•Sezon 2~ część ósma•

1.7K 74 39
                                    

~•~ÓSMA CZĘŚĆ~•~

Kiedy skończyliśmy się naradzać stwierdziłem, że wejdę do pokoju gdzie leży Berry i oddam jej zgubę pod postacią granatowej chusty.

Cicho otworzyłem drzwi od pokoju i wszedłem do środka, jednak dziewczyna nie spała.

- O hej...- uśmiechnąłem się do niej- Przepraszam, nie chciałem cię budzić- przyszedłem tylko oddać ci to.- pokazałem dziewczynie jej chustę.

- O... D-dziekuję.- obdarzyła mnie lekkim uśmiechem, jednak miałem wrażenie, że nie był on do końca szczery.

- Nie ma sprawy... No to ja już pójdę.- ostatni raz uśmiechnąłem się do niej i złapałem za klamkę.

- Carlos...poczekaj!- usłyszałem głos dziewczyny. Puściłem klamkę.

- Tak?- podszedłem do brunetki i usiadłem na skraju jej łóżka.

Dziewczyna nagle spuściła wzrok. Zachowywała się dziwnie- jakby toczyła z sobą jakąś walkę.- Berry?- powiedziałem niepewnie, a dziewczyna podniosła spojrzenie. W jej oczach szkliły się łzy. Od razu wypełnił mnie niepokój i zatroskanie o nią.- Co się stało?- spytałem zmartwiony.

Nagle rzuciła mi się na szyję, a zaraz potem tuż przy moim uchu usłyszałem jej łamiący moje serce szloch.- Oh Berry...- mocno przytuliłem ją i zacząłem gładzić po plecach, chcąc chociaż trochę ją uspokoić.

- Nie wiem co się ze mną dzieje, Carlos-s.- mocniej wtuliła się we mnie- Wszystkich zawiodłam- Evie, Mal, Jay'a... Bena... I c-ciebie. Zachowałam się jak totalna idiotka. Niepotrzebnie wychodziłam z tego samochodu- gdyby nie moje niedojrzałe i nieodpowiedzialne zachowanie wszystko byłoby dobrze- wrócilibyście do mnie, ja nie wpadłabym w ręce Harry'ego i Umy, nie uwięzili by mnie... A-aa Ben... Ciągle by tu był. C-carlos ja nawet nie protestowałam, kiedy on szedł zamiast mnie na zakładnika... C-co ze mnie za siostra? J-jestem okropna-a!- znów głośno zaszlochała i odsunęła się ode mnie.- Nie mogę uwierzyć, że zrobiłam wam to wszystko. Tak mi okropnie g-łupio... Jestem straszną przyjaciółką- z-zwykłym tchórzem... W ogóle nie powinnam jechać z wali tutaj na Wyspę...P-przepraszam.- wyszlochała i schowała twarz w dłonie. Spojrzałem na nią- nie mogłem uwierzyć, że ma o sobie takie złe zdanie- zawsze przecież była... idealna. Nigdy bym nie powiedział o niej tych wszystkich złych rzeczy.

Poczułem mocny ścisk w sercu widząc ją tak załamaną i płaczącą. Nie mogłem po prostu na to patrzeć.

Przysunąłem się do niej. Delikatnie oplotłem jej talię ramionami, po czym przytuliłem- wiedziałem, że dziewczyna potrzebuje wsparcia i czułości- one zawsze pomagają w trudnych sytuacjach. A dla niej... Mógłbym zrobić wszystko, żeby nie była smutna.

- Nie płacz, Berry.- powiedziałem do niej cicho i delikatnie zacząłem bujać się z nią na boki, żeby ją uspokoić.

Dziewczyna jednak ciągle drżała, a z jej ust od czasu do czasu wydobywały się jęki rozpaczy. Nie miałem serca tego słuchać, więc postanowiłem, że spróbuje ją pocieszyć.- Nikt cię o nic nie osądza, nie masz się o co martwić. To nie twoja wina. To my nie powinniśmy zostawiać cię w limuzynie. Po prostu Ben chciał, żebyś była bezpieczna... My wszyscy chcieliśmy. Byliśmy pewni, że skoro byłaś taka zmęczona nie obudzisz się. Zapomnieliśmy jednak jak na Wyspie potrafi być głośno- czasami za głośno. A reszta to już tylko seria wypadków- przecież nie chciałaś wpaść na Harry'ego, nie chciałaś zostać ich zakładnikiem... A Ben sam postanowił cię ocalić- znam go i dobrze wiem, że i tak na pewno nie posłuchałby ciebie. Oboje jesteście dość uparci, więc na nic tu starania...- usmiechnąłem się lekko- Zwłaszcza, że byłaś wtedy rozkojarzona przez tak szybki bieg tylu wydarzeń... Ben nigdy by nie powiedział, że jesteś złą siostrą- on uważa cię za najwspanialszą siostrę i przyjaciółkę w jednym- tak jak my wszyscy. Jesteś najbardziej lojalną i oddaną przyjaźni osobą jaką znam... Nie jesteś tchórzem- masz moje słowo, że nikt, kto cię zna, nigdy nie nazwałby cię w ten sposób... Berry.- dziewczyna przestała już płakać, dlatego postanowiłem podpiąć kolejne kroki. Obróciłem ją delikatnie w swoją stronę i podniosłem jej podbródek do góry.- Naprawdę- nie zawiodłaś nikogo. Nie masz nawet prawa tak myśleć. Wszystko, co tu się stało, to nasza wspólna wina. Proszę, nie osądzaj się... I nie płacz już.- powoli wytarłem jej mokre od łez policzki.- Nienawidzę patrzeć jak jesteś smutna.- posłałem jej uśmiech. Dziewczyna wpatrywała się w moje oczy przez chwilę, po czym delikatnie oddała uśmiech.

It's Good to be Bad || Następcy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz