JACK

321 12 0
                                    

Minął tydzień od czasu kiedy ostatni raz widziałem Nadię. Chociaż widziałem to nie jest odpowiednie słowo. Bo przez te siedem cholernie długich i męczących dni, nie było takiego, w którym chociaż raz bym jej nie zobaczył. Codziennie przejeżdżałem koło jej domu, nawet jeśli nie było mi po drodze i stałem przez kilka godzin tylko po to by ją zobaczyć i przekonać się, że nic się jej nie stało. Śledziłem ją na zakupach, na placu zabaw i podczas spacerów po parku z synem. Zachowywałem się jak pieprzony stalker, ale inaczej nie potrafiłem. Obrałem sobie za życiowy cel by ją chronić i nie zamierzałem złamać tego postanowienia. Obserwując ją przez ten czas dostrzegłem w niej jeszcze więcej wspaniałych cech, które sprawiały, że coraz bardziej byłem nią zafascynowany. Pomimo piekła jakie zgotował jej ten jebany Cavendish nadal potrafiła cieszyć się z najmniejszych rzeczy, zawsze była pogodna i uśmiechnięta, z życzliwością odnosiła się do sąsiadów i znajomych, z każdym serdecznie się witała i nie odmawiała nikomu pomocy. Kiedy tylko ktoś ją o coś poprosił, nikomu niczego nie odmawiała. Bez słowa sprzeciwu ochoczo pomagała i opiekowała się starszymi sąsiadami, przynosiła im zakupy, podlewała kwiaty, a także zajmowała się domowymi zwierzętami, gdy ich właściciele byli poza domem. Wszystko to wykonywała z pełnym zaangażowaniem, nie zaniedbując przy tym swojego dziecka i obowiązków domowych. Jedyne co mnie tylko zaniepokoiło to że z nikim nie rozmawiała dłużej niż pięć minut, a i tak głownie na bezpieczne tematy typu pogoda lub metody wychowywania dzieci. Gdy tylko ktoś ją pytał o męża lub sytuację rodzinną natychmiast zmieniała temat lub kończyła rozmowę i odchodziła z posępną miną. Nie rozumiem jak jej znajomi i sąsiedzi mogli być tacy ślepi? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że coś ukrywa i nie jest szczęśliwa w swoim małżeństwie. Zresztą nie od dziś wiem, że ludzie widzą tylko to co chcą i gdy komuś dzieje się krzywda nagle tracą wzrok, słuch i mowę, tłumacząc się nie wtrącaniem w czyjeś życie prywatne. Tym bardziej, że Nadia bardzo dobrze potrafił ukrywać swoje emocje i gdybym jej nie znał tak dobrze, sam chyba nie domyśliłbym się, że ta piękna i dobra jak anioł dziewczyna może być bita i poniewierana przez męża. Nie rozumiem dlaczego Cavendish jest takim skurwysynem i traktuje ją tak podle. Gdyby była moją żoną nigdy bym jej nie skrzywdził i dbałbym o nią jak o najcenniejszy skarb. Uśmiecham się pod nosem na tą myśl, po raz kolejny stojąc na parkingu jednego z supermarketów i obserwując Nadię jak jedną ręką pcha wózek pełen zakupów z małym Kyle'm pomiędzy nimi, a z drugiej strony prowadzi pod ramię mocno już zgarbioną staruszkę. Pomimo, że jest jej ciężko, ani razu się nie krzywi i cały czas uśmiecha się uprzejmie do starszej pani. Patrzę jak podjeżdża pod budkę na wózki i wyciąga ze swojego dwie pełne torby, które na pewno są bardzo ciężkie, lecz mimo to nawet się nie krzywi gdy musi wziąć je do ręki i jeszcze dodatkowo dźwiga synka opierając go na swoim biodrze. Mały chwyta ją za szyję i w trójkę ruszają w stronę osiedla w którym mieszkają. Zastanawiam się jakim cudem ta wspaniała dziewczyna ma zamiar dojść w ten sposób do domu, bo wiem już z wcześniejszych obserwacji, że mają przed sobą dobre trzy kilometry. Bez wahania wyskakuję z samochodu i szybko pokonuję dzielącą nas odległość, stając przed zaskoczoną Nadią.

-Wujek Jack!- Krzyczy rozradowany na mój widok Kyle i wyciąga do mnie rączki.

-Jack? Co ty tutaj robisz?- pyta dziewczyna nie kryjąc zdziwienia. Dostrzegam na jej ślicznej twarzy zmęczenie, a drobne kropelki potu połyskują na zmarszczonym czole. 

-Byłem na zakupach i akurat wsiadałem do auta kiedy was zobaczyłem.- Kłamię jak zawodowy oszust, posyłając jej szeroki uśmiech. Biorę chłopca na ręce i łaskoczę go po brzuszku, aż piszczy z zachwytu, po czym kiwam głową w stronę staruszki. -Dzień dobry pani.

-Dzień dobry. -Odpowiada mi kobieta rumieniąc się jak nastolatka, po czym zwraca się do Nadii. -Kim jest ten przystojny młodzieniec, dziecinko?

W skrytości sercaWhere stories live. Discover now