– Przyjmuję waszą propozycję.
Kim Sora nosiła w sobie tyle nienawiści do Jeon'ów. I tak bardzo pragnęła władzy oraz rozgłosu. Pycha była zdecydowanie jej najcięższym grzechem. Ponieważ to, czego pragnęła mogła zdobyć tylko w jeden sposób – przez zapomnienie o przeszłości, a przede wszystkim przez swojego syna, który był jej przyszłością.
Była przebiegłą, perfidną i fałszywą kobietą. Nazywano ją zimną suką i jak bardzo ten przydomek był adekwatny. Mafie Azji słyszeli o Kim Sorze, o tym co zrobiła prawie osiemnaście lat temu. Jak uwiodła, jak namieszała, jak zniszczyła Jeon'ów.
A teraz, siedząc przed tymi, do których jej serce pałało nieograniczoną nienawiścią, kolejny raz pokazała jakie obrzydliwe ma wnętrze. Zdradziła swojego ukochanego, obiecała, że go pomści, a tymczasem przechodzi na stronę wroga.
Była tak zniszczona i doskonale o tym wiedziała.
– Oczekiwałem takiej odpowiedzi, ale nie spodziewałem się jej. – powiedział Namjoon, wypuszczając spomiędzy warg kłębek dymu. – Myślałem, że będziesz trwać przy swoim postanowieniu. – uwielbiał ją podburzać.
– To przeszłość. Nie będę nią ciągle żyła. – słowa te wyszły z niej tak lekko, że sama zastanawiała się jak dawno wygasło to silne uczucie, którym darzyła swoją pierwszą, prawdziwą miłość.
– Ciężka i znieważająca przeszłość. – poprawił. – Jednak Kim Sora boi się śmierci, hmm?
Kobieta założyła nogę na nogę i chwyciła w dłonie szklane naczynie zapełnione wódką.
– Każdy się jej boi.
– Naprawdę jesteś w stanie zapomnieć o tym, że zabiliśmy Changwooka i poświęcić nam swojego syna?
– Tak. – odparła pewnie.
– Nie ma w tobie krzty serca. Matki umierają za swoje dzieci, a ty oddajesz nam syna, byśmy mogli z nim zrobić co chcemy?
– Obiecaliście, że go nie skrzywdzicie, chociaż to z pewnością kłamstwo...
– Należy do Jeongguka, on decyduje o jego losie.
– Jest wam potrzebny, więc go nie zabijecie, to najważniejsze. Zresztą, jest prawie pełnoletni, poradzi sobie. – ciężko przechodziło jej to przez gardło. Taehyung był delikatnym chłopcem, a ona przecież była jego matką i kochała go. Chciała chronić, ale chciała także luksusowego życia, przede wszystkim chciała żyć.
– Potrzebuję bezwzględnych ludzi, ale lojalnych.
– Możesz liczyć na moją lojalność. – powiedziała szybko.
Białowłosy uśmiechnął się.
– Niestety, za późno na to.
Wraz z tymi słowami do pomieszczenia weszło dwóch, umięśnionych mężczyzn, którzy od razu skierowali się do brunetki. Przerażona kobieta wstała z krzesła.
– Zrobię wszystko.. – próbowała namówić Namjoona do zmiany decyzji, lecz on tylko skinął głową do mężczyzn, którzy znajdowali się tuż za Sorą.
– Błagam, Namjoon! – zaczęła panikować i oddalać się od facetów. – Nie rób tego! – w jej oczach zabłysły łzy. – Błagam!
Mężczyzni jednym ruchem złapali ją. Trzymali ją i równocześnie jeden z nich, przykładał do jej ust i nosa szmatkę nasączoną nasenną substancją. Szarpała się i próbowała krzyczeć przez materiał, po jej policzkach spływały łzy.
– Przykro mi, ale Jeon pragnie, żebyś zginęła z jego rąk. – oznajmił Namjoon, moment przed tym jak ciało Sory zawisło bezwiednie w ramionach facetów.
❁
Jungkook uniósł kącik ust, obracając pistoletem w dłoni.
– Bła – gam... – zachlipała żałośnie Sora z głową zwisającą niemal na prawym ramieniu. Jej spoconą, zabrudzoną białą substancją twarz okalały poprzyklejane fale kasztanowych włosów, zaś powieki były na wpół przymknięte z wyczerpania.
Widok ten był zapierający dech w piersiach dla Jeona. Cały ten obrazek wyzwalał w nim ogień szaleństwa, dlatego skanował wzrokiem uważnie każdy jego cal, starając się zapamiętać jak najwięcej. Naga Sora przywiązana była za nadgarstki i kostki do tarczy tak silnie, że skóra w okolicach sznura zabarwiła się na sino, odcinając dopływ krwi. Pomiędzy udami brunetki znajdowała się zaschnięta biała maź, biodra tak jak szyję zdobiły siniaki i zadrapania. Była dziwką z własnej niemoralnej żądzy, więc Jungkook dał jej ostatnią przyjemność i zabawę swoim chłopcom.
– Jak taka kobieta mogła urodzić tak niewinne dziecko jak Taehyung? – spytał retorycznie, wiedząc już o ogromnych różnicach między matką a synem.
– T – Taehyung mnie pot – potrzebuje... – wydukała, nabierając ciężko oddechu. Jej skóra była rozciągnięta, płuca bolały.
– Potrzebuje matki? – uniósł brew. – Z tego co wiem, nie byłaś dobrą matką. Zresztą, będzie miał najlepszego tatusia. Zadbam o niego o wiele lepiej niż ty to robiłaś przez siedemnaście lat.
– Nie zabijaj mnie, proszę.
– Powinnaś być przygotowana na śmierć przez te wszystkie lata. Zasługujesz tylko na to, po tym co zrobiłaś.
– Changwook mnie zmusił!
Czarnowłosy zirytował się. Ta kobieta była niemożliwa. Widziała winę we wszystkich tylko nie w sobie i wydałaby wszystkich, żeby oczyścić i obronić siebie, ale na to czekał. Aż upadnie tak nisko, że będzie wygadywać głupoty i błagać. Błagać o życie jego, Jeon Jeongguka.
– Męcząca jesteś. – rzucił. – Nie chce mi się z tobą dłużej pieprzyć. – nacisnął na spust i wycelował w głowę Sory. Patrzył przez moment na wytryskującą krew i ulatujące życie z znienawidzonej przez niego kobiety.
Podał pistolet Namjoonowi, który strzelił w lewą pierś.
– Panowie, wasza tarcza treningowa. – Jeon wskazał na wykrwawiające się ciało, a kilku mężczyzn w tym Yoongi i Hoseok zaczęli zabawę pistoletami.
Namjoon objął młodszego ramieniem, nie odrywając wzroku od jednego z najlepszych widoków w jego życiu.
– Czujesz się jak Bóg, Jeongguk?
Jungkook uniósł kącik ust. Czuł się jak pan, król i Bóg.
słaby ten rozdział i piszę go drugi raz, bo mój laptop postanowił się sam wyłączyć
jak u was, maluchy?
wczoraj zapomniałam wam przesłać serduszko, więc dzisiaj dostaniecie ode mnie dwa💞💕
YOU ARE READING
skaza!taekook
Fanfiction❝Dla Taehyunga, blizna na jego ciele była największą skazą. Dla Jungkooka blizna na ciele Taehyunga, była znamieniem, które on sam nakreślił.❞ ❝I Taehyung naprawdę chciał w to uwierzyć. Chciał, on pragnął być wiecznym, beztroskim dzieckiem, które ch...