Rozdział 6

4K 274 69
                                    

Nie potrafiłam zwlec się z łóżka.

Bałam się nawet otworzyć oczy.

Coś czułam, że ten dzień to będzie jedna wielka klapa.

Jak żywy trup ruszyłam do jadalni.

Brak Diany uderzył we mnie z siłą błyskawicy.

Jej już nie ma i nigdy nie będzie, a puste miejsce obok mnie ciągle mi o tym przypomina.

Patrzę na puste krzesło obok mnie i czuję jak łzy same cisną mi się do oczu.

Zamykam je i biorę głęboki wdech, a po chwili czuję czyjąś rękę na swojej.

Amy uśmiechnęła się do mnie szczerze.

Odpowiadam jej tym samym.

One nie są moimi wrogami - Powtarzam sobie.

To osoba siedząca pomiędzy księciem, a królową nią jest.

Patrzę na niego i żałuję, że natura nie obdarzyła mnie laserem w oczach.

Staram się zjeść chociaż kawałek chleba, ale nie daję rady.

Dlatego ponownie staram się zabić króla wzrokiem.

Gdy skończył jeść, wyprostował się i spojrzał na nas wszystkich.

Wszystkie siedziałyśmy sztywno na swoich miejscach.

- Wszystkie macie świadomość tego, co zdarzył się wczoraj. Panna Spencer okryła hańbą i siebie i swoją rodzinę, dlatego zostanie pożegnana jak zdrajca. - Zrobił przerwę i ponownie się po nas rozejrzał. - I nie myślcie sobie, że to co zrobiła coś zmieni. Zadanie odbędzie się tak jak było ono planowane, a rywalizacje będą ciągle trwać i nikt tego nie zmieni.

Nagle stało się coś czego w życiu ani ja ani chyba żadna osoba w tym pomieszczeniu by się nie spodziewała.

Królowa z całej siły uderzyła pięścią w stół przez co wszystkie naczynia zabrzęczały, a wszyscy podskoczyli na swoich miejscach.

- Ty tego nie widzisz? - Pyta z mordem w oczach, patrząc na męża. - Przez ciebie ta biedna dziewczyna popełniła samobójstwo to cię nie rusza?

Król był zdumiony wybuchem żony, bo nie odpowiedział od razu, a ja poczułam dumę z królowej.

Po chwili jednak prawdziwy król wraca.

- Moja droga ofiary w tej grze są nieuniknione. - Powiedział to ze spokojem i wskazał ręką na jakiegoś lokaja. - Przynieś coś królowej na uspokojenie.

- Nie chce niczego! - Była tak wściekła, że aż wstała i patrzyła z góry na męża. - Przerwij to. Zakończ tą wojnę, może jeszcze nie jest za późno!

Tym razem to król wstał z taką siłą, że aż jego krzesło się przewróciło.

- Uważasz, że mam pokazać słabość? Nie jestem tobą. Nie ukorzę się przed tą starą dziwką z Saviour, ani nie przerwę rywalizacji. Nikt nie jest potężniejszy ode mnie i nikt nie ma prawa mnie zatrzymać. A już zwłaszcza ty!

- A właśnie, że mam takie prawo. Jestem królową, moje zdanie na scenie politycznej również się liczy. Nawet nie wiesz na co mnie stać.

- Grozisz mi?! - Wykrzyknął i uniósł rękę, jakby miał zamiar ją uderzyć.

Instynktownie wstałam z miejsca.

Książę zrobił to samo.

Reszta dziewczyn nie wiedziała co zrobić.

ZwyciężczyniWhere stories live. Discover now