Rozdział 24

4.2K 298 587
                                    

Wybudzam się już piąty raz w ciągu tej nocy z powodu koszmarów.

Brakuje mi Alex'a.

Obracam się po raz tysięczny na drugi bok, ale nadal czuję, że jest źle, aż nagle słyszę jak ktoś głośno idzie.

Po krokach wnioskuję, że idzie aż kilka osób.

Otwieram oczy i widzę kilku żołnierzy, którzy zbliżają się do naszych cel, ale puki co wchodzą tylko do Chrisa.

Gwardzista, który wyglądał na najważniejszego z nich wszystkich podszedł do mojego ojca i złapał go za twarz.

- No i co księciuniu. Dostałeś to na co zasłużyłeś. - Uśmiechnął się i odsuwając się, mocno kopnął Chrisa w twarz.

- Nie! - Wykrzyknęłyśmy jednocześnie z królową i od razu znalazłyśmy się przy kratach oddzielających nas od niego.

Chris leżał twarzą do ziemi i dopiero po chwili zaczął się podnosić, ale i tak po chwili oberwał z kolejnych kopniaków.

- Nie! Przestań proszę! - Krzyczałam szarpiąc kraty, które i tak ani drgnęły.

- Bo co? - Podszedł do mnie na co od razu odsunęłam się od kraty. - Ciesz się, że nie mam tyle czasu bo byłabyś następna. - Odwrócił się do żołnierzy stojących na zewnątrz. - Zabierzcie go.

Żołnierze złapali mojego tatę za ramiona i przytrzymali, żeby w miarę utrzymał się na nogach.

Żołnierz spojrzał na mnie po czym spowrotem na mojego tatę i z całej siły uderzył go z pięści.

- Do cholery! Zostaw go!

- A co mi zrobisz?

- Uduszę cię, a potem flaki wypruję.

- Chętnie to zobaczę, ale teraz... - Odwrócił się do reszty żołnierzy. - Wyprowadźcie ich. Egzekucję czas zacząć.

Do mojej celi weszło 2 gwardzistów i przytrzymali mnie za ramiona, prowadząc mnie do wyjścia.

Zapewne nie spodziewali się, że jeszcze będę próbowała zwiać dlatego nie trzymali mnie zbytnio mocno.

Dzięki czemu udało mi się wyrwać z nich uścisku i rzuciłam się na żołnierza.

Zaczepiłam kajdankami o jego szyję i zaczęłam go dusić od tyłu.

- To dopiero pierwsza faza. - Wyszeptałam mu do ucha, ale moje szczęście nie trwało długo, ponieważ żołnierze mnie od niego odciągnęli.

Zaczął się dławić, co napawało mnie radością.

Niech poczuje ból.

-Zabrać ich... i to już...! - Wysapał, próbując za wszelką cenę zaczerpnąć powietrza.

Złapali mnie i zaczęli prowadzić do góry.

Złość zaczęła powoli być zastępowana przez smutek.

To była moja ostania droga.

Moje ostatnie oddechy.

Moje ostatnie minuty.

Ale i tak jedyne o czym byłam w stanie myśleć to to czy Chris'owi nic nie jest.

Szedł przede mną, a raczej był ciągnięty, ponieważ nie miał siły stanąć o własnych siłach.

Był wymęczony, jak każdy z nas.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nic dzisiaj nie jadłam i jestem głodna.

ZwyciężczyniWhere stories live. Discover now