•Sezon 1~ część czwarta•

2.3K 90 71
                                    

~•~CZWARTA CZĘŚĆ~•~

   *Trzy dni później*

Wstałam o 6: 30.
To dość wcześnie biorąc pod uwagę, że lekcje mam od 9: 00. No, ale cóż...

Jane jeszcze spała. Postanowiłam, że nie będę jej budzić.

Wstałam i ubrałam się w niebieską bluzkę, spodnie i szare buty na koturnie. Poszłam do łazienki. Uczesałam się w koronkę i lekko umalowałam lekko. Zabrałam swój plecak i wyszłam z pokoju.

Zeszłam na dół i weszłam do stołówki. Rozejrzałam się. W pomieszczeniu było maksymalnie trzydzieści osób. Przy jednym stole siedzieli Mal, Evie, Carlos i Jay. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie dosiąść się do nich, ale stwierdziłam, że lepiej nie. Mają pewnie swoje sprawy, nie będę im przeszkadzać.

Przy paru innych stołach siedzieli uczniowie, których nie znam za bardzo.
Tylko przy jednym dostrzegłam Audrey. Dziwne, bo ona zawsze długo śpi... no, ale nie ważne! Wracając- nie miałam jednak zamiaru siadać obok niej. O nie! Nigdy! 

 Usiądę raz sama, nic mi się nie stanie., pomyślałam i nalałam sobie mleka do miski, a potem dosypałam do nich płatki. Wzięłam tacę z jedzeniem i usiadłam przy jednym pustym stoliku. 
Nikt z moich przyjaciół nie pojawił się w stołówce wtedy, co ja. Widocznie szli dziś później. No trudno. Wstałam od stołu kiedy zjadłam, odstawiłam naczynia w odpowiednie miejsce, a wychodząc wzięłam z koszyka jabłko. 
Była 7: 20.
Co mam dalej robić? Nie wiem.

Po zastanowieniu, postanowiłam przejść się po lesie. Bardzo lubię tam przebywać. Jest tam spokojnie i bardzo... zielono. Ruszyłam w wybranym kierunku.
*
*
*
Weszłam do lasu. Odetchnęłam głęboko. Powietrze tu było takie czyste. Zaczęłam zagłębiać się między drzewami, wdychając zapach porannej, wiosennej, rosy i przyjemny aromat żywicy. Ptaki pięknie śpiewały. 

Szłam i szłam. Zobaczyłam przed sobą zwalony pień drzewa. Usiadłam na nim. Zaczęłam myśleć o Carlosie. Nie wiem dlaczego, ale coraz częściej o nim myślę. Każdego dnia rozmawiam z nim bardzo długo. Śmiejemy się i żartujemy, ale też rozmawiamy na poważne tematy.

Może się w nim zakocha... Nie niemożliwe! Znam go tylko niecały tydzień! Jest dla mnie tylko kolegą... bardzo dobrym kolęgą... góra- przyjacielem! Ale... czy rozsądnie jest nazywać przyjacielem osobę, której nie znam nawet całego tygodnia? Z jednej strony nie,... a z drugiej... jeśli bardzo dobrze rozmawia mi się z tą osobą i mamy wiele wspólnego... To... można tak powiedzieć... 

Toczyłam walkę ze sobą w duchu. Nie zorientowałam się, że jest 8: 53.

Nucąc jakąś piosenkę spojrzałam na zegarek.

- O cholera!- poderwałam się do góry i zaczęłam biec ścieżką w stronę wyjścia.
Jakim cudem minęło mi już półtorej godziny?! Przecież przed chwilą weszłam dopiero do tego lasu!

Co teraz mam? Ooo.... już po mnie! Chemia!

Jeszcze szybciej pobiegłam w stronę szkoły.
Wbiegłam do klasy, równo z rozpoczęciem. Zdyszana usiadłam na swoim miejscu. 
- Udało... udało się.-wyszeptałam do siebie.
Tak minęła mega nudna lekcja chemii. Potem była lekcja o bezpiecznym korzystaniu z Internetu.
*
*
*
Po skończeniu lekcji poszłam do swojej szafki, żeby odłożyć niepotrzebne zeszyty. Wyjęłam kluczyk z plecaka i otworzyłam ją.

Odłożyłam niepotrzebne rzeczy. Popatrzyłam na zdjęcia, które wisiały na wewnęcznej stronie dźwiczek od szafki. Najpierw na moje zdjęcie z Benem, potem na zdjęcie, na którym byliśmy ja, Doug, Jane i Lunnie. Kolejne zdjęcie ze Starym. Fotografia rodzinna, czyli ja, Ben, Tata i Mama. Ja i Ben, trzymający Starego. Zdjęcie na którym ja, mój brat i moi przyjaciele robiliśmy głupie miny. Selfie ze śpiacym Chadem- dobrze, że nie widział tego zdjęcia.

Kiedy tak przeglądałam się tym zdjęciom usłyszałam czyjś głos.

- Hej Beniutku!-popatrzyłam w stronę odchodzącego głosu. Po mojej prawej, parę szafek dalej Ben zaczął rozmawiać z Mal. Dalej za dziewczyną, o barierkę opierali się Evie, Carlos i Jay. Zaczęłam dyskretnie patrzeć na tę scenę.- Upiekliśmy ciasteczka! Chcesz spróbować?-Mal pokazała księciu duże ciasteczko.

- No... Nie powinienem... dzisiaj mam mecz i...- zaczął tłumaczyć się Ben.
- Apsolutnie ci się nie dziwię... no wiesz... Nie należy brać ciasteczek od Potępionych. Mogą być zatrute i w ogóle...- córka Diaboliny udała smutną.- No trudno...-wyjęła ciasteczko z foliki i już chciała zjeść je, ale Ben wyrwał słodykość dziewczynie i ugryzł je.
- No i widzisz, całkowicie wam ufam. Mmmmmm... pyszne... z orzechami?-Mal pokiwała głową.- Uwielbiam orzechy. -znów wrócił do opisywania słodyczy.- Jest takie, miękkie, chrupiące, a ta czekolada... jest taka delikatna i... Zawsze miałaś takie iskierki w oczach?-Ben zaczął mówić powoli, wyraźnie i bardzo spokojnie, aż nagle urwał.- Zawsze miałaś takie iskierki w oczach?- spytał nagle Mal. Jego wzrok ożywił się.
- Jak się czujesz... stary?-Spytał Jay.
- Czuję,... że chcę śpiewać twoje imię! MAL! MA...!-nie zdążył krzyknąć drugi raz, bo Mal zasłoniła mu usta.
- Dobra, to pa!-powiedziała fioletowowłosa. Wszyscy inni pomachali mojemu bratu, a potem całą czwórką ruszyli biegiem po korytarzu. Podeszłam do Bena.
- Hej.-przywitałam się.
- O Berry... Ja... ja się zakochałem.
- O... no przecież wiem, że chodzi o Audrey. Nie musisz się wygłupiać, przecież wiem, że jesteście razem.
- Nie,... chodzi o Mal.
- O-o Mal?... To super, Ben.-zaśmiałam się nerwowo.
- No wiem. Wiesz co... powiem jej co czuję!
- No... To życzę powodzenia.- usmiechnęłam się sztucznie.
- Dzięki. Dobra muszę iść, lekcje się zaczęły.
- Pa!- pomagałam mu.
To było dziwne i... Podejrzane..?
Mal dała ciastko Benowi, a on nagle się w niej zakochał? Chociaż z drugiej strony mógł zakochać się w niej wcześniej. Widziałam jak patrzył na nią, kiedy pierwszy raz ją zobaczył, więc... może to prawdziwe uczucie?
Tak! To był tylko taki zbieg okoliczności... Chyba...

•••

Hejka! 🌻
Jeżeli ta część Ci się spodobała, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza I serduszka- to bardzo motywuje i sprawia, że zaczynam choć trochę wierzyć w tą serię (od nowa xD)

Dziś krótko-🌻876 słów🌻

It's Good to be Bad || Następcy ✓Donde viven las historias. Descúbrelo ahora