Rozdział 11

4.2K 273 38
                                    

Przez całą noc myślałam o tym co powiedziała mi wczoraj królowa.

Muszę porozmawiać z Natalie. 

Nasze losy zależą już tylko od nas. 

Wpatruję się w drzwi do jej pokoju, które znajdują się obok moich. 

Podniosłam powoli rękę i energicznie zapukałam. 

Usłyszałam dźwięk przesuwającego się krzesła i dopiero teraz zdałam sobie sprawę co właśnie zrobiłam. 

- Boże co ja wyprawiam. - Mówię, a w tym momencie jej drzwi się otwierają, a przede mną stoi ona we własnej osobie. 

- Coś tak czułam, że po pewnym czasie przyjdziesz. Czego chcesz?

- Musimy pogadać?

- Serio? - Już chciała zamknąć mi drzwi, ale szybko wsunęłam nogę między nie.

- Serio. Od tego może zależeć nasze życie, a myślę, że na tym ci akurat zależy. 

Spojrzała na mnie gniewnie, ale po chwili jej wzrok złagodniał i otworzyła mi szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka. 

Wyglądał prawie tak samo jak mój.

Stanęłam na jego środku i  przyjrzałam się uważniej Natalie.

Dopiero teraz zauważyłam, że wygląda na naprawdę przybitą.

Wciąż mam wzrok skupiony na niej i dopiero kiedy zbliża się do biurka, zauważam kilka pustych butelek po alkoholu, stojących na nim.

Natalie siada przy biurku i nogą odsuwa lekko drugie krzesło dając mi znać, żebym usiadła, co też robię.

- Powiedz mi, czy ty też czułaś taką no nie wiem pustkę... no wiesz... po tym incydencie z Smith'em?

- Pytasz mnie czy czułam się jak totalny, gówniany potwór? Tak dokładnie tak się czułam, a może nawet jeszcze gorzej.

- Racja, ty się z nim naprawdę przyjaźniłaś.

Chciałam zapytać jak wyglądały jej relacje z Jasmine, ale nie zdążyłam, bo zaczęła ponownie mówić.

- Wiesz od początku miałam tylko ją, a ona... tak naprawdę  traktowała  mnie  jak swoją służąca... a ostatecznie chciała mnie zabić.

Spuściła głowę, jakby chciała ukryć napływające łzy.

Nigdy wcześniej nie widziałam jej w takim stanie.

Przez chwilę zastanawiałam się czy to na pewno ona.

W pewnym momencie chciałam ją nawet złapać za rękę, nie wiem po prostu dodać jej trochę otuchy, ale nie zdążyłam zrobić choćby najmniejszego ruchu, bo ta podniosła energicznie głowę. 

- To co? Masz jakiś plan? - Powiedziała to zdecydowanie twardszym głosem, niż przed chwilą, co przypomniało mi, że relacje między nami wcale się nie zmieniły, co sprowadza mnie trochę na ziemię.

- Musimy razem współpracować inaczej wszystko szlag trafi. 

- Wiesz co w życiu nie  pomyśłabym, ze zaoferujesz mi współpracę. 

- Możesz mi wierzyć, że nie jesteś wcale bardziej zdziwiona ode mnie. 

- Czyli co? Proponujesz mi zawieszenie broni między nami?

- A masz lepszy pomysł? Czy twoim zdaniem już do końca życia mamy się nienawidzić? I to dosłownie.

- No nie wiem, jakoś nie uśmiecha mi się być dla ciebie miła.

ZwyciężczyniWhere stories live. Discover now