OGIEŃ I LÓD

279 14 1
                                    

-Jesteś taka piękna i seksowna. Na twój widok aż robię się twardy jak skała. -Już chyba po raz setny słyszę ten sam tekst i przewracam oczami. Mężczyzna siedzący obok mnie szepcze wprost do mojego ucha, nie omieszkując przy tym składać na nim delikatne pocałunki. Chichoczę nerwowo i odsuwam się o kilka centymetrów, podświadomie czując, że tak właśnie powinnam zrobić. Jesteśmy w klubie nocnym, jednym z najdroższych w całym Berkeley, ale nie muszę się o to martwić. Wysoki szatyn ubrany w garnitur od Armaniego, z sygnetem na palcu wartym co najmniej kilkadziesiąt tysięcy dolarów, zapłacił za ten wieczór i za wszystko czego sobie tylko zamarzę. To nic że jest w wieku mojego ojca, skoro traktuje mnie jak księżniczkę. I tak właśnie się czuję. Jestem rozbawiona, rozluźniona, euforia wprost rozsadza mnie od środka. Mam wrażenie jakbym znalazła się w raju. Sącząc kolejnego drinka śmieję się co chwilę z jego sprośnych żartów i w ogóle nie przejmuję się tym co ktoś o mnie pomyśli. Jestem jak w słodkim transie, niczym na jakimś radosnym haju, wolna od zmartwień i problemów. W głowie mi szumi i mam totalną pustkę, nie myśląc o niczym tylko o tym jak dobrze się bawię.

-Już się nie mogę doczekać kiedy stąd wyjdziemy i zostaniemy sami. Tylko ty i ja. -Mężczyzna pieści opuszkami palców moje ramię i posyła mi mroczne spojrzenie, w którym dostrzegam zwierzęce pożądanie. Przygryzam zmysłowo wargi gdy pochyla się nade mną i gładzi moje udo, wsuwając palce pod krótką czerwoną sukienkę. Jest w nim coś takiego co sprawia, że drżę, lecz nie jestem pewna czy z pragnienia jakie wywołują na mnie jego słowa, czy raczej ze strachu przed jego groźną postawą. Chociaż przez cały wieczór jest wobec mnie szarmancki i uprzejmy, sposób w jaki mnie dotyka i na mnie patrzy sprawia, że czuję się nieswojo. Pomimo, że doskonale się bawię w jego towarzystwie, coś w środku mówi mi, żebym była ostrożna i zachowywała dystans. Kiedy czuję jego palce pod moimi majtkami w mojej głowie uruchamia się ostrzegawcza lampka i delikatnie łapię go za nadgarstek, wycofując jego rękę ponownie na swoje biodro.

-Nie tak szybko, skarbie. Owoc najlepiej smakuje gdy długo na niego czekasz.- Mruczę zmysłowo kładąc dłoń na jego torsie i lekko go drapię przez materiał białej jedwabnej koszuli. 

-Dla mnie jesteś niczym ten zakazany rajski owoc i nie mogę się doczekać gdy wgryzę się w ciebie i spiję twoje słodkie soki. -Odpowiada, na co reaguję kokieteryjnym śmiechem i udając onieśmieloną odrzucam głowę w bok. Mój wzrok przyciąga siedzący kilka metrów dalej ciemnowłosy mężczyzna w strażackim stroju, o najbardziej nieziemskim spojrzeniu utkwionym wprost we mnie, jakby chciał mnie nim zahipnotyzować. Uśmiech zamiera mi na ustach, a ciało przeszywają lodowate ciarki, zupełnie jakby ktoś wbijał we mnie tysiące ostrych igieł. Dlaczego mam wrażenie, że skądś go znam? I dlaczego on wydaje się równie zszokowany moim widokiem? Stalowy chłód jego pięknych, granatowych oczu przeszywa mnie na wskroś jakbym sprawiła mu ogromne cierpienie. Zupełnie tego nie rozumiem. Jestem skołowana i tracę pewność siebie. Dlaczego wbija we mnie spojrzenie pełne rozczarowania i bólu, aż zaczyna brakować mi powietrza? Czuję, że wszystko wokół mnie i kurczy się i wiruje, a moje serce pędzi z prędkością błyskawicy.

-Przepraszam, muszę przypudrować nos. - Odzywam się do mojego towarzysza, z trudem łapiąc oddech. Muszę jak najszybciej stąd wyjść, bo zaraz się uduszę. Mężczyzna łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.

-Może mógłbym ci towarzyszyć?- Pyta przeciągając lubieżnie językiem po swojej górnej wardze. 

-Nie, przepraszam, może innym razem. Zaraz wracam, dobrze?- Wstaję na chwiejnych nogach, jakby nagle stały się jak z galarety i przeciskając się pomiędzy rozbawionym w szalonym tańcu tłumem udaję się do toalety. W środku zastaję trzy dziewczyny, które stoją w rogu i przechwalają się swoimi dzisiejszymi podbojami. Kłócą się o to, która poderwała przystojniejszego faceta, która bogatszego, a która seksowniejszego. Ciekawe czy wygrałyby ze mną? Ja miałam to wszystko w jednej osobie cały wieczór, lecz gdy tylko pewien tajemniczy strażak zaczął się we mnie wpatrywać jakoś straciłam ochotę na zabawę i flirtowanie. Muszę się chyba napić. Burczę pod nosem zła na samą siebie i na niego, że popsuł mi humor. Przemywam twarz zimną wodą i opieram się o umywalkę, patrząc na swoje odbicie w łazienkowym lustrze. Trochę kręci mi się w głowie i mam rozmazany wzrok, a przecież wypiłam tylko dwa drinki, więc jestem tym lekko zaskoczona. Co prawda nie pamiętam też jak się znalazłam w tym klubie i skąd znam faceta, z którym spędzam czas, ale jakoś nie zwracam na to uwagi. Chcę się po prostu dobrze bawić i to jest najważniejsze, a nie zastanawianie się co, jak i dlaczego? Marszczę czoło i mrużę oczy, by moje spojrzenie nabrało ostrości. Dziewczyna, która patrzy na mnie po drugiej stronie lustra również marszczy swój zgrabny nosek i wydyma ponętne, pełne usta, pokryte krwistoczerwoną szminką. Oczy jej błyszczą niczym szmaragdy w księżycowym blasku, a długie, czarne i gęste rzęsy kładą cienie tajemnicy na wysokich kościach policzkowych. 

W skrytości sercaWhere stories live. Discover now