20. Złamana.

3.7K 231 22
                                    

Maraton 2/5

Zgodnie z obietnicą Hiler odwiózł mnie w okolice mojego domu. Z żalem pogładził mnie po włosach, wciąż przepraszając, że mnie w ogóle przywiózł do Sary, że musiałam być świadkiem jej... śmierci i że nawet teraz nie może mnie odwieźć prosto pod dom, tylko kilka ulic dalej. Pozostałą drogę musiałam przebyć sama, pieszo. Ale nie mogłam dbać o to mniej w tamtej chwili. Widok martwej Sary prześladował mnie. Miałam ochotę wyć i wymiotować. Żołądek miałam jednak boleśnie ściśnięty. Z ulgą wysiadłam z samochodu, wykonując kilka głębokich wdechów i kierując się w stronę, gdzie był mój dom. A przynajmniej miałam takie wrażenie. Okolica wydawała się jednocześnie znajoma i obca. Wiedziałam, że chodziłam tędy wiele razy, ale nie mogłam przypomnieć sobie konkretnej trasy do domu. Chyba dlatego droga, która powinna zająć mi kilkanaście minut, zajęła około godziny.

Przez cały ten czas dusiłam w sobie emocje. Ale gdy tylko zobaczyłam dom, całe napięcie puściło. Zalała mnie fala bólu, strachu i żalu, a Wilcza Matka wcale nie poprawiała mojego stanu powtarzając, że Sarah była dobrą wilczycą i spotkało ją zbyt dużo nieszczęść. Chciałam przestać słuchać, ale całkowicie zapomniałam, jak zablokować nasze połączenie. Zgłupiałam. Zwariowałam.

Zwymiotowałam w rabatki mamy, gdy tylko wkroczyłam na nasze podwórze. Ktoś natychmiast znalazł się przy mnie, gładząc uspokajająco moje plecy. Słyszałam kilka głosów, ale zlewały się one ze sobą, tworząc chaotyczną plątaninę słów. Nie wiedziałam nawet, kto mnie otaczał. Nagły strach wstrząsnął moim ciałem. Zrzuciłam z pleców cudzą rękę i skuliłam się na ziemi, osłaniając głowę przed wścibskimi spojrzeniami otaczających mnie ludzi.

— Mamo! — To Wilcza Matka wrzasnęła za mnie.

Otworzyłam usta, aby coś dodać, ale czułam się, jakbym całkowicie zapomniała znaczenia słów. Ogarniała mnie coraz większa panika. Co się ze mną działo?

Dopiero po krótkiej chwili poczułam otaczające mnie ciepło, silne, ale jednocześnie delikatne ręce obejmujące mnie, chroniąc przed całym złem tego świata. Mama. Była przy mnie. Przytulała mnie, szeptała uspokajające słowa do ucha. I o dziwo, to zadziałało. Gdy nieco się odprężyłam, kobieta pomogła mi wstać i zaprowadziła do domu. Przez cały wtulałam się w jej ciepłe ciało, płacząc cicho.

— Zostawcie nas same.

Nie zareagowałam na te słowa, bo i tak nie były do mnie. Mama pomogła mi usiąść, a ja z ulgą poznałam moje łóżko. Chwyciłam za kołdrę, zakopując się pod miękką pierzynką, chcąc w niej całkowicie utonąć.

— Prześpij się, skarbie, to dobrze ci zrobi.

Pokiwałam lekko głową i przymknęłam oczy, czując uspokajający dotyk na włosach i słysząc ciche nucenie. To była taka sama melodia, którą kilka godzin wcześniej nuciłam Sarze.

***

Gwałtownie obudziłam się z koszmaru, momentalnie zapominając, co mi się śniło. Serce biło mi jak szalone, gdy próbowałam ponownie usnąć, ale wszystko mi przeszkadzało. Słońce za jasno świeciło, w pokoju było za gorąco, nogi plątały mi się w kołdrze, nie wspominając o irytującym ściąganiu się ubrań, które niemiłosiernie uwierały. Ale to było niczym w porównaniu z obrazem martwej Sary, który wciąż miałam przed oczami.

Jęknęłam żałośnie, pocierając twarz i postanawiając się odświeżyć. Jednak gdy tylko uniosłam się na łokciach, wspomnienie wcześniejszych mdłości odżyło. Błyskawicznie zerwałam się z łóżka, ignorując pytania zaniepokojonej Wilczej Matki i pognałam czym prędzej do najbliższej łazienki w korytarzu, ledwie zdążając pochylić się nad muszlą. Nie musiałam długo czekać, gdy usłyszałam tupot stóp i kilka osób wpadło do łazienki. Ktoś zgarnął moje włosy, podtrzymując je w górze, gdy wypluwałam żołądek i kilka innych organów.

Strażniczka wilkówOù les histoires vivent. Découvrez maintenant