Rozdział 4

4.2K 249 81
                                    

Od kilku dni znów biorę czynny udział w eliminacjach.

Rany powoli się goją, ale jest lepiej.

Dzięki spędzaniu czasu z bliskimi mi ludźmi czas płynie zdecydowanie szybciej i łatwiej.

Nawet wróciłam do nauki gry na fortepianie i coraz lepiej mi idzie, dzięki czemu słuch Alex'a coraz mniej jest narażony na uszkodzenie.

Jak codzień wchodzę do sali treningowej.

Przyszłam punktualnie, ale nie zauważyłam nigdzie Chrisa.

Znowu się spóźnia. Ostatnio zdarza mu się to częściej.

- Chcesz do mnie dołączyć? - Pyta mnie Diana, która niedawno przyszła i zauważyła, że nie ma nigdzie mojego trenera.- Dzisiaj mam w planach wspinaczkę.

- W sumie czemu nie, ale nie będę ci przekazać? - Spojrzałam wymownie na jej trenera, a ona jedynie wzruszyła ramionami.

Pociągnęła mnie za rękę i od razu ruszyłyśmy razem z jej trenerem do ścianki wspinaczkowej.

Jej trener był trochę starszy od Chrisa, ale lubiłam go.

Był chyba mniej wymagający niż Chris.

Zaczęłyśmy się wspinać, ale po jakimś czasie wyprzedziłam Dianę.

Byłam dużo wyżej od niej, dlatego zaczekałam na nią.

Odwróciłam się i gdy zauważyłam jak wysoko jestem ogarnął mnie lęk, dlatego odwróciłam się spowrotem i zaczęłam powoli liczyć do dziesięciu.

To mi zawsze pomaga.

Gdy byłam przy 8 byłam już spokojniejsza, ale już totalnie uspokoiłam się gdy Diana pojawiła się obok mnie.

- Boże, jak ty możesz tak szybko wchodzić i jeszcze się przy tym nie męczysz. - Głośno dyszała, przez co zaczęłam się śmiać i ruszyłam dalej, ale wolniej, żeby mogła za mną nadążyć.

Gdy weszłyśmy już na samą górę, zaczęłyśmy powoli schodzić w dół.

Gdy byłam już na tyle blisko ziemi, że mogłabym skoczyć odwróciłam się i ujrzałam Chrisa.

- Spóźniony. - Powiedziałam i zeskoczyłam prosto przed nim.

- Ty zdrajczynio, załatwiałem coś ważnego, a ty już mnie wymieniłaś. - Zaczęłam się śmiać. Jego zachowanie dorównywało pieciolatkowi.
- I jeszcze się bezczelnie śmiejesz. O nie, tak się bawić nie będziemy chodź młoda.

I ruszył w stronę wyjścia, a ja szybko pożegnałam się z Dianą i poszłam za nim.

Dogoniłam go i próbowałam utrzymać jego tępo.

- Rozumiem, że idziemy znowu biegać.

- Oczywiście. Ze mną nie ma tak łatwo. - Chociaż jak to mówił to twarz i głos miał śmiertelnie poważny to jednak w oczach kryło się rozbawienie.

Wyszliśmy na dwór i od razu puściliśmy się biegiem przez ogród.

Chris wyjątkowo zarzucił mocne tępo, zapewne specjalnie w ramach zemsty, przez co męczyłam się zdecydowanie szybciej.

Przez pierwsze kilkanaście minut nic nie mówiliśmy, ale jak zaczęłam mieć już problem w dalszym bieganiu, postanowiłam zacząć rozmowę, żeby zmusić go do zwolnienia.

- Co się stało, że aż tak bardzo się spóźniłeś?

- Zagadałem się z Angelicą o Eleanor. Moja żona chce ją za wszelką cenę sprowadzić do domu.

ZwyciężczyniWhere stories live. Discover now