gift for you, baby

2.3K 160 12
                                    

Taehyung marzył o śnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Taehyung marzył o śnie. Bycie na bankiecie po pokazie mody, było naprawdę męczące. Wokół otaczali go bogaci, eleganccy ludzie. Wydawało mu się, że każdy na niego patrzy. Zresztą, jak nie mogli na niego patrzeć, kiedy pokazał się z Jeon Jeonggukiem jako narzeczeństwo?

Właśnie tego chłopak nie rozumiał. Nie rozumiał jak Jeon mógł powiedzieć to z taką lekkością i pewnością wśród tak ważnych ludzi?Zaraz zrodzą się plotki, a przecież to było kłamstwem. A z kłamstwami wiążą się konsekwencje.

Kiedy weszli do domu, Jungkook zdjął szybko buty i przeszedł do kuchni, gdzie stając przy oknie zaczął wybierać numer do Namjoona.

– Jesteś już w domu? – zapytał Kim.

– Tak.

– Jakieś nowości?

– Jak się okazało, Choi nie mógł przyjść.

– Ciekawe czym ten stary sukinsyn jest tak zajęty. – w głosie Namjoona brzmiała irytacja.

Jeon wzruszył ramionami, czego drugi nie mógł zauważyć.

– Żałuję, że go nie było. Chciałbym zobaczyć jego bezcenną minę, kiedy zobaczyłby Taehyunga. – uśmiechnął się do siebie, wyobrażając sobie to.

– Rozmawiałeś z kimś z Choi?

– Lee.

– Przedstawiłeś Taehyunga jako swojego narzeczonego?

– Tak. – odpowiedział krótko. – To wszystko. Nic więcej się nie wydarzyło.

– I dobrze. Jutro zacznie się dziać.

Czarnowłosy uniósł kącik ust.

– Przyjemnej nocy, Jeongguk.

– Wzajemnie, hyung.

Po tym jak zakończył połączenie, przeszedł z powrotem na korytarz, gdzie stał nastolatek, wlepiając spojrzenie w białe płytki.

– Chodź, Taehyung. Mam dla ciebie prezent. – zaczął iść w stronę schodów, więc chłopiec podążał za nim.

Weszli do sporego pokoju, którego ściany były koloru ciemnego bordo, meble zaś czarnego, jak dywany po obu stronach dużego, podwójnego łóżka z również czarną, satynową pościelą, która zalśniła, gdy mężczyzna zapalił lampkę przy posłaniu i która była chłodna, wręcz zimna, gdy Taehyung usiadł na niej i dotknął opuszkami palców.

Jungkook wyjął z szuflady od szafki nocnej niewielkie, okrągłe pudełeczko. Usiadł obok chłopca i podał mu je. Taehyung spojrzał najpierw na czarne pakunek, a potem na uśmiechającego się delikatnie mężczyznę. Jungkook widział w nim wahanie.

– Weź, kupiłem go dla ciebie. – zbliżył się do niego jeszcze bardziej, ręką podpierając się za jego plecami.

– Dziękuję. – szepnął i odebrał pudełeczko, starając się nie dotknąć palców Jeona. Podniósł wieczko, zaś jego wargi rozwarły się samowolnie. Ujrzał bowiem piękny, subtelny pierścionek. Ze srebrnym diamentem pośrodku i dwoma malutkimi po obydwu jego stronach.

– Podoba ci się?

– Tak... – przejechał po nim opuszkiem palca, zastanawiając się czy diamenty są prawdziwe i ile mógł być wart ten pierścionek. Diamenty zalśniły na delikatny róż, gdy prawie nie widocznie poruszył pudełkiem. – Jest piękny.

Jungkook delikatnie wyjął go z pudełeczka, po czym chwycił za dłoń jakby niekontaktującego nastolatka i włożył pierścionek na jego smukły, długi palec. Ten zarezerwowany dla pierścionka zaręczynowego i obrączki.

– I tylko twój, skarbie.

Gorący oddech Jeongguka uderzył w ucho i lewe lico czerwonowłosego. Taehyung otrząsnął się z podziwiania pierścionka, teraz na swoim palcu i odsunął powoli od mężczyzny. Spojrzał na niego otwartymi szerzej w szoku oczami. Przypomniał sobie to co nurtowało go najbardziej przez cały wieczór. Czy ten pierścionek...?

– Ja – nie, nie jestem twoim narzeczonym... – wydukał, czując jak serce boleśnie obija się o jego żebra.

Czarnowłosy uśmiechnął się, przysunął do Taehyunga i pogładził jego rumiany policzek.

– Jesteś, Taehyungie. – spojrzał na czerwonokrwiste, pełne usteczka chłopca. – Należysz do mnie. Od dnia swoich narodzin. – zbliżył swoją twarz do tej młodszego, wciąż spojrzenie mając utkwione w jego rozwartych ustach, spomiędzy których wypuszczał ciężki oddech.

Taehyung w ostatniej chwili zareagował i odwrócił głowę w bok, nie pozwalając by ich usta się połączyły.

Wstał gwałtownie z łóżka i spojrzał zagubionymi, nieufnymi oczyma na Jeona. Nie rozumiał nic. Do cholery nic. Nikt mu nic nie wytłumaczył. Dlaczego jest marionetką w rękach głowy mafii?I dlaczego Jeon nazywa go swoją własnością, narzeczonym?Taehyung był uwikłany w scenariusz, w którym nie znał swojej roli.

Nie wiele myśląc, zdjął ozdobę z palca i rzucił nią o satynową pościel obok mężczyzny.

– Nie należę do ciebie. Nie przyjmę tego pierścionka, nie wiem kim jesteś i co – co chcesz ode mnie. – mówił chaotycznie.

Jeon wstał, zaś Tae zrobił krok w tył.

– Nie mam ochoty ci tego teraz tłumaczyć. – powiedział. – Mam ochotę na przyjemną noc. – nie czekając na odpowiedz chłopca, zrzucił z siebie czarną marynarkę.

Nie. Serce Taehyunga chyba się na moment zatrzymało. Bał się. Nie chciał tego. Nie chciał bólu.

W jego oczach zabłysły łzy. Jeon rozpiął już dwa guziki od białej koszuli.

Miał mało czasu, musiał szybko znaleźć ucieczkę. Musiał, bo w jego głowie odbijały się słowa Solar.

– M – muszę do toalety.

– W takim momencie? – dwudziestopięciolatek uniósł brew. Przecież wiedział, że go okłamuje. Chciał się wywinąć, zamykając się w łazience.

– Nie dobrze mi.

Przygryzł wargę, patrząc na dygoczącego chłopaka.

Cholera, nie weźmie go siłą, żeby przez cały stosunek mu się wyrywał i zalewał łzami.

– Idź.

Będzie musiał spróbować innej taktyki i nauczyć dzieciaka pokory.








długo mnie tu nie było,

ale w końcu napisałam rozdział!

łapcie dzisiejsze słoneczko, kochani💕

skaza!taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz