Rozdział 1

3.6K 130 46
                                    


Thomas

Spadałem w ciemność. Wokół mnie nie było nic. Miałem wrażenie, że nie mogę oddychać. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem. Nagle moje ciało poczuło grunt. Byłem w ciemny lesie. Jedynym źródłem światła był księżyc, który i tak dużo nie dawał mimo pełni. Czułem strach i pot spływający mi po karku. Usłyszałem trzask łamanych gałęzi za sobą. Gwałtownie się tam odwróciłem. Widziałem zbliżającą się do mnie czarną postać. Nie wiedziałem kto to, ale wolałem nie czekać, aby to sprawdzić. Zacząłem uciekać, a ogromne przerażenie ogarnęło mnie całego. Serce waliło mi jak oszalałe. Podczas biegu nie zauważyłem wielkiej pajęczyny i w nią wpadłem. Starałem się ją zedrzeć z twarzy, przez co zahaczyłem nogą o wystający korzeń. Upadłem. Gdy próbowałem się podnieść, noga bardzo mnie bolała, na skutek czego znów upadałem na ziemię. "Pewnie jest skręcona" pomyślałem. Spojrzałem w górę i ujrzałem stojącą nade mną czarną postać z kapturem na głowie. Widziałem tylko parę czerwonych ślepi wpatrujących się we mnie. Postać wyciągnęła nóż. "To jest mój koniec'' powtarzałem sobie w głowie. Zacisnąłem oczy i krzyknąłem, gdy postać właśnie miała przebić mi brzuch ostrym narzędziem.

-AAAAAAA!!!!-zerwałem się do pozycji siedzącej.

Znów miałem koszmar z tą dziwną, czarną postacią. Śni mi się ona już od paru tygodni. Zawsze przed nią uciekam, ale koniec końców ona mnie dopada i chce zabić. Nigdy nie wiedzę jej twarzy, tylko jej czerwone oczy.

Rozejrzałem się po pokoju, w którym byłem. Na stole leżały trzy puste butelki po wódce, a ja spałem na kanapie. "Dlaczego nie w łóżku?''. Nagle usłyszałem chrapanie z podłogi, a gdy tam spojrzałem zobaczyłem śpiącego na niej Zacka. Ślinił poduszkę i wtulał się w koc, coś tam mamrocząc pod nosem. Co się tu odjaniepawliło?! Wytężyłem umysł i dostałem olśnienia.

Zack, zerwanie, alkohol, śpiew, taniec, zgon.

Wczoraj wrócił on do domu z alkoholem, aby się rozluźnić po zerwaniu z Jess, która go rzuciła dwa dni temu. Z mojej winy zresztą... No i jak widać, wypiliśmy ciut za dużo.

-Zack, wstawaj-powiedziałem ledwo żyjąc. Kac morderca nie ma serca.

-Yhym...- odburknął. Uh, zawsze ten sam problem. On jak śpi, to go pieprzona apokalipsa nie zmusi do wstania. Nawet nie ogarnia, co się do niego mówi.

-Wstawaj, trzeba się szykować, bo dziś mam tę rozmowę o pracę i musisz mnie tam zwieść.-powtórzyłem próbę.

-Yhym...- czyli na nic. Nagle do mojej głowy wpadł dość ciekawy pomysł. Podszedłem do mojego biurka po czarny mazak. Uklęknąłem przy nim i namalowałem mu ładne wąsy. Może większość uzna to za dziecinne, ale tacy już jesteśmy.

Jako przyjaciele często robimy sobie takie żarty. To taka nasza gra. Nie obrażamy się za to, gdyż obaj wiemy, że to dla śmiechu.

Potem zrobiłem parę zdjęć na pamiątkę i usiadłem na kanapie, aby spojrzeć na swoje dzieło.

Dobra koniec żartów on musi wstać do chuja pana!

Wziąłem laczka spod łóżka i rzuciłem nim w niego prosto w głowę, na co ten momentalnie się zerwał z podłogi.

-AMEN!!!-krzyknął, sprawiając, że podskoczyłem. -Stary miałem sen, że byłem w kościele i tak był taki ksiądz, czaisz? On powiedział, że mój ubiór przyciąga szatana. Zaczął mnie oblewać wodą święconą, a ja zacząłem się drzeć, aby się ogarnął.-opowiadał zdyszany, trzymając się za serce.

Od razu zacząłem się opętanie śmiać. Tylko on potrafił mnie doprowadzić do takiego śmiechu. A ja rzadko się śmieję. On mnie czasem po prostu rozbrajał.

Więzień Demona |DYLMASWhere stories live. Discover now