4.

2.9K 245 47
                                    

Od zmiany sali ćwiczeń minęło kilka dni. Do występu przed panem Kangiem zostały dwa tygodnie. I Hyunjin ani trochę nie słuchał zapewnień swoich przyjaciół, że to dopiero połowa czasu, który dostali na nauczenie się choreografii i z pewnością się wyrobią, zarówno jeśli chodzi o ich wspólny występ, jak i ten solowy Hwanga.

Ale dla niego czasu było za mało. Już dawno czuł się niekomfortowo, bo według niego dni mijały za szybko. Nie wierzył, że uda mu się dopracować wszystko i dopiąć na ostatni guzik. Nieważne, jak dobrze się czuł podczas tańca, nie wierzył. Po prostu nie potrafił.

Chociaż nawet nie próbował.

— Co powiecie na wypad do tej nowej knajpki dwie ulice dalej? — zaproponował Jisung, kiedy zebrali się pod szkołą po ostatnim dzwonku.

— Słyszałem, że mają dobrego kurczaka — wtrącił z szerokim uśmiechem Woojin, a reszta głośno wyraziła zgodę.

Przynajmniej tak myśleli. Nie zauważyli, że Hwang się nie odezwał.

— Ale tylko, jeśli Channie hyung płaci — mruknął Changbin, próbując wyswobodzić się z uścisku Felixa, choć wszyscy dobrze wiedzieli, że mu się to podoba.

Chan zaśmiał się nerwowo, mówiąc, że „dla moich ukochanych przyjaciół wszystko".

I wtedy kątem oka zauważył, że stojący obok niego dongsaeng nie wykazuje zainteresowania darmowym posiłkiem.

— Hyunjin, idziesz? — spytał, wyrywając szesnastolatka z transu, w który wpadł.

— J-ja... — zająkał się, zanim dotarło do niego, o co pytał go chłopak. — Nie, dzięki. Muszę poćwiczyć, przepraszam.

Odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę szkoły tańca, zostawiając przyjaciół lekko zszokowanych i zmartwionych.

***

— Jeszcze raz — powiedział do siebie, zamykając oczy i wzdychając głęboko.

Powtarzał choreografię już któryś raz, przestał liczyć po siedmiu. Nigdy jednak nie zatańczył od początku do końca. Był taki moment, w którym coś mu nie pasowało i nawet, jeśli uciekał do swojego świata, w pewnej chwili po prostu się zatrzymywał, jakby ktoś go sparaliżował. Wtedy zrywał kontakt wzrokowy ze swoim odbiciem, jego ciało zaczynało się trząść i upadał na podłogę.

Nie miał pojęcia, dlaczego tak się działo. Nie miał nawet siły, żeby o tym myśleć — za każdym razem, gdy lądował na panelach, wybuchał płaczem i musiał włożyć więcej wysiłku w zmuszenie się do wstania.

W pewnym momencie zabrakło mu łez. Cudem było, że nie zasnął, bo utrzymanie otwartych oczu kosztowało go dużo energii. Było już późno; powinien być już w domu.

Wciąż się trzęsąc, zabrał swoje rzeczy i spojrzał w oczy swojego odbicia jeszcze raz, zanim zgasił światło i wyszedł z pomieszczenia.

***

Droga do jego domu nie była długa. Tego dnia jednak ciągnęła się w nieskończoność. Ulice spowite były ciemnością, ale różniła się ona od tej, którą widział wokół siebie podczas tańca. Ta naturalna sprawiała, że nie czuł się bezpiecznie i coraz częściej przygryzał wargę, wzdrygając się przy każdym, nawet najcichszym dźwięku. Była przeciwieństwem jego ciemności. Tańcząc w mroku czuł się dobrze, komfortowo. Nie bał się braku światła wokół siebie. Z jakiegoś powodu ciemność nie sprawiała, że się bał. Była jego ochroną przed światem zewnętrznym, której tak bardzo potrzebował.

Dancer in the dark ⋄ Hwang Hyunjin ✓Where stories live. Discover now