Tęsknota

663 21 15
                                    

-Mamo, mamo, patrz!

Odruchowo spoglądam na Kyle'a, który staje u szczytu zjeżdżalni, rozkłada swoje drobne rączki niczym ptak szykujący się do lotu, a następnie przysiada na krawędzi plastikowej rynny i płynnym ruchem ześlizguje się wprost do piaskownicy. Śmieje się przy tym tak głośno i zaraźliwie, że wszyscy ludzie obecni na placu zabaw patrzą na niego i również się uśmiechają, pełni zachwytu nad moim kochanym synkiem. Jestem z niego bardzo dumna i ukradkiem ocieram samotną łzę, która świadczy o tym, jak bardzo jestem wzruszona jego beztroską radością. Tak niewiele potrzeba do szczęścia gdy jest się dzieckiem. Kawałek piaskownicy, niewielka zjeżdżalnia i kilkoro równie rozbrykanych towarzyszy do zabawy i już niczego więcej nie potrzeba. Gdyby tak dorośli potrafili cieszyć się z choćby najdrobniejszych rzeczy, wolni od zawiści gniewu i przemocy. Mimowolnie powracam myślami do ostatniego spotkania z Jack'em i przeszywa mnie dreszcz rozpaczy i tęsknoty za jego zawadiackim spojrzeniem i rozbrajającym uśmiechem. Minęły prawie dwa tygodnie kiedy ostatni raz go widziałam, a ja wciąż nie mogę usunąć go z pamięci. Nadal czuję jego zapach jakby był tuż obok mnie, a gdy zamykam oczy widzę jego zabójczo przystojną twarz.

-Co za cudowny chłopczyk. Widać od razu, że urodę odziedziczył po mamie. - Słyszę szczery podziw od kobiety, która siedzi obok mnie na ławce i niemal podskakuję na ławce, łapiąc się po raz kolejny, że znów wspominam strażaka.  Odpowiadam starszej pani nieśmiałym uśmiechem i żeby nie wyjść na bezczelną, ukradkiem lustruję jej drobną postać. Ma siwe włosy splecione w warkocz zwinięty na czubku głowy, dobre szare oczy i pogodny uśmiech, który powoduje, że od razu czuję do niej sympatię. Ubrana w długą spódnicę w kwiaty i kolorową jedwabną bluzkę, z kilkoma sznurami korali na szyi, wygląda na starszą wersję liderki zespołu ABBA, przywodząc na myśl pokolenie hippisów.

-Dziękuję.- Odpowiadam jej uprzejmie czym powoduję jeszcze większy uśmiech na jej dobrodusznej pomarszczonej twarzy.

-Eee tam, nie dziękuj mi kochaniutka, bo to sama prawda. Dawno nie widziałam tak ślicznego dziecka, a przychodzę do tego parku już od trzydziestu lat. - Kładzie swoje zmarszczone dłonie na mojej ręce, jakby chciała tym gestem okazać mi sympatię. Patrzę na nią nieco zaskoczona tą poufałością, ale mając już trochę doświadczenia ze starszymi sąsiadami, którym często pomagam jak tylko mogę, wiem że ludzie na starość tak już mają. Stają się bardziej otwarci i serdeczni, zwłaszcza jeśli są samotni i pragną choćby namiastki bliskości i zainteresowania.

 -To bardzo miłe co pani mówi i naprawdę dziękuję.- Lekko się rumienię na jej komplementy, bo od dawna nikt tak zupełnie bezinteresownie mi ich nie dawał. Oczywiście Robert często powtarza mi jaka jestem piękna i seksowna, ale to tylko dlatego by mnie udobruchać i zmusić bym bez sprzeciwu przystawała na jego chore pomysły. No i jego znajomi, a przede wszystkim ich męska część, nie szczędzą mi zachwytów nad moją urodą, lecz oni również nie robią tego bez ukrytych pobudek. 

-Nie dość, że taka ładniutka to jeszcze skromna i grzeczna. Szkoda, że wcześniej się nie poznałyśmy. -Kobieta nagle poważnieje, a jej twarz wykrzywia smutek, który sprawia, że serce mi się kraje ze współczucia. Na pierwszy rzut oka widać, że staruszka jest nieszczęśliwa, chociaż stara się to ukryć za  maską serdeczności i łagodnej osobowości. 

  -Dlaczego tak pani mówi? -Pytam, lecz niemal natychmiast tego żałuję, bo znam ją od dwóch minut ,a już wychodzę na wścibską osobę.- Przepraszam, że pytam. Oczywiście to nie moja sprawa.

-Nic się nie stało, kochanie. - Staruszka krzywi się jakby nagle powróciły do niej straszne przeżycia z przeszłości. - Jak tylko cię obaczyłam od razu pomyślałam o moim synu, o tym jaki byłby szczęśliwy gdyby miał taką piękną i czułą żonę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 16, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

W skrytości sercaWhere stories live. Discover now