Rozdział 18

3.8K 282 26
                                    

Właśnie skończyła się ostatnia już lekcja etykiety.

Nawet nie sądziłam, że będzie mi przykro z tego powodu.

Życie jednak jest krótkie i kruche.

Ostatnio moim jedynym zajęciem jest siedzenie przy tym przeklętym oknie, patrzenie się za nie i użalanie się nad sobą, ale nie potrafię robić czegoś innego.

Ostatnie chwile życia marnuje właśnie na to.

Na gapie się bez sensu.

Marnotrawię coś co powinnam wykorzystywać, ale nie mam do tego siły.

Powoli zaczynam się poddawać.

Moje jakże cudowne rozmyślenia ktoś przerywa i
do mojego pokoju bez pozwolenia wchodzi Natalie.

- Tak możesz. - Mówię nie ukrywając irytacji.

Ona jednak zlewa moje słowa i podchodzi do mnie w szybkim tempie.

- Moi rodzice jutro przyjeżdżają.

Dopiero po chwili dociera do mnie sens jej słów.

- Jak to?

- Alex mi powiedział przed chwilą jak wracałam ze spaceru. Podobno zawsze rodzice finalistek są razem z córkami no i właśnie moi przyjeżdżają.

- To chyba dobrze, prawda? - Pytam bez entuzjazmu.

- No właśnie nie, nie chcę ich tutaj.

W tym momencie przypomniałam sobie rozmowę jej i jej mamy, którą słyszałam, bo stały tuż pod moimi drzwiami i wcale nie była ona miła.

- Do ciebie przynajmniej ma kto przyjechać. - Stwierdziłam ze smutkiem. - Zrobiłabym wszystko żeby tu ze mną byli.

- Wiem. - Usiadła na moim łóżku i ukryła twarz w dłoniach. - Wciąż nie mogę uwierzyć, że moje życie tak się skończy. Zawsze miałam nadzieję umrzeć w sędziwym wieku, a nie kiedy moje życie ma się dopiero rozkręcić. Przecież mam przed sobą jeszcze całe życie.

Zaczęła płakać, a mnie zamurowało.

Pierwszy raz widzę ją płaczącą.

Instynktownie usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem.

- Może żadna z nas nie będzie musiała umierać.

- Willow naprawdę w to wierzysz? - Spojrzała nie mnie, po czym spojrzała pusto przed siebie. - Zapewne dowalom nam coś z czego ledwo jedna z nas wyjdzie cało, a co dopiero obydwie.
Poza tym ja przy tobie nie mam szans. Ani w walce, ani w sprycie, ani u niego.

Wiedziałam o co jej chodzi, ale spróbowałam udawać, że tego nie słyszałam.

- Będziemy sobie pomagać.

- Przecież będę dla ciebie bardziej jak kula u nogi. W pewnym momencie i tak mnie zostawisz na pastwę losu i tyle z tego będzie.

- Obiecuję ci, że nie zostawię cię, ale oczekuję tego samego od ciebie. To może się udać, ale tylko wtedy kiedy będziemy sobie pomagać. Pokażmy im, że to my jesteśmy kowalami własnego losu i to od nas zależy jak to się wszystko zakończy.

Sama nie wierzyłam w swoje słowa.

Wszystko było jednym, wielkim kłamstwem, ale mimo to wyciągnęłam do niej rękę.

- Umowa stoi?

Z lekkim wahaniem wzięła moją rękę i uścisnęła ją.

*

ZwyciężczyniDove le storie prendono vita. Scoprilo ora