Cloudy morning (bonus)

10.5K 788 111
                                    

Bolała go głowa, a miał tak zwykle, gdy nie słuchał matki. Wczoraj wieczorem wypił podwójne espresso i cudem zasnął, a teraz jego głowa pękała. Powinien trzymać się dziennej rutyny i wstać o siódmej trzydzieści, a była już ósma. Słyszał jak na dole gwiżdże czajnik, toteż zdecydował się podnieść i iść na śniadanie. 

Wczesne wstawanie odziedziczył po rodzicach. Oni nigdy nie spali długo, nieważne czy był poniedziałek czy sobota i czy byli na emeryturze, czy nie. Gdy był nastolatkiem, przeklinał ich w głowie. Po tygodniu szkoły pragnął spać chociażby do południa, ale punkt siódma matka wstawiała czajnik, a ojciec chodził po schodach jak słoń. 

To nie zmieniło się do dziś. 

Potarł swoją twarz i westchnął. Dziwnie mu było spać bez Eve. Brakowało mu tego jak nieświadomie oplatała go nogami, tego jak non stop gadała przez sen (zazwyczaj wyzywając Alphard'a), albo tego jak budził się, a głowa Evelyn zawsze leżała na jego ramieniu.

Oczywiście, że czuł się winny. Powiedział jej okropne rzeczy, których nie miał na myśli, ale wtedy ogarnęła go taka złość, że zapomniał się. Bolał go zawód w jej oczach i to jak mu powiedziała, że go kocha. Zareagował ja tchórz i sobie poszedł, jednak głupia duma nie pozwalała mu wyciągnąć w jej stronę ręki.

Tom narzucił na siebie bluzę i podszedł do okna. Wszędzie było błoto i zapowiadało się na kolejną ulewę. Głupi luty w głupiej Anglii - nie ma co liczyć na garstkę śniegu.

Wyszedł z sypialni i poszedł do Evelyn. Zawsze wolał się upewnić czy nikt jej w nocy nie zamordował, choć osobiście nie miał już takich obaw. Jej drzwi nieco zaskrzypiały, ale Tom wiedział, że to jej nie obudzi. 

Ku jego zaskoczeniu Eve nie było w łóżku. Łazienka też była pusta, a więc księżniczka dokonała niemożliwego i wstała o ósmej. Choć było to do niej niepodobne, bo przecież ona potrzebowała spać tyle ile małe dziecko, a jeśli chodzi o wczesne wstawanie, to dźwig nie dałby jej rady.

Tom zszedł na dół i przywitał się z ojcem. Pan Carter jak zwykle o tej godzinie czytał The Sun, pijąc czarną kawę. Mama właśnie smażyła mu kiełbaski, podśpiewując do piosenek w radiu. Przywykła do obecności Evelyn, więc nie schodziła już na dół elegancko ubrana w pełnym makijażu, tylko wróciła do swojego szlafroka i wałków we włosach.

— Wyglądasz jak siedem nieszczęść, kochanie — uznała, rozkładając bezradnie ręce.

— Dziękuję — odpowiedział, zatrzymując się w progu kuchni. — Gdzie jest Evelyn? — spytał z poczuciem dziwnego ucisku w klatce piersiowej.

— Pewnie śpi, a co? Nie ma jej w łóżku? — pani Carter zmarszczyła brwi, odnosząc wrażenie, że z twarzy jej syna odpłynęły wszelkie kolory. 

— Zaraz — powiedział i pośpiechem wrócił na górę. Wpadł do pokoju Evelyn i jeszcze raz sprawdził jej łóżko i łazienkę. Zaczął się rozglądać dookoła, próbując nie wpaść w panikę, ale odniósł wrażenie, że cały się trzęsie.

— Spokojnie, może poszła na spacer? Wie, że nie powinna, ale może chciała ci zrobić na złość? — zasugerowała pani Carter, wchodząc do pokoju księżniczki. 

— Nie, nie poszła — pokręcił głową, podnosząc kartkę z jej toaletki. Pokazał ją matce, gdzie Evelyn nabazgrała Yorkshire. W jednej chwili poczuł jak bardzo chciał zamordować dziewczynę gołymi rękoma, a z drugiej chciał mieć ją przy sobie - całą i zdrową.

— Co to znaczy? Yorkshire?

— Mamo... W rezydencji Yorkshire jest Charles, ale ona tego nie wiedziała. Albo uciekła do brata sama z siebie, albo... Muszę zawiadomić służby i pałac — zgniótł papier w ręku.

BodyguardWhere stories live. Discover now