15. Nie zdradzam cię Harry.

5.3K 359 173
                                    

Długi weekend przed nami! Rozdział na dobre rozpoczęcie go! I prosimy jak zwykle komentarze, bo one napędzają nas do dalszego pisania!

Harry pełen myśli wyszedł z gabinetu. Nie spodziewał się takiej diagnozy po tym, jak rehabilitant wysłał go na badania. Drżącą dłonią wyciągnął telefon i wybrał numer swojego managera. Ten odebrał dopiero po sześciu sygnałach.

- Daniel... Musisz mi załatwić dobry szpital.

- Jaki szpital Harry? O czym ty mówisz? - nie rozumiał mężczyzna - Dla kogoś innego? Czy o co chodzi?

- Pamiętasz mój wypadek, od którego mam bóle pleców? - zaczął - Mam rehabilitanta, wysłał mnie najpierw na badania i okazało się, że mam dużego krwiaka, który naciska na moje nerwy... Muszą mi go jakoś usunąć, nie rozumiem tego.

- Masz kopie wszystkich badań? Wyślij do mnie albo jakoś podrzuć, a ja resztę załatwię. Musimy szybko z tym działać - stwierdził, Harry pierwszy raz słyszał tak wiele emocji w jego głosie - Mam nadzieję, że będą mieli wolny termin na dniach.

- Mam na telefonie, zaraz ci wyślę na pocztę - to wszystko, to było za wiele na jego nerwy - Te cholerstwo tak długo we mnie jest i nie wiedzieliśmy o tym - kręcił głową na swoją nieodpowiedzialność.

- Ważne, że w końcu się zebrałeś. Zaraz uruchomię kontakty i jak tylko będę miał termin, dam ci znać - obiecał mężczyzna.

- Jasne, do usłyszenia Daniel - z westchnięciem rozłączył się i stanął na nogach. Dobrze, że Louis teraz miał trening, mężczyzna często panikował na punkcie jego zdrowia.

Miał nadzieję, że zabieg będzie szybki i będzie mógł spokojnie dokończyć nagrywanie piosenek, a potem pojedzie w trasę. Mimo wszystko tęsknił za tym. Ale najpierw, w końcu musiał odwiedzić swoją rodzinę, jak i nie mógł zapomnieć o wakacjach z Louisem, kiedy zacznie się przerwa mężczyzny. Wrócił do domu taksówką, zrobił sobie herbatę i usiadł na parapecie wyłożonym poduszkami. Zakochał się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Na razie czuł się naprawdę dobrze i był szczęśliwy z tego powodu. Oglądał panoramę, nim wyjął komórkę i wszedł w notatkę.

Zaczął pisać...

Tak mocno zajął myśli słowami, że nie zauważył, kiedy minął mu czas do powrotu jego chłopaka.

Louis był mocno zmęczony po treningu, rzucił torbę na przedpokoju i przeszedł do salonu. Niemal od razu zauważył swojego partnera, który wygodnie siedział na parapecie i coś intensywnie pisał na telefonie.

- Hej Harreh - rzucił i podszedł do mężczyzny, żeby się przywitać.

- Lou - zielone oczy zabłyszczały, kiedy odłożył telefon i wstał, aby wtulić się w ciało piłkarza.

- Też tęskniłem, chyba spędzisz resztę życia na tym parapecie - zaśmiał się.

- Cóż, mój chłopak się o to postarał - wzruszył delikatnie ramionami i odsunął się, chcąc połączyć ich usta na sekundę.

- Jak u lekarza? - spytał w końcu Louis, sam umawiał młodszego na wizytę i był niezmiernie ciekawy rezultatów.

- Mam krwiaka - nie chciał się z tym cackać - Daniel załatwia mi najlepszy szpital, bo trzeba to usunąć...

- Kurwa, czyli potrzebny jest zabieg... - szatyn opadł na parapet - W razie czego możemy Seana podpytać o dobrego lekarza, w końcu orientuje się w urazach i kontuzjach.

- Masz rację kochanie - złapał jego dłoń - Dobrze, że myślisz o moim zdrowiu, kto wie, co mogłoby się później stać - był mu wdzięczny.

Different way to play ||LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz