14. Zmieszana.

5.3K 349 67
                                    

Ze specjalną dedykacją dla Achi999 i Sysunia03

— Co masz na myśli? Raffe nie jest zabójcą. — Starałam się być silna, ale mój głos drżał niemiłosiernie.

— Oj, Mai. Na zabójcach ja się akurat znam i uwierz mi, jeśli masz tak dobre zdanie na temat twojego przeznaczonego, to lepiej nie patrz na dzisiejszą bitwę.

Całkowicie zabrakło mi słów. Elias jednak nie czekał na moją odpowiedź, tylko zaproponował, żebym poszła do pokoju gościnnego się odświeżyć po podroży, a on miał kazać komuś przyrządzić dla mnie jedzenie. Potrzebowałam chwili odpoczynku, więc zgodziłam się na propozycję i już miałam wyjść, gdy dobiegł mnie jeszcze głos Eliasa.

— A tak z ciekawości... dlaczego właściwie chcesz zabić Hilera?

Przez krótką chwilę stałam w bezruchu, nie wiedząc jak odpowiedzieć na pytanie. Czyżby on nie wiedział, co Hiler zrobił?

— To nie tak, że chcę go zabić, ale on musi zapłacić za to, co zrobił.

Alfa uniósł brwi i przekrzywił lekko głowę.

— A to nie tak, że zrobił, co musiał?

Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Że niby Hiler kazał zamordować dzieci i torturował ludzi, bo nie miał innego wyjścia?!

— Dlaczego w ogóle... — zaczęłam z oburzeniem, ale Elias tylko machną ręką, jakby nagle stracił zainteresowanie,

— Nieważne, Mai. Kontrakt na jego głowę już jest i nic tego nie zmieni. Rób swoje i nie myśl o tym.

Zrozumiałam, że rozmowa została uznana za zakończoną, gdy Elias odwrócił się ode mnie, aby w pełni skupić się na swojej znudzonej przeznaczonej, która musiała cały ten czas przebywać z nami w gabinecie pod pretekstem badania. Wyszłam więc z pomieszczenia i pozwalając się zaprowadzić przez strażnika do pokoju gościnnego, starałam się zapomnieć o słowach Alfy, ale za nic w świecie nie potrafiłam. Ten facet wiedział coś, o czym nie chciał mi powiedzieć. Coś bardzo ważnego.

~ Co o tym myślisz? ~ spytałam, licząc, że może tym razem Wilcza Matka mi odpowie.

~ Jest inteligentny. To prawdziwy Quinbeck z futra i pazurów. A ich się nie lekceważy.

~ O czym ty mówisz? Też coś wiesz, prawda?

Nie odpowiedziała. Powoli zaczął mnie szlag trafiać, więc z ulgą weszłam do przygotowanej dla mnie sypialni. Wyjęłam ubrania na zmianę z plecaka, odrzucając go potem na fotel stojący w rogu pomieszczenia i poszłam wziąć długi i gorący prysznic. Dopiero gdy poczułam, że wszystkie moje mięśnie są rozluźnione, a skóra spieczona i czerwona, opuściłam kabinę prysznicową. Spojrzałam w lustro na moją twarz i prawie jęknęłam z żalu. W ostatnim czasie miałam zdecydowanie za dużo stresu i z mało maseczek upiększających. W dodat... o matko, czy to pryszcz?!

Wytarłam się i ubrałam, przysięgając sobie w myślach, że jak skończy się cała ta farsa to zafunduję sobie dzień domowego spa i leniuchowania. O tak, to brzmiało jak świetny pomysł. Popryskałam się jeszcze jakąś dziwną mieszaniną ziół od Richarda, która miała usunąć ze mnie zapach Rafaela i poklepałam się po policzkach. Z łazienki wyszłam z odrobinę lepszym humorem, uśmiechając się do siebie pod nosem jak idiotka.

— Witaj.

Krzyknęłam, odskakując w bok, gdzie, na moje nieszczęście, stała szafa, w którą z wielkim hukiem uderzyłam. Jęcząc i złorzecząc na cały świat, zaczęłam rozmasowywać obolałe ramię. W dodatku odezwała się rana na łopatce, którą zafundował mi Rafael. Czy mogło być lepiej?

Strażniczka wilkówWhere stories live. Discover now