Rozdział 17

1.7K 60 14
                                    

Thomas

Dwa dni po incydencie z Dylanem.

Szczerze ta sytuacja jeszcze bardziej zbliżyła nas do siebie, nas wszystkich.

Obiecaliśmy nikomu więcej o tym nie mówić dla dobra wszystkiego, dlatego staramy się o tym nie myśleć.

Aktualnie siedzieliśmy wszyscy w salonie zajadając się pysznym obiadem zrobionym przez Zacka. A dokładnie mówiąc Lazanie.

-Chciałbym poruszyć z wami jeden dość poważny temat.-powiedział nagle Dylan przerywając luźną atmosferę.-Jak wiecie ludzie nie mogą żyć w naszym świecie. Prędzej czy później będziecie musieli opuścić to miejsce, a my zostaniemy tutaj. Jako, że nie chcemy się rozstawać jest jedno wyjście i chyba domyślacie się jakie. Ja się z tąd ruszyć nie mogę. Nie gadaliśmy o tym głośno, ale każdy z nas wie, że ta chwila się zbliżała. Musicie wyrazić głośną zgodę.-pokazał na mnie i na Zacka odkładając obiad na bok.

Wszystkim ode chciało się jeść i odłożyliśmy talerze na bok spuszczając wzrok.

To nie była prosta decyzja. To miało zmienić nasze życie, nasze wszystko.

-Nie myślałem nad tym jeszcze...-przyznał smutno Zack.-Mamy w ogóle czas, aby się z tym oswoić?

-Nie bardzo, gadałem dziś z ojcem i powiedział, że dziś do wieczora mam czas. Jeśli się nie zgodzicie, albo nie podejmiecie żadnej konkretnej decyzji odsyłamy was do waszego świata równo o 24:00.-westchnął szatyn kładąc mi rękę na udzie lekko je gładząc dla uspokojenia.

Nie miałem do niego wyrzutów o to. To nie jego wina.

-A co z naszymi rodzicami? Przyjaciółmi? Pracą? W ogóle naszym życiem tam?-Zack zadał kolejne miliony pytań wyraźnie poddenerwowany.

Sam osobiście zachowałem spokój lecz w środku czułem zżerający stres i niepewność.

-Dzięki naszej magii zrobimy tak, jakbyście nigdy nie istnieli. Wszyscy o was zapomną. Jakbyście się nigdy nie urodzili.-wytłumaczył do tej pory cichy Damon patrząc z troską na Zacka.

Patrząc z innej strony to, czy ja mam w ogóle do czego tam wracać? Nie mam rodziny, a jedyną bliską osobą, którą uważam za brata jest Zack... Czy mam coś do stracenia? Jeśli się nie zgodzę stracę Dylana... A on jest moim światem.

-Ja chce tu zostać.-podjąłem stanowczą decyzję podnosząc głowę. Spojrzałem Dylanowi prosto w oczy, w których dostrzegłem błysk szczęścia.

Przeniosłem wzrok na smutnego Zacka. Pomimo tego, że bardzo kocha Damona to w przeciwieństwie do mnie ma rodzinę. Może nie taką wymarzoną, ale taką co bardzo o dbała o to, aby miał jak najlepiej. Oprócz mnie ma też paru przyjaciół.

Nie da się zostawić tego wszystkiego od tak... Czy uczucie miłości nad tym wszystkim wygra?

-Damon, jesteś dla mnie ważny, kocham Cię ponad wszystko. Mogę to spokojnie powiedzieć, bo byłem w nie jednym związku i nigdy niczego takiego do nikogo nie czułem.-westchnął patrząc czarnowłosemu prosto w oczy. Damon słuchał go uważnie spinając wszystkie mięśnie.-W moim świcie mam rodzinę, przyjaciół i znajomych... Oni też dla mnie wiele znaczą...Ciężko mi będzie ich zostawić...-na jego słowa Damon bardzo posmutniał i odwrócił wzrok.

-Zack jeśli nie chcesz ja zrozumie...-nie dokończył.

-Ale mimo to i tak Ty zrobiłeś dla mnie więcej niż moja rodzina. Ty i Thomas jesteście dla mnie najważniejszymi osobami na tym świecie, a skoro on i Ty tu zostajecie to ja chce być blisko was.-złapał go za rękę mocno ściskają chcąc w ten sposób przekazać swoje uczucia.-Dylan, chce tu zostać i zostać zmieniony w demona.-tu skierował się do zaciekawionego jego słowami Dylana.

Więzień Demona |DYLMASWhere stories live. Discover now