Here we go again

19.3K 922 152
                                    

Obudziłam się, gdy poczułam na sobie czyjś dotyk. Jeśli ktoś kiedyś budził mnie rankiem to byli to tylko rodzice, a od ich śmierci wstawałam sama bez ich ciepłych powitań, dlatego tak bardzo się zdziwiłam, kiedy poczułam, że ktoś kładzie dłoń na moim czole. Leniwie otworzyłam oczu z nutką nadziei, że zobaczę roześmiane oczy mamy, albo szeroki uśmiech taty. 

Zamiast nich ujrzałam czarnowłosego mężczyznę o pięknych oczach. Tom pochylał się nade mną z badawczą miną, jakby szukał czegoś na mojej twarzy. Przeciągnęłam się powoli, chcąc z powrotem iść spać.

— Coś się stało? — spytałam z lekką chrypką, czując, że moje powieki opadają. 

— Wydawało mi się, że masz gorączkę, księżniczko, ale to pomyłka. Jak się spało? — wstał na równe nogi. Był już ubrany w garniturowe spodnie i białą koszulę z krawatem. Bez marynarki jeszcze ładniej odznaczały się jego mięśnie ramion i brzucha. Właśnie tam spoczął mój wzrok i bezkarnie błądził po Thomasie.

— Dobrze, dziękuję — ziewnęłam, zakrywając usta. — Chyba tu zostanę, dobrze? — odwróciłam się od niego, wiedząc, że jego celem jest wyciągnięcie mnie z łóżka, aby wreszcie zjeść śniadanie, ale jakoś nie specjalnie śpieszyło mi się do wyściubiania nosa spod kołdry.

— Nie sądzę. Za godzinę przyjedzie lekarz i...

— Przecież mówiłam, że nie chcę żadnych lekarzy — syknęłam, podnosząc się gwałtownie do pozycji siedzącej. 

— Decyzja królowej. Ona sama chce z tobą później porozmawiać i ocenić czy nie potrzebujesz psychologa. Poza tym pałac musi wydać w końcu oświadczenie oraz potwierdzić, że jesteś cała i zdrowa. Przez noc wymyślono tak wiele teorii spiskowych, że pod pałacem zbiera się coraz więcej ludzi, którzy blokują ulice. Właśnie dlatego czas wstać z łóżka — nie powinien, ale zrobił to. Zdjął ze mnie kołdrę, a ja zderzyłam się z zimną rzeczywistością. Niezadowolona musiałam udać się do łazienki, aby wziąć poranną kąpiel i doprowadzić się do stanu... Ludzkiego. 

Śniadanie byłoby bardzo smaczne, gdyby jeden z pracowników nie przyniósłby kolorowych gazet. Każda pisała o tym samym. Zazwyczaj wzruszałam oczami na głupie, zakłamane artykuły, ale tym razem poczułam się przytłoczona widokiem stron tytułowych. Dziennikarze nie pisali o tym, że ja i ludzie, którzy uczestniczyli w bankiecie przeżyli strach. Woleli podgrzewać sytuację wypisując rzeczy typu ,,Prześladowca księżniczki Evelyn podejmuje pierwsze kroki!" lub ,,Czy tajemniczemu prześladowcy uda się skrzywdzić księżniczkę Evelyn?". 

— Wystarczy tych bzdur — Tom wyrwał mi z ręki jedną z gazet, po czym wziął je wszystkie i gdzieś wyniósł. — Są świetną podpałką do kominka, a z racji, że pogoda jest dziś tragiczna, to w nim rozpalę — oznajmił wszem i wobec. 

Rzeczywiście za oknem lało. Było ciemno jak w Amazońskiej puszczy, mimo, że wczoraj było jeszcze słonecznie i bardzo ciepło. Pijąc herbatę, słuchałam jak krople uderzają o powierzchnie szyb. Wtedy pomyślałam o Marion.

— Tom? Potrzebuje swojego telefonu — powiedziałam, kiedy skończył rozpalać. Był w salonie i patrzył w płomienie, dopóki nie przeniósł wzroku na mnie. 

— Dopiero jutro. Dostaniesz i telefon i laptop z powrotem, księżniczko — nie wiem czy to zależało od niego, ale wkurzał mnie ten celibat od elektroniki. Jednak on musiał upewnić się czy nie ma w nich nic niebezpiecznego

— Ale ja muszę zadzwonić do Marion — zaprotestowałam. Thomas spojrzał na mnie podirytowany.

— Nie to nie — czy cokolwiek mogłoby go złamać, albo chociaż przekonać?

BodyguardWhere stories live. Discover now