34. Francja.

4.4K 292 42
                                    

Spóźniony, ale jest!

Harry westchnął zadowolony, kiedy wylądował we Francji. Dosłownie kolejny tydzień przeleżał w szpitalu i wymusił, aby Daniel z Anne i Gemmą wrócili do Anglii. Dawał radę sam. Nie potrzebował nianiek. Nie pochwalali tego, ale zaakceptowali decyzję piosenkarza. Styles zamiast wrócić do domu, postanowił przylecieć na mecz Tomlinsona. Przez ostatnie tygodnie się za nim stęsknił przeokropnie.

- Dziękuję, za pomoc z torbami - Harry zwrócił się do jednego z pracowników, który zaniósł jego bagaże do taksówki.

Styles stanowczo nie mógł nosić. Mężczyzna uśmiechnął się tylko w stronę piosenkarza, był tam po to, żeby pomóc mu i dobrze wykonywał swoje obowiązki. Harry zajął miejsce w pojeździe i odetchnął na myśl o tym, że jest coraz bliżej swojego chłopaka. Nie wiedział jednak, czy uda im się zobaczyć przed wyjściem starszego na boisko. Lot się przedłużył i po prostu powątpiewał, aby wszystko wyszło tak, jak sobie wyobrażał. Włączył telefon i nie zdziwił się widząc kilka wiadomości od Louisa.

Przekręcił oczami i odpisał mężczyźnie.

"Nie martw się, będę oglądać całe show. Dasz z siebie wszystko i wygracie to, kocham cię Loulou 💚".

"Kocham cię 💙 Zostawiam telefon w szatni, bo muszę wygłosić motywującą gadkę dla zespołu i wychodzimy na boisko".

Szybko dostał odpowiedź i wiedział, że szatyn już jest poza jego zasięgiem. Czyli się spóźni. Musiał zawieść rzeczy do hotelu swojego chłopaka, a potem jechać na stadion. W dobrych wiatrach zdąży na drugą połowę meczu. Na szczęście okazało się, że hotel był niedaleko stadionu, co ułatwiło sprawę. Wszystko było nowoczesne i wygodne. Przypomniało mu się jak jeździł z Louisem na mecze po Europie.

- Dzień dobry - przywitał się z młodą kobietą przy recepcji - Chciałbym dostać klucz do pokoju Louisa Tomlinsona.

- Nie wydajemy kart do pokojów od tak każdemu... - rzuciła szatynka, nawet nie unosząc wzroku z ekranu komputera.

- Jestem Harry Styles, chłopak - chrząknął - Myślę, że jestem tam dopisany - dodał, ponieważ jedynym wtajemniczonym był Sean.

- Och, pan Styles - uśmiechnęła się i zapisała coś w komputerze - Oczywiście, jest pan zapisany w komentarzu do wynajmu. Oto pana karta. Zapraszam na ostatnie piętro.

- Czy boy hotelowy zajmie się moimi torbami? - wskazał na swój cały bagaż. Próbował się trzymać zaleceń. Nie chciał też opierdolu od Louisa.

- Oczywiście - zapewniła bruneta i zniknęła na chwilę za drzwiami, które znajdowały się za nią, po czym wróciła - Ethan już się zajmuje bagażami - szczęśliwe, mógł tu liczyć na profesjonalizm.

Harry już po kilku minutach stał w pokoju hotelowym i wcale się nie zdziwił, widząc ogromny bajzel. Jego partner stanowczo nie dbał o czystość... Przy nim jeszcze stawiał pozory. Ubrania walały się zarówno na walizce jak i łóżku, ręcznik na krześle, a buty rozrzucone zostały po podłodze. Zielonooki naprawdę się zastanawiał, jak Louis sobie radził, kiedy mieszkał sam. Ogarnął delikatnie ten syf i wyszedł. Kartę bezpiecznie schował w portfelu i zjechał na dół.

Pod hotelem złapał jedną z taksówek i podał mężczyźnie adres, gdzie chce się znaleźć. Mężczyzna podwiózł go pod odpowiednią bramę. Tam wystarczyło, że okazał dowód i dostał przepustkę, dzięki której mógł dotrzeć w odpowiednie miejsce. Po drodze spotkał kilka osób, które na szczęście nie zwróciły na niego uwagi. Dostał się do części dla rodziny i przyjaciół, gdzie niemal od razu napotkał blond czuprynę. Niall. Wiele rozmawiał z Horanem przez te kilka dni. Myślał, że przyjaciel go zabije i wskrzesi za to wszystko. Nie mógł się oprzeć przed podejściem Nialla od tyłu i objęciem go na tyle, ile miał siły w ramionach. 

Different way to play ||LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz