Nadia

369 18 0
                                    

     Z mocno bijącym sercem patrzyłam jak matka Robert'a wkracza do kuchni, niczym królowa angielska, roztaczając wokół siebie aurę siły i nieograniczonej władzy. Ubrana w dopasowany do jej szczupłej sylwetki biały uniform, składający się z jedwabnej koszuli, marynarki i i idealnie zaprasowanych w kant spodni, wyglądała raczej jak starsza siostra mojego męża niż jego rodzicielka. Na jej pociągłej twarzy o ostro zakończonym podbródku trudno było znaleźć choćby niewielką skazę świadczącą o jej wieku. Jedynie niewielkie zmarszczki w kącikach jej wielkich, brązowych oczu wskazywały, że nie była już najmłodsza. Usta idealnie pomalowane rubinową szminką zacisnęła w wąską linię, nadając swoim rysom jeszcze ostrzejszego wyrazu. Chociaż nigdy nie poznałam ojca Robert'a to jednak z całą pewnością byłam przekonana, że swój wygląd zawdzięczał matce. Był do niej fizycznie bardzo podobny, lecz charakter niewątpliwie odziedziczył po ojcu, który jak słyszałam był okrutnym despotą nie znoszącym sprzeciwu. Nie jeden Robert powtarzał mi, że to właśnie ojciec uczył go nienawiści do kobiet i ich podłego traktowania. To od męża dowiedziałam się, że jego ojciec także bił swoją żonę, matkę Robert'a i dzięki takim lekcjom jest teraz tak idealna i nieskazitelna.Bo dla niego taka właśnie była i nikt nie mógł tego zakwestionować.

 -Witaj Nadiu. - Teściowa ucałowała mój policzek cmokając w powietrzu, po czym obrzuciła mnie swoim wyniosłym wzrokiem. Od stóp do głów zlustrowała każdą część mojego ciała doszukując się w nim niedoskonałości. Oj, to dzisiaj miała pole do popisu, bo każdą cząstką siebie wyrażałam jakim jestem wrakiem człowieka i tylko czekałam, aż za chwilę zacznie mnie krytykować. Tym czasem, ku mojemu zdziwieniu jej wzrok jakby złagodniał, a zamiast surowości i ciągłej nagany, po raz pierwszy spojrzała na mnie przychylnym wzrokiem. Przynajmniej tak mi się wydawało, aczkolwiek wolałam nie cieszyć się przedwcześnie. Znając ją była tak samo fałszywa i dwulicowa jak jej synalek z piekła rodem.

-Lisa mówiła mi, że fatalnie wyglądasz, ale nie spodziewałam się, że aż do tego stopnia. - Powiedziała chwytając mnie za dłonie i składając je jakby do modlitwy, po czym dodała rozżalona, jakby dosięgła ją straszliwa niesprawiedliwość. -Dlaczego od razu do mnie nie zadzwoniłaś, jeśli Rob'a nie było? Czemu musiałam dowiadywać się od obcych, że żona mego syna, matka mojego wnuka leży w szpitalu? Nie sądzisz, że to bardzo egoistyczne z twojej strony? To tak jakbyś nie miała tutaj żadnej rodziny! Tak jakbyś nie miała nikogo, kto mógłby ci pomóc.

Ha! Czyli jednak się nie myliłam. Znów to ona była najbardziej pokrzywdzona. Fala gniewu zalała każdą komórkę mojego ciała. I jeszcze na dodatek ta cholerna Lisa Seville maczała w tym palce. Zacisnęłam mocno pięści, z trudem powstrzymując się by nie wybuchnąć z ogarniającej mnie wściekłości. Bo nie mam! Nie mam rodziny, przyjaciół, znajomych! Nikogo kto mógłby mi pomóc, kto uchroniłby mnie przed piekłem, jakie zgotował mi twój syn! Chciałam jej to wszystko wykrzyczeć prosto w twarz, ale wiedziałam, że na nic by się to zdało. Jego matka była ostatnią osobą, którą mogłabym prosić o pomoc. Była jeszcze gorsza od niego, bo w przeszłości również będąc ofiarą przemocy swego męża wobec niej, o wszystkim od początku wiedziała i nigdy się za mną nie wstawiła. Co gorsze, uważała, ze jeżeli ona była przez lata bita i poniewierana niczym szmata do podłogi, to dlaczego ja miałabym mieć lepsze życie? W uszach wciąż brzmiały mi jej słowa wypowiadane dobitnym głosem. Przecież to normalne, że mąż karze swoją żonę, w ten sposób uczy ją szacunku i oddania wobec niego, musi być stanowczy i władczy, żeby wiedziała gdzie jest jej miejsce. 

-Przepraszam, byłam po prostu zbyt chora żeby racjonalnie myśleć.- Wymusiłam sztuczny uśmiech na swoich ustach, jednocześnie marząc by teściowa jak najszybciej wróciła do swojego domu. 

-Tak właśnie myślałam. Nigdy nie grzeszyłaś rozumem, więc jestem ci to w stanie wybaczyć. Ale pamiętaj, żeby już nigdy więcej nie narazić nas na taki wstyd. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę jak ja się musiałam tłumaczyć pani Seville? Musiałam jej powiedzieć o twojej chorobie i jej objawach, dopiero wówczas zrozumiała dlaczego nas o niczym nie powiadomiłaś. Oczywiście nie gniewasz się o to na mnie prawda? Musiałam jej to powiedzieć żeby uniknąć skandalu. 

W skrytości sercaWhere stories live. Discover now