•Sezon 1~cześć szósta•

2.2K 82 39
                                    

~•~SZÓSTA CZĘŚĆ~•~


- To gdzie możemy iść? Berry, znasz jakieś ciekawe miejsce?-spytał Carlos.
- Cóż... moglibyśmy iść na spacer do lasu. Jest tam fajny staw z pomostem. Nożna tam posiedzieć, pomoczyć nogi, pogadać, pokąpać się...
- Dla mnie bomba. Evie?- de Mon spojrzał na dziewczynę.
- Jasne, bardzo chętnie.
- Dobra to postanowione. Ale pod warunkiem, że weźmiemy Starego.
- Bardzo chętnie bym go wzięła, ale tylko jeśli ty go poszukasz. Ostatnio widuje go bardzo żadko i nie wiem gdzie może tak ciągle przesiadywać. -powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To pewnie dlatego, że teraz prawie ciągle chodzi wszędzie z Carlosem.-powiedziała Evie. 
- Serio?
- No tak. Na lekcję, śpi z nim w łóżku, czasami dostanie jakąś kanapkę. Carlos nie opuszcza go na krok.
- No... Kiedy wy jeszcze nie przyjechaliście to ja się nim tak opiekowałam.
- Widzisz Evie? Nie tylko ja go tak rozpieszczam! 
- No dobra. Zabrałeś za to Berry jej zwierzątko! 
- Ale Stary nie jest jej! Jest wszystkich!
- Tak, ma rację.-poparłam go.
- No dobra, niech wam będzie! Tak czy innaczej, gdyby ten pies zginął, nie poradziłby sobie nawet przez jeden cały dzień!
- Oh Evie... psy nie są do gubienia, tylko do przytulania i towarzyszenia!-znów tłumaczył de Mon, kiedy stanęliśmy na boisku szkolnym.

- Teraz też ma rację.-znów poparłam zdanie chłopaka, śmiejąc się.
- Dobra, dobra. Nie gadajcie tyle, tylko wołajcie Starego.-powiedziała udając znudzoną.
- Stary!-zawołałam.

Po paru sekundach w naszą stronę zaczęło biec małe, kudłate, zwierzątko. Kiedy było już obok nas jak zwykle, rzuciło się na mnie.  Zaczęło po mnie skakać i lizać mnie po twarzy. 

- Stary złaź!- pies zszedł ze mnie i pozwolił mi wstać. Powoli podniosłam się i otrzepałam z kurzu. W tym samym momencie Stary usiadł przed de Mon'em I wyciągnął łapę w jego stronę.

- Hej.-przywitał się z psem z uśmiechem.
- Ja też bym wolała, żeby witał się ze mną w ten sposób, a nie przewracał mnie.-stwierdziłam patrząc na tę scenę. Carlos się zaśmiał.
*
*
*
Szliśmy przez las. Wokoło śpiewały  ptaki, pająki plotły pajęczyny (jaka poezja xD). Wiał lekki wiatr, co sprawiało, że liście lekko poruszały się, wydając przy tym miły dla ucha szelest. 
Prowadziłam ich w stronę jeziorka, które znajdowało się w środku lasu. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
Doszliśmy do celu.

- Rzeczywiście- bardzo fajne miejsce.-powiedział Carlos.
- Takie... romantyczne.-dopowiedziała Evie.
- Tak, żeczywiście bardzo tu ładnie. Przychodzimy tu czasami z Benem. Bywałam tu też z Jane, Doug'iem i Lonnie. 

Poszliśmy na pomost i usiedliśmy na nim. Stary położył się między mną a Carlosem. Ja zdjęłam buty i zwiesiłam nogi tak, żeby móc je moczyć w wodzie. Evie też poszła za moim przykładem.

- Nie wiem czy wiecie, ale jutro dzień rodziny. Przyjdziecie?
- No nie wiem... raczej nie.-zaczęła Evie.
- Tak, to zły pomysł. Większość nie chcę mieć z nami nic wspólnego.-rzekł Carlos.
- No proszę. Ale ja chcę mieć z wami coś wspólnego.
- Berry... tylko zepsujemy wszystko.
- Proszę was... zróbcie to... dla mnie.-popatrzyła na nich błagalnie.
- Ech! No dobra!-westchnęła niebieskowłosa po chwili.
*
*
*
Zaczęliśmy rozmawidać o różnych rzeczach. Teraz zgadało się o meczu.

- Tak, to był udany mecz.-podsumowała Evie.
- Zgadzam się, ale oprócz tej wygranej usatyskwionowała mnie jeszcze jedna rzecz- mina Audrey kiedy Ben wyznał Mal, że ją kocha. To była najpiękniejsza rzecz jaką w tym dniu widziałam.
- Żałuję, że tego nie widziałam. Nie lubię tej całej Audrey. Jest zakochana w sobie tak jak Chad i teraz wreszcie są ze sobą. I powiem szczerze- są siebie naprawdę warci. A jeśli jesteśmy w temacie randek miłości itp. to miałaś kiedyś chłopaka, Berry?-spytała Evie. Trochę zdziwiło mnie to pytanie, ale też zrobiłam się bardziej nerwowa.

It's Good to be Bad || Następcy ✓Where stories live. Discover now