3.

318 58 34
                                    

Wiele by dał, żeby móc po prostu wymazać tamten dzień z pamięci, jednak za każdym razem, gdy zamykał oczy, znów był w pustym pokoju pełnym wspomnień i ech. Pocieszał się tym, że Fury i Coulson nawet nie wyjaśnili mu, jak miałby się z nimi skontaktować, żeby odwiedzić Rogersa. Powtarzał też sobie, że posiadanie stypendium naukowego na trzech różnych uczelniach, każda w innym stanie, to nie przelewki. Jasne, mógł być dla swoich promotorów wrzodem na dupie, ale nie zamierzał marnować ich czasu. Nie wtedy, gdy dawali mu możliwość prowadzenia zaawansowanych eksperymentów za rządowe fundusze. Poza tym, Jarvis nie był już w stanie podróżować z Tonym z jednego wybrzeża na drugie i z powrotem, przez co Tony, chcąc nie chcąc, był zmuszony zacząć zachowywać się przynajmniej odrobinę bardziej odpowiedzialnie.

W efekcie odwiedził wieżowiec TARCZY dopiero cztery tygodnie później.

Na oficjalne zaproszenie Peggy Carter.

– Wściekła się, gdy się dowiedziała, że tu byłeś – wyznała konspiracyjnym szeptem Mary Fitzpatrick. Ze wszystkich protegowanych cioci Peggy, Tony ją właśnie lubił najbardziej.

– Bardzo wściekła czy po prostu wściekła?

– Tak wściekła, że krzyczała na Fury'ego w dźwiękoszczelnym gabinecie – wyszeptała Mary z uśmiechem tak szerokim, że w jej policzkach zrobiły się urocze dołeczki. – Wolałabym, żeby dzisiaj darowała sobie rozstawianie ludzi po kątach.

– To brzmi tak, jakbyś miała plany na popołudnie.

– Mam plany na popołudnie.

– Jeśli myślałaś o mnie, to muszę cię rozczarować, ale...

Przerwała mu kuksańcem pod żebra.

– Musiałabym na głowę upaść, żeby umawiać się z takim dzieciuchem – prychnęła.

– Musiałabyś też mieć moją pisemną zgodę, a na to się nie zanosi.

Agentka Fitzpatrick poderwała się natychmiast i stanęła twarzą w twarz z Peggy Carter, która opierała się nonszalancko o framugę drzwi do swojego gabinetu.

– Przywiozłam go najszybciej, jak tylko...

– Mary, proszę, nie musisz mi się tłumaczyć. – Złowrogi wyraz twarzy ustąpił miejsca ciepłemu uśmiechowi. – Nie napiszę ci tej zgody wyłącznie dlatego, że ty i Richard jesteście dla siebie stworzeni i nie mogę pozwolić, żeby mój czarujący syn chrzestny wszystko zepsuł. Znowu.

– Dzięki, ciociu – zakpił Tony.

– Ależ proszę, skarbie. Mary, możesz wracać do pracy.

Tony pomachał Fitzpatrick na pożegnanie i potulnie wszedł do gabinetu agentki Carter. Wiedział, że po przejściu na emeryturę poprosiła o przeniesienie do mniejszego pokoju, i może właśnie dlatego pomieszczenie przypominało bardziej jaskinię wspomnień niż miejsce pracy. Ale cóż, technicznie rzecz biorąc, Peggy Carter nie pracowała już dla TARCZY. Tony nie miał pojęcia, jaką funkcję pełniła i podejrzewał, że i tak nikt nie udzieliłby mu odpowiedzi (wątpił nawet, że ktokolwiek ją znał), więc postanowił nawet nie kłopotać się z pytaniem. Najprawdopodobniej wszyscy bali się jej przypomnieć, że nie musieli już wykonywać jej poleceń.

Ściany obwieszone były zdjęciami, których odbitki pamiętał z pokojów ojca. Żal ścisnął mu gardło, więc postanowił nie patrzeć na nic, co mogłoby przypomnieć mu rodziców. Może właśnie dzięki temu wypatrzył w rogu wielką poduszkę, na której spał równie wielki rudy kocur.

– Nie wiedziałem, że masz kota. – Tony przyłapał się na tym, że mówi szeptem, żeby go nie obudzić.

– To nie mój kot.

Kres samotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz