9. Szczerzy.

5.6K 373 108
                                    

— Może chodźmy w bardziej... ustronne miejsce — zaproponowałam cicho i nie czekając na Rafaela, ruszyłam w stronę lasu.

Miałam mętlik w głowie. Nie rozumiałam, czemu Raffe w żaden sposób nie dał mi znać, że ma dziecko... rodzinę. Odkąd pojawił się w moim życiu, nieustannie próbował być blisko mnie i robił wszystko bym czuła, że jestem najważniejsza. A w tym samym momencie gdzieś tam w świecie, co ważniejsze, w jego stadzie, urodziło się jego dziecko. Musiał o nim wiedzieć. Więc czemu do tej pory się nie przejmował tym, że jego potomkini jest zagrożona? Czyżby o niej zapomniał, poruszony nowo odkrytą więzią? A matka dziecka? Przed samą sobą ciężko było mi przyznać, że poczułam zazdrość. Nie znałam tej kobiety, a mimo to, poczułam do niej tak silną niechęć, jak do nikogo innego. A przecież nawet nie wiedziałam, kim była!

Zatrzymałam się w środku lasu i przeczesałam włosy palcami. Czułam za sobą obecność milczącego Alfy, ale nie mogłam jeszcze na niego spojrzeć. Chciałam grać nieporuszoną i lekko zaciekawioną, ale w rzeczywistości moje serce pękało na drobne kawałki. Bo ani trochę nie znałam mojego przeznaczonego.

— Chcę z tobą porozmawiać. — Odwróciłam się w stronę mężczyzny, wyklinając mój drżący głos. — Wejdź do mojej głowy.

Alfa kiwnął głową. Wyglądał żałośnie. Jak wrak. Był zgarbiony, jakby na swoich barkach dźwigał cały ciężar świata. Patrzył na swoje dłonie, które trzęsły się widocznie. Nerwowo oblizywał wargi, co jakiś czas zerkając na mnie zrozpaczonymi, pełnymi bólu oczami. Czułam wyrzuty sumienia z powodu mojej reakcji, ale nie mogłam tak po prostu mu wybaczyć tego, jak postąpił. Był jak dziecko, które w obawie przed karą, nie mówi rodzicom o swoim przewinieniu. A gdyby tylko mi przekazał tę informację wcześniej i okazał jakiekolwiek zaniepokojenie stanem własnego dziecka, nie byłoby to aż tak wielkim problemem.

Obca świadomość otarła się niepewnie o moją. Zmarszczyłam brwi, bo było to dla mnie bardzo niekomfortowe. Nie byłam wilkołakiem, tylko człowiekiem, więc teoretycznie komunikacja telepatyczna powinna być niemożliwa, ale obecność duszy Wilczej Matki wiele ułatwiała pod tym względem. Dzięki niej taka rozmowa była możliwa, choć bolesna.

~ Maisie...

~ Zaczekaj ~ rozkazałam, starając się ignorować ten piękny głos, odbijający się echem w mojej głowie. ~ Masz być ze mną szczery, rozumiesz? Chociaż ten jeden raz bądź szczery i wyznaj mi wszystko, bez żadnych kłamstw i wymigiwania się, dobrze? A ja zadecyduję, czy ten jeden raz będzie twoim ostatnim, czy nie.

Rafael uniósł głowę, nagle zaalarmowany. Zrobił kilka kroków w moją stronę, ale zatrzymałam go, unosząc szybko dłoń, by nie zbliżył się bardziej. Mężczyzna zaskamlał cicho, ale posłusznie zastygł w bezruchu.

~ Powiem ci wszystko, co chcesz. Tylko, błagam, nie zostawiaj mnie, Maisie. Nie przeżyję, jak i ty mnie opuścisz.

Zatrzęsłam się, przygryzając wargę, by nie wybuchnąć płaczem. Nie chciałam być taka okrutna, tak drastyczna. Nie chciałam być tą złą! Dlaczego, dlaczego...

~ Dlaczego? ~ spytałam, powstrzymując łzy. ~ Czemu mi nie powiedziałeś, że masz dziecko? Dlaczego w ogóle nie zachowywałeś się, jak powinien zachowywać się ojciec, gdy jego córka jest w niebezpieczeństwie? Kto jest matką tej dziewczynki i co cię łączy z tobą kobietą?

~ Nie wiem cze...

~ Nie pierdol głupot, do cholery! Masz dawać jasne, zrozumiałe i szczerze odpowiedzi!

~ Ale to prawda, Maisie. ~ Rafael wydawał się jednocześnie zagubiony i bezbronny. ~ Nie wiem, czemu nic nie powiedziałem. Ja po prostu... Ja miałem nadzieję, że one uciekły... gdy Hiler zaatakował był wielki chaos. Kazałem jej uciekać... ja myślałem... ja... kurwa!

Strażniczka wilkówWhere stories live. Discover now