19. Współczująca.

3.7K 237 34
                                    

Maraton 1/5

Dłoń Hilera była duża, ciepła i szorstka, ale trzymał moją w wyjątkowo delikatnym uścisku. Bez słowa zaprowadził mnie do zaparkowanego na podjeździe srebrnego auta, otworzył przede mną drzwi i pomógł usiąść, zapinając mi po tym pasy. Poruszyłam się niespokojnie, odruchowo szukając drogi ucieczki, ale nawet gdyby jakaś była, nie uciekłabym. Czemu? Z jednej strony byłam ciekawa, dlaczego Sarah chce się ze mną spotkać, a z drugiej wiedziałam, że jakakolwiek próba opuszczenia samochodu byłaby szybko wykryta przez Hilera i jego pomagierów, a to nie skończyłoby się dobrze. W dodatku Wilcza Matka zachowywała się w przedziwny sposób, blokując mi możliwość przemiany. Jednak na każde zadane jej pytanie odpowiadała milczeniem. Byłam więc skazana na podróż odbytą w towarzystwie nie do końca przyjaznych wilkołaków.

Hiler usiadł obok mnie na tylnym siedzeniu i chociaż przez całą drogę się nie odezwał, co krótką chwilę czułam na sobie jego palące spojrzenie. Usilnie wpatrywałam się w widok za oknem, spinając chyba wszystkie mięśnie i licząc na jakiekolwiek wybawienie z tej niekomfortowej sytuacji. Jakby tego było mało, w lewym oku uruchomiło mi się nerwowe mruganie, przez co z perspektywy Hilera musiałam wyglądać jak ułomna, zlękniona sarenka.

Po stosunkowo niedługim czasie (a przynajmniej miałam takie wrażenie, ale to serio trudno ocenić, gdy jest się na granicy histerii), samochód się zatrzymał. Nie zastanawiając się, czy jest to już cel naszej podróży czy nie, rozpięłam pasy i niemalże wyskoczyłam z auta. Łapczywie chwytałam powietrze, rozglądając się po okolicy. Ze zdumieniem zauważyłam, że obecną bazą Hilera nie była jakaś stara chatka na końcu świata, wyglądająca jak wyciągnięta z horroru, a zwykły domek jednorodzinny na bardzo zadbanym, uroczym osiedlu.

— Wszystko w porządku?

— Nic nie jest w porządku, Hiler — mruknęłam, pocierając uspokajająco ramiona i wpatrując się w drzwi domu, do którego właśnie wchodziły dwa wilkołaki.

Mężczyzna przez chwilę nic nie mówił, a ja miałam czas na zebranie myśli. Bałam się, że Sarah okaże się żądną mojej krwi wariatką i spróbuje mnie zabić. Hiler obiecywał, że nic mi nie będzie, ale skąd mogłam wiedzieć, że na pewno nie kłamał? Dał mi tylko swoje słowo. A ta rodzina była zdolna do wielu złych rzeczy.

Drgnęłam na dotyk dłoni Hilera u dołu moich pleców. Mężczyzna objął mnie lekko i pociągnął za sobą powoli w stronę wejścia. Jego obecność była na tyle kojąca, że wchodząc do przytulnego przedpokoju byłam już spokojna.

— To twój dom?

— Nie do końca. To dom mojego Bety i jego żony. — Hiler wskazał ręką w bok, a ja podążyłam za nim wzrokiem i zamarłam. W wejściu do kuchni stała kobieta, która z pewnością nie była dużo starsza ode mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do czubka głowy, zatrzymując dłużej wzrok na ręce Hilera, która wciąż mnie obejmowała, po czym skinęła mi głową i bez słowa wróciła do kuchni.

Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale czy miałam w rzeczywistości cokolwiek do powiedzenia? Powinnam pochwalić dom? Zbesztać za współpracę z Hilerem (z którym w sumie sama również współpracowałam)? Poprosić o herbatę? Och, herbatką z sokiem malinowym i cytrynką bym nie pogardziła, ale chyba nie wypadało prosić.

— Gdzie ona jest? — spytałam, obracając głowę, by spojrzeć na Hilera. O rany, czy jego oczy wcześniej też miały tak intensywnie zielony odcień? A myślałam, że to Rafael jest pod tym względem wyjątkowy.

— Na górze — odpowiedział uśmiechając się tak, jakby wiedział, co przeszło mi przez myśl.

Nie mogąc się powstrzymać, ostatni raz otaksowałam jego twarz spojrzeniem, po czym zachowując resztki godności obróciłam się na pięcie i ruszyłam przodem w kierunku schodów. Przez całą drogę czułam tuż za sobą obecność Hilera i dałabym sobie włosy obciąć, że patrzył mi się na tyłek.

Strażniczka wilkówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz