25: Nie przywitasz się?

6.5K 241 63
                                    


* Noah *

Od piątkowej imprezy w ogóle nie rozmawiałem z Melanie. Byłem wściekły, ona pewnie też. Przez naszą kłótnię chodzę jeszcze bardziej wkurwiony niż wcześniej, gdy widziałem ją z tamtym gościem.

Kiedy zobaczyłem jak całuje ją w policzek, myślałem, że eksploduję. I byłem zły podwójnie, ponieważ w ogóle nie chciałem, żeby mnie to obchodziło. Nawet nie wiem dlaczego się tak poczułem, cholera.

A teraz czuję się jeszcze gorzej, bo oczywiście musiałem palnąć jakąś głupotę i teraz jestem skreślony. Ale jestem idiotą.

Ale przecież nie powiem jej, że byłem zazdrosny, nie ma szans. Nie powiem jej prawdy. Od zawsze mogłem mieć każdą, ale z żadną nie chciałem nic poza przyjemnościami. A teraz.. kurwa sam nie wiem. Przecież nie zmieni się to tak nagle przez jedną dziewczynę.

Przez całą sobotę nie wychodziłem z pokoju, a pół niedzieli przesiedziałem z chłopakami z drużyny na mieście. Dopiero wieczorem postanowiłem przejść się po kampusie. W sumie sam nie wiem po co, chyba podświadomie liczyłem na to, że zobaczę.

I oczywiście zobaczyłem. Siedziała razem z Collinem pod drzewem po drugiej stronie kampusu i z czegoś się śmiała. Jej jasne włosy były rozwiewanie przez wiatr i serio, wyglądała kurewsko pięknie.

Nie wydawała się być przejęta tym, co stało się między nami na imprezie. Wręcz przeciwnie - promieniała. Gdzieś w środku poczułem ukłucie, ale szybko odciąłem to uczucie i znów przybrałem maskę obojętności.

I wtedy spojrzała w moją stronę, a ja po prostu tam tak stałem i się na nią gapiłem. Jej mina zrzedła, posyłając mi wściekłe spojrzenie. Później powiedziała coś do Collina i razem poszli w stronę akademika dziewczyn.

Collin lepiej trzymaj ręce przy sobie.

Później zaciskając zęby wróciłem do pokoju i tam spędziłem resztę dnia.

*

W poniedziałkowy ranek na prawdę nie miałem ochoty na zajęcia. Postanowiłem więc odpuścić sobie angielski i jeszcze trochę pospać. Jednak po dziewiątej w końcu wstałem, nie chcąc przegapić lekcji poezji. I to wcale nie z powodu Melanie.

Oczywiście do sali wszedłem spóźniony, na co pan Davis jedynie już tylko westchnął i kazał mi usiąść. Spojrzałem odruchowo na swoje stałe miejsce na samej górze obok blondynki. Było wolne.

Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jej minę pełną nadziei, że usiądę gdzieś indziej.

Może i zachowałem się jak dupek, ale nie.. ja tak szybko nie odpuszczam.

Poprawiłem plecak na ramieniu i ruszyłem w górę.

* Melanie *

Poniedziałkowa lekcja poezji rozpoczęła się cudownie. Mianowicie nie było na niej Noah.

Rozsiadłam się wygodnie na krześle i wyjęłam swój notatnik. Pan Davis już zaczął temat i starałam się skupić na nim w stu procentach.

Ale wtedy oczywiście wykład został przerwany przez otwierające się drzwi sali. W momencie, kiedy zobaczyłam Trey'a, mój dobry humor diametralnie się zmienił, zostając zastąpiony na złość i chęć zrobienia sobie wagarów na lekcjach poezji do końca roku.

Trey standardowo nawet nie przeprosił za wtargnięcie do klasy po ponad dziesięciu minutach i tylko wszedł w głąb pomieszczenia. Oczywiście mogłam się spodziewać, że jednak się zjawi, ze względu na swoje zwykłe spóźnienia, jednak miałam nadzieję, że jednak tego nie zrobi.

Nothing breaks like a heart Where stories live. Discover now