Rozdział 20

1.2K 55 50
                                    

Thomas

Obudziłem się czując ostry ból głowy. Powoli otworzyłem powieki starając się ogarnąć sytuacje oraz miejsce, w którym się znalazłem. Chciałem przetrzeć sobie twarz, ale wtedy uświadomiłem sobie, że moje ręce są związane z tyłu moich pleców.

Zacząłem się rwać rozglądając dookoła. Miejsce to wyglądało jak jakaś stara piwnica, wszędzie roznosił się smród wilgoci.

Co się stało? Gdzie ja jestem? Dlaczego nic nie pamiętam?! Zaraz... żegnałem się z Dylanem, a potem poszedłem na spacer i... ktoś mi przypierdzielił czymś w głowę! A mogłem posłuchać się Dylana... Co ten ktoś ode mnie chce?! Tak bardzo boje się o dzieci...

Jedyne co dawało jakiekolwiek światło była mała lampa przy suficie. Oglądałem się za siebie szukając drogi ucieczki. Nie było nawet małego okna. Jedyne wyjście jakie się tam znajdowało to wielkie, pancerne drzwi tuż przede mną.

Jak na zawołanie usłyszałem głośny trzask i drzwi zaczęły się otwierać.

-Widzę, że już się obudziłeś. -w wejściu stanął młody chłopak, którego twarz skądś kojarzyłem.

-Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz?! -warknąłem wściekły patrząc na niego z mordem w oczach.

-Kim jestem? Przecież już mnie poznałeś. Od Ciebie samego nie chce nic, chce czegoś od was. -tu wskazał na mój brzuch. Momentalnie się spiąłem czując jak krew odpływa mi z twarzy.

Już go poznałem? Niby kiedy? Choć on naprawdę wygląda znajomo...

-Nie wiedziałem, że będziesz tak długo spał. Jak widać Twoja regeneracja jest jeszcze na bardzo niskim poziomie. No, ale opłacało się czekać tą godzinę. -chytrze się uśmiechnął.

Godzinę? To znaczy, że w domu nie ma mnie już powyżej godziny! Dylan na pewno już mnie szuka... tak?

Dylan

-Jest już 10 po 19! A jak naprawdę mu się coś stało? -skamlałem chodząc w tą i z powrotem po salonie.

-Daj spokój, Dylan. Może po prostu stracił rachubę czasu i trochę się spóźni. Na jego miejscu sam chciałbym pobyć sam ze sobą. -wzruszył ramionami Damon odkładając swoją książkę na bok.

-No nie wiem, Damon. Thomas jest bardzo punktualny i często przychodzi sporo przed umówionym czasem. Spóźnianie się jest do niego w ogóle nie podobne... -wtrącił się Zack pocierając niespokojnie swoje ręce.

-Widzisz?! Idę go szukać! -zerwałem się kierując do drzwi wyjściowych.

-Zaczekaj! -usłyszałem za sobą. Odwróciłem się zirytowany.

-Idziemy z Tobą. -stwierdził twardo Zack. Kiwnąłem twierdząco głową i wszyscy wyszliśmy z domu.

-Znając go skierował się na polane. Mogę nawet wyczuć jego już nikły zapach. -zamknąłem oczy skupiając swój zmysł węchu.

Szliśmy za zapachem, aż w pewnym momencie zapach się skończył. Za to pojawił nowy.

-Co tak ładnie pachnie? -zaciekawił się Zack.

-Krew. -powiedział skrzywiony Damon, a mina Zacka momentalnie zrzedła.

Staliśmy na zacisznej polanie, na którą rzadko kto się zapuszcza.

Spojrzałem w dół, gdzie dostrzegłem małe kropelki krwi.

-To Tommiego! Znam zapach jego krwi! – krzyknąłem czując niepokój i wściekłość jednocześnie. Zmieniłem się w swoją formę prawdziwego demona.

Więzień Demona |DYLMASWhere stories live. Discover now