Rozdział 7 (18+)

2.8K 96 96
                                    

Thomas

Znajdowałem się w jakimś długim, ciemnym korytarzu. Tapety ze ścian były pozrywane i zniszczone. Tuż pod moimi nogami przebiegł szczur. Pocierałem swe ramiona, aby trochę rozgrzać, gdyż czułem okropne zimno na całym ciele. Nie widząc innego wyjścia, szedłem w głąb korytarza. Z każdym krokiem mój niepokój rósł. Powietrze zrobiło się jakiś rzadkie, przez co miałem wrażenie, że zaczynam się dusić. Po krótkim czasie doszedłem do brązowych drzwi na końcu drogi. Wyciągnąłem rękę do klamki, wahając się przez chwilę. Zdecydowałem się otworzyć drzwi i wejść w dalszy głąb ciemności. Zrobiłem parę kroków, po czym zatrzymałem się gwałtownie. Przez panującą ciemność nic nie widziałem. Usłyszałem, jak drzwi za mną zatrzaskują się z trzaskiem. Raptownie odwróciłem się w tamtą stronę i w tym samym momencie wokół mnie pojawiły się ogromne ekrany. Na każdym z nich pojawił się obraz mianowicie małego chłopca około 6 lat, którego brutalnie gwałcił ojciec.

-Nie! Błagam! Wyłączcie to! -krzyczałem, obserwując, jak mały chłopiec cicho szlocha.

Upadłem na ziemię, starając się ignorować to, na co właśnie byłem zmuszony patrzeć. Obraz po chwili się zmienił. Znów pojawił się ten chłopak, lecz starszy. Miał 8 lat. Klęczał i płakał, obserwując, jak jego pijany tata bije jego mamę.

-Patrz, jaką masz sukę za matkę. Jesteście tacy sami! Obydwoje jesteście kompletne zera! -krzyczał do niego.

-Kochanie idź do pokoju. -szlocha matka. Chłopiec nie rusza się z miejsca.

Obraz zmienił się. Chłopiec ma 10 lat. Siedzi mamie na kolanach i płaczę. Mama kołyszę go delikatnie, uspokajając.

-Mamo, dlaczego on ci to zrobił? Dlaczego on cię tak krzywdzi? -mówił zapłakany syn.

-Ma dziś zły dzień. To moja wina. Zapomniałam posprzątać. Spokojnie, wszystko jest w porządku. -starała się go pocieszyć.

Znów zmiana obrazu. Chłopiec ma lat 13. Przybiega ze szkoły z uśmiechem. Chce się pochwalić mamie piątką z matematyki.

-Mamo! -woła ją, lecz nikt nie odpowiada.

Zmieszany biegnie na górę, do jej pokoju myśląc, że go nie usłyszała. Gwałtownie wchodzi do jej pokoju uśmiechnięty i zastyga.

Mama wisi martwa. Potem tylko krzyk, płacz, karetka, potwierdzenie śmierci mamy.

Teraz chłopiec miał lat 15. Pisał coś w swoim zeszycie przy biurku. Nagle przyszedł ojciec młodego chłopaka.

-Co robisz? -spytał spokojnie.

-Em nic, tato. -jego syn spuścił głowę i starał się ukryć zeszyt przed dorosłym mężczyzną.

-Pokaż. -nakazał, wyciągając do niego rękę.

-Ale to nic takiego, naprawdę... To tyl... -niedane mu było dokończyć.

-Powiedziałem, daj mi to! -krzyknął, na co chłopak podskoczył i posłusznie oddał mu zeszyt.

Młodszy cały się trząsł, niecierpliwie czekając na reakcje taty. Twarz ojca coraz bardziej się wykrzywiała.

-Co to ma być?! -wydarł się, wymachując zeszytem.

-Piosenka... -wyszeptał drżącym głosem.

-Wiesz, ile warta jest ta twoja piosenka? Tyle, co ty, czyli nic! Zajmij się w końcu czymś bardziej pożytecznym niż jakimiś głupotami! Choć nie, przepraszam bardzo -powiedział sarkastycznie. -przecież ty nic nie potrafisz! Jesteś żałosną imitacją mojego syna! Tak samo bezużyteczny, jak Twoja matka. -napluł na podłogę, mówiąc o niej.

Więzień Demona |DYLMASWhere stories live. Discover now