56. Artur James Tomlinson.

4.2K 258 181
                                    

Ostatni! Notatka pod rozdziałem!

Louis trzymał w ramionach małego chłopca i nie mógł przestać się zachwycać synkiem. Miał rzadkie, ciemne włosy. Był piękny. Harry tulił się do pleców piłkarza, a w jego oczach gościły łzy. Chwilę temu podpisali papiery i Artur James Tomlinson, był już oficjalnie ich synkiem.

- Jestem taki szczęśliwy Harry, zdążyłem i mam go w ramionach. Jest taki malutki, śliczny - kręcił głową.

- Jest nasz... I nie dziwię się, że Gemms na razie nie chce go widzieć -  siostra miała teraz kolejną rozmowę z psychologiem.

- Bardzo rozsądnie do tego podeszła. Jestem pod wrażeniem Harry, ona jest taka silna psychicznie - spojrzał w górę na młodszego.

- Tak. To prawda, jestem z niej dumny... Oraz bardzo wdzięczny... Ponieważ nawet ja jestem spokrewniony z małym - pogłaskał policzek Artura.

- Chcesz go na ręce? - spytał - Wziąłem go i nie mogłem się, aż oderwać. Jest z nami dosłownie chwilę, a ja już go kocham całym sercem.

- Ja... Tak, poproszę - odsunął się od Louisa i ustawił prawidłowo ręce - Zrobisz mi też z nim zdjęcie? - już umieścił na fotografii wspomnienie pierwszego dotyku Artuta i Louisa.

- Oczywiście kochanie. Musimy robić dużo zdjęć, żeby mieć co wspominać - podał mu malucha.

- Cześć Artur, jestem twoim drugim tatusiem - Harry wyszeptał, tuląc do swojej piersi małe ciałko - Czekałem na ciebie z tatą Lou.

- W takim razie tato Harry, poproszę o spojrzenie w moją stronę - poprosił szatyn, trzymając w ręku telefon z włączonym aparatem.

Harry uniósł wzrok, a na jego wargach gościł jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Louis zrobił kilka zdjęć i jedno z nich ustawił na swoją tapetę. To był najlepszy widok jaki mógł sobie wymarzyć.

💚💙💚💙

- Tata ma trening, ale możemy wyjść po niego pod stadion - Harry ułożył w wózku marudzącego Artura, którego oczka z zaciekawieniem wszystkiemu się przyglądały.

Malec pisnął i uniósł swoje rączki do góry. Pogoda była idealna na spacer, nie mogli nie wykorzystać tego. Kilka miesięcy minęło od porodu i mężczyźni każdego dnia coraz mocniej kochali chłopca. Gemma też spokojnie uznawała Artura za swojego bratanka, nie mając do niego głębszych, matczynych uczuć. Anne i Jay były równie zakochane we wnuku. Artur był ich oczkiem w głowie, w końcu pierwszy wnuczek.

- Tatuś bierze ze sobą twoje pieluchy, ale mam nadzieję, że nie zrobisz mi niespodzianki... - Harry zapiął torbę przy wózku i go odblokował, chcąc wyjść z domu.

Bez problemu opuścił budynek i przeszedł do furtki, gdzie doprowadził ich Clifford. Psiak również zakochał się w nowym domowniku, nie raz spał w pokoiku chłopca i nie chciał go opuścić.

- Pilnuj domu Clifford. Wrócimy niedługo - Harry zaśmiał się i ruszył dalej, delikatnie bujając wózkiem. Uśmiech nie chciał schodzić z jego warg. Dopełniał się jako rodzic.

Brunet naprawdę polubił życie w Turynie. Rzeczy stały się spokojniejsze i czas płynął wolniej. Dziecko też napędziło ich małżeństwo w ten dobry sposób. O dziwo, Artur był wciąż ich małą tajemnicą... Ale czuł, że dziś może się to zmienić. Nie chciał zostawiać syna cały czas w domu. Artur musiał mieć codzienne spacerki. Dostając się do Louisa, zielonooki musiał przejść przez kawałek dość znanej turystycznie ulicy. Spacer mijał im dość szybko, słońce przyjemnie ogrzewało ich, a wiatr dawał ukojenie.

Different way to play ||LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz