłonią po jego skórze, chcąc zapamiętać każdy rys... Upajałam się jego zapachem, który przypominał świeżą ziemię, mech, deszcz i las.Poczułam, jak jego ramiona mocniej mnie oplatają, przyciągając do siebie. W tym momencie byłam pewna, że niebo zgubiło jednego anioła... Położyłam dłonie na jego nagiej klatce piersiowej, czując pod palcami bicie serca i zgrubienia blizny... Chciałam się jej przyjrzeć. Była duża i gruba o poszarpanych brzegach... Biegła od prawego barku, aż do mostka... Palcami znaczyłam jej drogę, zastanawiając się w jakiej walce ją nabył... Czy każda wojna musiała przynosić ze sobą blizny i ból? 

- Jak się spało? - spytał zaspanym, miękkim głosem, posyłając w moją stronę tak rozbrajający uśmiech, że niemalże czułam, jak moje serce się rozpuszcza...

- Cudownie – odparłam, ledwo wykrztuszając z siebie słowa, marząc, by ta chwila trwała wiecznie.

- Zaczekam na ciebie – odparł, a w jego oczach ujrzałam emocje tak intensywne, że musiałam spuścić wzrok, czując się ich niegodna.... Zdołałam się tylko uśmiechnąć, nie potrafiąc w słowach wyrazić wdzięczności... Usiadłam na łóżku, odwracając się od niego plecami. Mimo, że byłam w bieliźnie, czułam się strasznie obnażona... Kiedy opadły emocje, a racjonalne myślenie powróciło, poczułam wstyd... Wstydziłam się swojego ciała i nie chciałam, aby on też na nie patrzył... Kim jestem ja, w porównaniu do tego anioła? 

- Nie musisz się wstydzić – szepnął, a w jego głosie powoli zaczęła przyczajać się obojętność... Jakby na chwilę stracił przy mnie swoją czujność, jakby za wszelką cenę starał się ukryć to, kim naprawdę jest... Czułam na swoich plecach jego chłodny wzrok, który niwelował ostatnie poczucie szczęścia i komfortu...  Nagle drzwi do pokoju otworzyły się szeroko i wpadł przez nie dwudziestoletni chłopak... Pisnęłam zaskoczona zakrywając ciało kołdrą... Uczucie upokorzenia wzrosło... 

- Szefie –  zaczął pobudzony, ale stanął jak wryty z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami... Jego policzki natychmiast nabrały czerwonej barwy, tak jak moje własne... Miałam ochotę zapaść się pod ziemię...

- Nie nauczyli cię pukać? - głos Leo znów przybrał ostrą barwę, nie okazując zakłopotania sytuacją... Podparł się na łokciach, co tylko uwydatniło jego mięśnie...

- Przepraszam – rzekł speszony chłopak – ale to ważne – mówił, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Jego wzrok błądził wszędzie, byleby tylko nie potrzeć ani na mnie, ani na Leo...

 - Słucham – odparł, jakby znudzony i to właśnie ten ton zranił mnie najbardziej... Poczułam się, jak stara zabawka, która nie zabiera zbyt dużych pokładów uwagi, jak dziwka... Zagryzłam mocno wargę z bólu i oburzenia... 

- Intruzi na terenie – oznajmił, a Leo zerwał się z łóżka, pośpiesznie zakładając na siebie spodnie... Jego twarz wyrażała gniew, oczy były czujne... Właśnie takie zachowanie było dla mnie, jak cios prosto w twarz...

RebelianciWhere stories live. Discover now