ownership

2.4K 170 20
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taehyung sam nie wiedział czy cieszył się, czy bał, kiedy mężczyzna o czarnych włosach i twardym wzroku, zaprowadził go do sypialni, zostawiając tam ze słowem dobranoc.

Ale chłopiec nie zasnął. Nie zamknął oczu, nawet nie przesunął się o milimetr na łóżku, na które opadł po tym jak Jeon wyszedł z pokoju. Wpatrywał się tylko w ścianę, nasłuchując kroków mężczyzny po domu i zastanawiając się co dalej.

W końcu, wydawać by się mogło, że po tysiącach minut odkąd wzeszło słońce, drzwi pomieszczenia, właściwie niewielkiej, lecz ładnie urządzonej sypialni o białych ścianach otworzyły się, ukazując tego samego mężczyznę o czerwonych włosach, co wczoraj w zwykłych jeansach i szerszym, szarym swetrze, który uśmiechał się lekko w stronę zagubionego, nadal przestraszonego nastolatka.

– Chodź, Taehyung. – powiedział delikatnym głosem, nie rozkazem i ruszył przed siebie, na korytarz, by potem zejść po krętych schodach i przejść do kuchni. Nie musiał upewniać się czy szatyn za nim idzie, ponieważ słyszał jego kroki.

– Usiądź. – polecił, odsuwając jedno z krzeseł przy stole dla chłopca, który niepewnie zajął miejsce, ciągle i uważnie obserwując ruchy mężczyzny. Sam nie wiedział, co w nim było, że w jego obecności czuł się nieco bezpieczniej i luźniej. Być może to, że w pewien sposób przypominał mu Boguma. W garniturze sprawiał wrażenie zimnego człowieka sukcesu, zaś w codziennych ubraniach zwykłego mężczyznę. Być może była to łagodność jego rysów twarzy, delikatny uśmiech albo tryskające energią oczy.

Po chwili na stole wylądował talerz bibimpab i ciepła herbata.

Żołądek Taehyunga boleśnie się zaciskał, a organizm dawał znaki wyczerpania po trzydniowym śnie, stresie, nieprzespanej nocy w postaci bólu głowy i zawrotów, mimo to siedemnastolatek odsunął od siebie posiłek. Nie chciał jeść, czuł, że i tak wszystko co włoży do ust, zwróci.

– Taehyung, powinieneś zjeść.

A Taehyung spuścił głowę, jego podbródek zaczął drżeć, by po momencie pozwolić łzom na spłynięcie wzdłuż bladych policzków.

Hoseok westchnął i nie mogąc zrobić nic więcej jak pogładzenie chłopaka po włosach, uniósł rękę i zaczął głaskać jego miękkie, kasztanowe włosy.

– B – boję się...Proszę p – po – móż mi... – wydukał przez płacz, podnosząc pełne łez oczęta na współczującą twarz dwudziestopięciolatka.

– Nie masz się czego bać, nikt cię tutaj nie skrzywdzi. Jesteś bardzo cenny, Tae. – ukucnął przed nim, ścierając łzy z jego lewego policzka. – Musisz być tylko grzeczny, słuchać Jungkooka.

Było po 22:00, kiedy Taehyung był po godzinach płaczu z gładzącym jego włosy i plecy Hoseokiem, po dwóch komediach i kąpieli.

Było po 22:00, kiedy czerwonowłosy mężczyzna opuścił ogromny, przerażający dom, zostawiając go z nim, z Jeonem Jungkookiem.

Chłopiec siedział ze spuszczoną głową w salonie na kanapie, na samym jej brzegu, jakby chcąc się wcisnąć w oparcie i narożnik zimnej, czarnej skóry. Chciał się w nią wbić, zniknąć w niej. I zgubić. Tak by ręka Jeona nie mogła go odnaleźć i dosięgnąć.

Ale Koreańczyk siedział tuż obok niego, swoją dużą, zadbaną dłoń, ozdobioną srebrnymi pierścionkami układając na jego udzie, do połowy odsłoniętym przez krótkie spodenki piżamy.

– Skarbie... – zaczął miło Jungkook, widząc jak chłopiec spięty i przestraszony był.

– Nie chcę – proszę, nie róbmy tego...ja – tylko nie to... – plątał, jego oddech znacznie przyśpieszył. Nie chciał ponownie czuć tego bólu, czuć się jak rzecz, jak dziwka.

– Uspokój się, nie będziemy robić nic z tych rzeczy.

– Nie? – Taehyung podniósł wzrok na mężczyznę, patrząc na niego dużymi ślepiami wypełnionymi nadzieją.

– Nie. – powtórzył. Szkoda tylko, że nie dodał: nie dzisiaj.

Przesunął swoją dłoń w górę i w dół uda nastolatka, sprawdzając jego miękkość. Ten zaś wzdrygnął się i złapał za dłoń Jeona, powoli odsuwając ją od swojego ciała i odkładając na udo właściciela, który westchnął po chwili bezsilnie.

– Chcesz wiedzieć, co z twoją mamusią?

Serce Taehyunga podskoczyło i skurczyło się boleśnie w strachu. Jego mama.

– Chcę. – powiedział pewnie, lecz zbyt cicho.

– Powtórz głośniej.

– Chcę, proszę, powiedz mi... – mówił mocniejszym tonem, jednak już zdesperowanym.

– Masz bardzo przyjemny głos. Głęboki, ale melodyjny. Mam nadzieję, że będziesz go używać jak najczęściej, zwłaszcza dla mnie. – starszy przysunął się bliżej nastolatka i uniósł dłoń, by pogładzić jego włosy. – Zawrzyjmy umowę, aniołku. – zjechał ciekawskimi palcami na miodową, kuszącą skórę szyi Taehyunga. Miał tak wielką ochotę obdarzyć ją czerwonymi śladami, by dało to początek zasmakowaniu tego niewinnego chłopca i kolejnemu podkreśleniu, że należy do niego. – Powiem ci, wszystko o twojej mamusi, ale w zamian odsłonisz dla mnie lewy pośladek, chyba wiesz co takiego chcę zobaczyć, prawda?

Tae skinął głową. Tak jak bardzo bał się i nie chciał odsłaniać swojego ciała przed mężczyzną, tak bardzo musiał wiedzieć czy jego mama jest bezpieczna.

Wstał z kanapy, patrząc niepewnie na Jeona, czując skrępowanie. Ale Jeon Jeongguk nie był cierpliwym człowiekiem.

– Szybciej, Taehyung albo sam zedrę z ciebie bieliznę.

A kiedy brunet opuścił spodenki wraz z bokserkami nieco w dół, ukazując część pośladka, Jeon wyciągnął dłoń i przejechał niebywale subtelnie palcami po wypalonemu siedemnaście lat temu znamieniu, które przybrało biały już kolor, jednak nadal układało się w literę J.

Bo Taehyung należał do Jeongguka, od dnia swoich narodzin, kiedy jego ciało zostało skażone znienawidzoną blizną przez samego Jeona. Tego, którego był własnością. 




dobry wieczór, kochani!
wytrwania w kolejnym tygodniu szkoły, pracy, życia też
i purple you💜

skaza!taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz